Dziś Dzień Nauczyciela. Blisko 700 tys. nauczycieli świętuje, choć nie wszyscy mają powody

- Dzień Edukacji Narodowej to radosne święto edukacji, ale nauczyciele nie są zadowoleni.
- Obecnie polska szkoła jest zajęta problemami organizacyjnymi i systemowymi, a to nie sprzyja myśleniu o poprawia jakości edukacji.
- Polskiej szkole potrzebne są zmiany jakościowe, które pozwolą jej odejść od tradycyjnych metod nauczania - przywrócić radość nauki dzieciom, a nauczycielom radość nauczania.
Minister Dariusz Piontkowski zorganizował obchody święta KEN 11 października, w gmachu Kancelarii Premiera Rady Ministrów, podczas których nauczycielom oraz pracownikom oświaty wręczono odznaczenia państwowe, medale, nagrody Ministra Edukacji Narodowej, a także tytuły honorowego Profesora Oświaty. Osobiście odebrało je 22 pedagogów i pracowników oświaty, ale w skali kraju wręczono ponad 7320 medali. Nagrody, dyplomy i gratulacje wręczali i będą wręczać również przedstawiciele władz samorządowych.
Mimo tak imponującej liczby nagrodzonych pedagogów i pracowników oświaty, okazji do uroczystego świętowania Dnia Edukacji Narodowej, popularnie zwanego Dniem Nauczyciela, wiele nie mamy. Ostatnie 12 miesięcy w życiu szkoły to pasmo ostrych kłótni i sporów, które ani nie poprawiły kondycji polskiej edukacji, ani kondycji samych nauczycieli. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku nie jest najlepiej.
Po pierwsze, reforma
Dyskusja, która toczy się wokół reformy systemu nauczania oraz systemu wynagradzania nauczycieli już dawno przesłoniła dyskusję nad stanem polskiej edukacji i kierunkami koniecznych zmian. Mieli rację bowiem ci, którzy u progu forsowanej przez min. Annę Zalewską reformy, twierdzili, że teraz nie będzie się o niczym innym dyskutować tylko o reformie. O tym, czy szkoła ośmioklasowa jest lepsza niż sześcioklasowa, czy likwidacja gimnazjów jest potrzebna, czy nie, a także o tym, jak zmienić sieć szkół, by spełniała ona obecne wymagania. Czy samorząd znajdzie pieniądze na przystosowanie placówek edukacyjnych do nowych (w sensie wieku i wymagań oczywiście) uczniów i dlaczego za tak drastycznymi zmianami nie idą pieniądze.
Wreszcie – bieżące pytania, na które musiały sobie odpowiedzieć zarówno władze oświatowe, jak i tzw. organy prowadzące, w tym przede wszystkim dyrektorzy szkół – jak zmieścić w szkołach ponadgimnazjalnych podwójną liczbę uczniów i jak zapewnić dla nich odpowiednią liczbę nauczycieli z właściwym przygotowaniem.
Nie ma co ukrywać, że na tle tych fundamentalnych problemów, systemowych i organizacyjnych, dyskusja o konieczności podniesienia jakości kształcenia, wprowadzania nowoczesnych metod w miejsce tradycyjnych, a zwłaszcza odchudzania programów w kierunku rozwijania kreatywności i kształtowania umiejętności miękkich uczniów, wypadła blado i niestosownie. Efekt? Jeśli chodzi o jakość kształcenia, szkoła znajduje się w tym samym miejscu, w którym była kilka lat temu. Świadczą o tym chociażby wypowiedzi uczniów, ich rodziców i samych nauczycieli, którzy zamiast uczyć, zarażać dzieci i młodzież chęcią zdobywania wiedzy, ścigają się z czasem, realizując rygorystyczne i co tu dużo mówić nadmiernie rozbudowane podstawy programowe.
Jakość na drugim planie
Jednak walka o zapewnienie miejsca w wybranej szkole każdemu absolwentowi szkoły podstawowej i gimnazjum nie zakończyła problemów systemowych. Owszem, to miejsce dla wszystkich uczniów z podwójnego rocznika się znalazło – okupione wytężoną pracą organizacyjną kadr szkolnych oraz organów prowadzących, a także władz oświatowych, które z góry założyły, że się da – i się dało. Niebawem jednak, już za dwa lata, kiedy przez szkoły przejdzie fala podwójnego rocznika, pojawi się problem nadmiaru nauczycieli w szkołach, dla których nie będzie pracy. I znowu system będzie mógł się zająć sobą. A dyskusja o edukacji, o nowych modelach prowadzenia zajęć, angażowania uczniów w zdobywanie wiedzy, w sprawy społeczne i jakże modne – środowiskowe zejdą na plan dalszy.
