Portal Politico poinformował, że dotarł do oficjalnego dokumentu niemieckiego rządu dotyczącego przyszłego budżetu Unii Europejskiej. Ma z niego wynikać, że Berlin chce zbadać, "czy przyznawanie funduszy spójności UE może być powiązane z fundamentalnymi zasadami praworządności". Portal zauważył, że ewentualne konsekwencje dotknęłyby Polskę, która prowadzi spór z Komisją Europejską o przestrzeganie zasady państwa prawa. Czy to sensacja? Powód jest sensacją, ale nie sam fakt. Nie od dziś wiadomo, że trwająca perspektywa unijna to już ostatnie lata, gdy Polska i nasze samorządy mogą liczyć na czerpanie z unijnych funduszy. Co będzie po 2020 roku?
- Co po 2020? Trochę pieniędzy z Unii będzie, ale pamiętajmy, że nasze PKB stale rośnie – z czego się trzeba cieszyć – i nie możemy oczekiwać, że Unia Europejska będzie nas dalej wspierała – mówił były prezydencki minister Olgierd Dziekoński podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Jak przypomina, już dzisiaj województwo mazowieckie ma 120 proc. unijnej średniej dochodów na głowę mieszkańca.
- Trzeba więc sobie uświadomić, że już więcej tych pieniędzy z zewnątrz nie będziemy dostawać – mówi Olgierd Dziekoński.
Trzeba także pamiętać o sytuacji w Europie: Brexit to wyjście z Unii drugiego największego płatnika i ograniczenie wspólnego budżetu.
– Dzisiaj państwa unijne nie chcą już dawać na tych słabszych – mówi Andrzej Maciejewski z Kukiz’15, przewodniczący Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego. – Więcej myślą o sobie.
Jak więc mają radzić sobie samorządy w tej bardzo niedalekiej już przyszłości?
Krzysztof Sikora, dyrektor Departamentu Przedsiębiorczości i Gospodarki w urzędzie miasta w Zielonej Górze, wyjaśnia:
- Trzeba mierzyć siły na zamiary i inwestować tak, żeby w przyszłości móc czerpać z tego korzyści. A był taki moment, że każdy samorząd chciał zbudować park wody czy basen. To była często taka ambicja, żeby mieć swój, nawet jak w sąsiedniej gminie był już taki sam.
Jak zauważa, dzisiaj jednak wygrywają te samorządy, które poprzedniej perspektywy nie przespały i próbowały patrzeć 3-4 czy 5 lat do przodu, które nie poddawały się presji mieszkańców, że trzeba coś natychmiast wybudować, żeby się pochwalić przed wyborami.
- A ci, którzy ulegli presji, są tak zadłużeni, że nie będą mogli sięgnąć po fundusze unijne z nowej perspektywy – dodaje Sikora.
Jak przyznaje, takie perspektywiczne inwestowanie często jest trudne, bo to są inwestycje "w ziemi", których nie widać i trudno zaimponować mieszkańcom.
- Dzisiaj jednak tych, którzy dobrze inwestowali stać na to, żeby wybudować, ale przede wszystkim utrzymać ten przysłowiowy basen – dodaje.
Marek Foryński, dyrektor Panattoni Europe, podkreśla, że dla inwestora „dobra gmina”, to taka, która umie sobie poradzić z obsługą inwestora-klienta, a z drugiej ma odpowiednią infrastrukturę, żeby można było nawiązać współpracę.
- W ostatnich latach wiele się zmieniło, jest sporo samorządów, które zauważyły konieczność inwestowania w infrastrukturę i dobrego przygotowania terenów pod inwestycje. I w tej chwili mamy taki moment, że te tereny się pojawiają na rynku i dość aktywnie konkurują między sobą o przyciągnięcie firm – dodaje Foryński.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
widziadło, 2017-06-05 12:58:26
W tym artykule widzę,jak na dłoni, propagandę anty PiS i podlizywanie się Berlinowi, Brukseli i Sorosowi. Nic więcej.
Tomicki, 2017-05-31 11:35:21
Niestety wzięte z klasyka "mierzyć siły na zamiary" wciąż jest kalamburem logicznym zbyt skomplikowanym dla zdecydowanej większości używających go osób. Tu w jednej z wypowiedzi został użyty - tradycyjnie - zupełnie bez sensu. Powinno być: "Mierzyć zamiary na siły".... rozwiń