Takie działania prowadzi wiele parków wodnych, a mimo to ciągle muszą liczyć na wsparcie samorządów.
Przykładowo, w połowie ub. roku koszalińscy radni zdecydowali o wsparciu Zarządu Obiektów Sportowych kwotą 2,7 miliona złotych na utrzymanie tamtejszego aquaparku.
– Te pieniądze to dopłata do ulgowych biletów – wyjaśniała Monika Tkaczyk, prezes ZOS w Koszalinie, portalowi GK24.pl. – Dotacja z budżetu miasta pozwoli nam wyjść na „zero”.
Wniosek jest jednak dość prosty: przy założeniu z góry, że do działania aquaparku gmina musi dokładać, trudno oczekiwać, że powstałe obiekty przyniosą zysk. Zarządzający – głównie ośrodki sportu i rekreacji lub miejskie spółki – pozbawione są motywacji do oszczędnościowych działań. Skoro gminy zapisują w budżecie kilkusettysięczne dotacje, to nawet ci najlepsi ograniczają się do zrealizowania tak wyznaczonego planu.
Bardziej się staramy
Medialna krytyka rozrzutności związanej z budową aquaparków, które często niesłusznie stały się symbolem marnowania unijnych funduszy, spowodowała jednak, że podejście do tego typu inwestycji ulega zmianie.
Przykładem może być Racibórz, gdzie z góry przyjęto, że tamtejszy park wodny ma na siebie zarobić i co ważne, plan udaje się realizować.
Krzysztof Borkowski, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Raciborzu, który zarządza działającym od 2014 roku parkiem H2Ostróg mówi: – Nasz aquapark skończył ubiegły rok na małym plusie i jesteśmy bardzo zadowoleni z tego powodu.
W Raciborzu dziennie z obiektu korzysta ok. 800 osób. To bardzo dobry wynik, ale np. w Olsztynie odwiedzających jest co dzień około tysiąca, a miasto musi dokładać do obiektu ponad milion złotych.
– Ja absolutnie nie jestem w stanie tego porównać – mówi dyrektor Borkowski. – Jedno jest pewne, myśmy doskonale dopasowali wielkość obiektu do naszych potrzeb. A wielkość ma tu ogromne znacznie, bo większa powierzchnia niecek to nie tylko więcej zużytej wody i energii, ale np. potrzeba zatrudnienia kolejnych ratowników. Jak na każdej zmianie ktoś ma dwóch ratowników więcej niż my, do tego mając większy obiekt, potrzebuje kolejnych osób do sprzątania – to w skali roku na tych kilku etatach robi się ładne kilkaset tysięcy różnicy – analizuje dyrektor raciborskiego parku.
Także ekonomiści związani z branżą podkreślają, że podstawą dobrego finansowego sformatowania wodnego biznesu jest powstrzymanie mocarstwowych planów.
– Obiekt musi być dopasowany do wielkości miasta – mówi Leszek Kraszewski prowadzący firmę doradczą BiL. – Brak rzetelnego biznesplanu i niezgodność projektu z nim, to podstawowe powody kłopotów jakie dotykają parków wodnych.
Jak podkreśla, błędne jest także założenie, że aquapark będzie dochodowy jedynie dzięki nowoczesnym i oszczędnym technologiom.
– Główną pozycją w kosztach eksploatacji parku wodnego są płace. One sięgają nawet 50 procent kosztów. Dlatego często drogie działania naprawcze, które koncentrują się na poprawie energooszczędności, choćby instalacja kolektorów słonecznych, nie przynoszą oczekiwanych efektów – dodaje Kraszewski.
Nowe technologie, innowacyjne rozwiązania pomagają efektywnie zarządzać obiektami, ale nie tu leży droga do oszczędności:
– To głównie firmy budowlane namawiają do różnego typu nowoczesnych rozwiązań i je reklamują. Oczywiście, ergonomia też ma swoje znaczenie, ale to tylko jeden z czynników, które składają się na wynik finansowy takiego obiektu. Podstawą jest oczywiście dobre sformatowanie, dopasowanie rozmiaru obiektu, oferowanych usług do potrzeb mieszkańców – mówi Kraszewski.
Wrocław i Łódź dają radę
Przykładem na to, że parki wodne mogą przynosić zyski są także Wrocław i Łódź. W obu miastach aquaparki przez lata był deficytowe. Samorządy dokładały do nich krocie.