Czytaj więcej tutaj: Dostosowanie pensji nauczycieli tylko do płacy minimalnej nie rozwiąże problemu
No może nie całkowicie. Zawsze bowiem znajdą się tzw. prawdziwi pedagodzy, którzy mimo wszystko, mimo przeciwności losu znajdą w sobie siłę, by wykrzesać z dzieci, młodzieży entuzjazm do nauki i poznawania świata. Niestety, miniony rok nie sprzyjał i takim postawom.
W ciągu ostatniego roku nauczyciele – jak nigdy walczyli o swoje. Najpierw ostro sprzeciwiając się nowemu systemowi oceny ich pracy, a co za tym idzie również wydłużeniu okresu awansu zawodowego, a potem niemal masowo przystępując do strajku, którego podstawowym celem było zatrzymanie nie tylko procesu pauperyzacji zawodu, ale i rezygnacji z wykonywania tego zawodu, zwłaszcza wśród ludzi młodych.
Utracony prestiż
Dziś nie jest tajemnicą, że wyszło jak zwykle, a może nawet gorzej. Blisko miesięczny strajk, podczas którego wiele placówek edukacyjnych nie pracowało, a w wielu – nie wiedzieć czemu nie odbywały się lekcje, chociaż nie wszyscy nauczyciele strajkowali - zakończył się fiaskiem. Pedagodzy zdobyli w zasadzie to, co i tak mieli obiecane w ustawie Karta Nauczyciela i to na kilka godzin przed rozpoczęciem strajku. Mówię tu o porozumieniu podpisanym przez przedstawicieli Solidarności Oświatowej, a więc części środowiska, 7 kwietnia 2019 r. Przyspieszyło ono o cztery miesiące wprowadzenie w życie trzeciej transzy podwyżki, zaplanowanej na styczeń 2020 r. oraz m.in. usankcjonowało likwidację niechcianego przez środowisko systemu oceniania, ale skutecznie podzieliło środowisko.
Kolejne dni i tygodnie strajku oraz atmosfera, jaka się wokół niego wytworzyła, dopełniły dzieła - nauczyciele stracili w oczach sporej części społeczeństwa i tak już nadwątlony prestiż, jako ci którym robić się nie chce, bo pracują tylko 18 godzin tygodniowo, i ciągle jest im za mało. Wielomiesięczna dyskusja nad ich postulatami, dotyczącymi głównie zmiany systemu wynagrodzeń oraz koniecznych zmian w systemie edukacji, doprowadziła też do silnego spadku motywacji do pracy. Do przeświadczenia, że już nic w tej edukacji od nich nie zależy.
To dlatego oczywiste zdawałoby się słowa ministra Dariusza Piontkowskiego, na temat konieczności zachowania pewnej autonomii nauczyciela w podejmowaniu decyzji w sprawie uczniów stały się tak ważne. Tak jak każdy inny ruch ze strony władz oświatowych, mający wpływ na kondycję nauczycieli i stan edukacji.
- Dzień Edukacji Narodowej to jeden z tych dni w trakcie roku, kiedy uwaga nas wszystkich skupia się na polskiej szkole, na nauczycielach, na uczniach. To jest dzień, w którym na szczęście wszyscy polskiej szkole dobrze życzą. Życzą, aby nauczyciele pracowali jak najlepiej, aby byli zadowoleni ze swojej pracy i aby efekty tej pracy przynosiły dobre efekty, aby dzieci i młodzież uczący się w naszych szkołach byli zadowoleni, ale także zdobywali nowe umiejętności - mówił Dariusz Piontkowski podczas uroczystości w KPRM.
Nauczyciele czekają na te zmiany, tak jak polska edukacja na zmiany jakościowe. Dopiero wtedy dzień powstania Komisji Edukacji Narodowej będzie mógł być w pełni celebrowany.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.