Poszerzenie oferty spowodowało jednak, że z roku na rok parki w tych miejscowościach przyciągają więcej odwiedzających i nie tylko zarabiają na utrzymanie, ale jeszcze przynoszą zyski, które wykorzystują na inwestowanie w rozbudowę i modernizację.
Łódzka "Fala" w 2011 roku przyniosła 11 mln zł straty. W 2012 roku nastąpiła zmiana kierownictwa, wprowadzono nowoczesne sposoby zarządzania. Efekty? W 2015 zysk wyniósł ponad 2,4 mln zł, w ubiegłym roku jeszcze więcej, bo ponad 3 mln.
Kolejne dane mówią, że frekwencja w Fali wzrosła o prawie 7,5 proc. (do blisko 600 tys. klientów rocznie), co dość jasno wskazuje, że kluczem do sukcesu było jednak obniżenie kosztów działania.
– Wysoka efektywność spółki wzięła się miedzy innymi również stąd, że nie ma w niej ani polityki, ani też lokalnych polityków. Zarządzamy nią tak, jakby struktura akcjonariatu była prywatna. Nigdy nie zgadzałem się z tezą, że spółki komunalne nie powinny być nastawione na wynik i ostatecznie zysk nie ma dla nich żadnego znaczenia. I to się potwierdza – tłumaczył dla biznes.onet.pl Bartosz Rola, prezes zarządu Aqua Park Łódź.
Wrocławski Park Wodny w 2016 roku przyniósł 10,3 mln zł zysku, rok wcześniej było to niewiele mniej, bo ok. 9 mln. Park przyciąga rocznie 1,6 mln osób, co, jak chwalą się wrocławianie, jest jednym z najlepszych wyników w Europie.
Do sukcesu we Wrocławiu dochodzono powoli. Obiekt otwarto w 2008 roku, a pierwsze zyski, na poziomie kilkuset tysięcy, pojawiły się dopiero 4 lata po otwarciu.
Krzysztof Hołub, prezes zarządzającej wrocławskim aquaparkiem spółki, podkreśla, że kluczem do sukcesu jest śledzenie tego co dzieje się na rynku i dopasowywanie oferty do oczekiwań klientów.
Ważne są także właściwy dobór pracowników, ciągły rozwój i szkolenia oraz dbanie o dobrą atmosferę.
– To niełatwy biznes. Zarządcom publicznych parków wodnych często nie udaje się utrzymać płynności finansowej, więc pomagają sobie na różne sposoby. Znam przypadki, w których spółki miejskie masowo wykupują usługi aquaparków – w ten sposób miasto pośrednio je dofinansowuje. W naszym przypadku nigdy nie było mowy o podobnym wspomaganiu. Postawiliśmy na budowę konkurencyjnych modeli biznesowych. Zaczęliśmy od podziału rynku na kategorie: dzieci, seniorzy i studenci – mówił dla portalu money.pl. Hołub.
Także Termy Maltańskie, które od uruchomienia aquaparku jesienią 2011 r. były na minusie, w 2016 zanotowały niewielki zysk. Poznań, Łódź, Wrocław i jako wyjątek Racibórz na parkach wodnych zarabiają. Czy w takim razie to zabawa tylko dla dużych miast?
Leszek Kraszewski przyznaje, że w dużym mieści rzeczywiście łatwiej o skuteczne zarządzanie obiektem. – W mniejszych ośrodkach problemem jest skala. Jak w kilkudziesięciotysięcznym mieście postawimy duży aquapark, to nie ma możliwości aby na nim zarobić.
Przykładem na to, że w małej miejscowości także można odnieść sukces, są Termy Uniejowskie, które trafiły w oczekiwania klientów, mają swój niepowtarzalny charakter, dzięki czemu przyciągają gości z całej Polski.
Oceniając działania parków wodnych trzeba jednak zwrócić uwagę, że o ile w małych ośrodkach zdefiniowanie zysku aquaparku jest dość proste, to w dużym mieście trzeba jednak brać pod uwagę, jak powstanie parku wpływa na mniejsze obiekty, także zwykłe baseny. Bo zysk aquaparku może być wypracowany kosztem gorszych wyników tych małych obiektów i może się okazać, że samorząd pośrednio jednak dokłada do dochodowego parku wodnego.
Są kolejni odważni
Mimo kłopotów z prowadzeniem parków wodnych i zapowiedzi, że nie będą już finansowane z funduszy unijnych ciągle nie brak chętnych samorządów do tego typu inwestycji.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: chcą ich mieszkańcy. Wystarczy wejść na jakiekolwiek forum dyskusyjne pod tekstami dotyczącymi budowy parków wodnych w Szczecinie czy Częstochowie, dużych miastach, które tego typu obiektów nie mają, by przeczytać, że „to nasze pieniądze i coś nam się należy” i „inne, mniejsze miasta jakoś stać na budowę”.
Co ciekawe wielu mieszkańców ma świadomość, że park wodny może być deficytowy, ale uważa, że nawet jeśli miasto będzie do niego dokładać, będą to dobrze wydane pieniądze.
Władze Częstochowy i Szczecina w końcu się więc ugięły i parki wodne zbudują.
Aquapark budują jednak także Tychy, z których do Dąbrowy czy Tarnowskich Gór znacznie bliżej niż z Raciborza. Prezydent Andrzej Dziuba mówi jednak, że w mieście poradzono sobie już z wieloma problemami i przyszedł czas na inwestycje w rozrywkę. Stąd m.in. stadion i aquapark. Warto dodać, że oba obiekty miasto finansuje z własnych środków.
– Z badań wynika, że mieszkańcy domagają się infrastruktury rekreacyjno-sportowej. I idziemy za tymi oczekiwaniami – mówił nam prezydent Dziuba.
Swój aquapark od niedana ma także Chełm. Otwarto go w listopadzie ub. roku. Kompleks basenów i saun kosztował ponad 33 mln zł. Są w nim baseny, sauny, łaźnie, wanny z hydromasażem, zjeżdżalnie, boiska do squash’a, kręgielnia, siłownia, ścianka wspinaczkowa, restauracja oraz lokale komercyjne i administracyjne.
Według pierwszych informacji, chełmski aquapark zarabia na swoje utrzymanie, choć kierownictwo obiektu podkreśla, że jeszcze za wcześnie na pierwsze podsumowania czysto biznesowe.
Można inaczej
Nie wszystkie miasta decydują się jednak na budowę parków wodnych.
Przykładem są Katowice, które ogłosiły grudniowy przetarg na budowę trzech krytych pływalni w trzech dzielnicach miasta.
Prace mają ruszyć w tym roku. Pływalnie to alternatywa dla aquaparku, którego budowę planowano w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego, ale z powodu problemów ze znalezieniem prywatnego inwestora prezydent Marcin Krupa uznał, że miastu bardziej przydadzą się baseny.
Oczywiście, w Katowicach łatwiej było o podjęcie takiej decyzji, bo w aglomeracji Aquaparków nie brakuje. Katowiczanie mogą korzystać z obiektów w Dąbrowie Górniczej, Tarnowskich Górach, Rudzie Śląskiej czy Raciborzu, a niedługo także w Tychach.
Część gmin inwestować w parki wodne nie musi, bo zrobili to już prywatni przedsiębiorcy.
Nie wszystkie samorządy muszą ponosić koszty budowy aquaparków, wyręczają ich w tym inwestorzy prywatni. Dotyczy to oczywiście głównie miejscowości atrakcyjnych turystycznie, gdzie można liczyć na gości z całej Polski.
Do najpopularniejszych parków wodnych w kraju należą bez wątpienia te w Bukowinie i Białce Tatrzańskiej.
Prywatną spółką jest choćby Aquapark Sopot (zbudowany przez Ryszarda Krauzego, sprzedany w 2014 roku).
1 czerwca br. zaplanowano wielkie otwarcie Pomerania Fun Park – jednego z największych parków rozrywki na Pomorzu. Park mieści się pod Kołobrzegiem w gminie Dygowo. Inwestorem przedsięwzięcia jest Marek Różewski, właściciel hotelu w Kołobrzegu oraz firmy budowlanej.
Także w Świnoujściu, gdzie mieszkańcy narzekają na brak wodnych atrakcji pod dachem, mały aquapark otwarty będzie w połowie roku.
Park powstanie przy budowanym hotelu Radisson Blu Resort. Porozumienie między właścicielami hotelu a prezydentem Januszem Żmurkiewiczem zakłada, że mieszkańcy będą mogli korzystać z hotelowych atrakcji (zimą będzie tam także lodowisko).