Gminy wiejskie nie chcą być premiowane za sztuczne utrzymywanie małych szkół

- Kwota dodatkowej subwencji jest zbyt mała - to truizm, ale całkowicie oddaje rzeczywistość.
- Wspieranie gmin, które nie podejmują trudu racjonalizacji sieci szkół, jest nieporozumieniem - podnoszą korporacje samorządowe.
- Gminy wiejskie nie chcą nierównego podziału subwencji, ponieważ na podstawie wskaźnika G (wskaźniki dochodów podatkowych w przeliczeniu na jednego mieszkańca) trudno jest określić, która gmina jest biedna, a która bogata.
W konsultowanym obecnie ministerialnym projekcie rozporządzenia w sprawie sposobu podziału dodatkowej subwencji oświatowej na ten rok sprzeciw samorządowców budzi nie tylko kwota samej subwencji w wysokości 1 mld zł, która nie pokrywa kosztów oszacowanych przez samo ministerstwo na ponad 1,4 mld zł, ale i nowy model podziału subwencji, w którym dodatkowe środki – oczywiście w ramach puli 1 mld zł, miałyby wesprzeć biedniejsze gminy.
W związku z powyższym strona samorządowa na kolejnych zespołach KWRiST – ds. edukacji, który zebrał się 6 sierpnia, i zespole ds. systemu finansów (7 sierpnia) zaopiniowały negatywnie ten projekt. Oprotestowały go również wszystkie korporacje samorządowe, w tym Związek Gmin Wiejskich RP, chociaż niewątpliwie propozycja ministra Piontkowskiego, mimo że nieco skąpa, była korzystna dla biedniejszych gmin, zwłaszcza gmin wiejskich. Można było się nawet spodziewać, że te małe gminy ucieszą się, że dostaną jakiś dodatkowy grosz na prowadzone przez siebie małe szkoły, bo to kryterium tak naprawdę ich dotyczyło.
Czytaj także: Podział subwencji oświatowej na 2019 rok - mamy opinię MEN ws. postulatów samorządów
- Nie do końca. Mała liczba uczniów w klasie i istnienie małych szkół często nie wynika z działań samorządu, ale jest efektem oportunizmu kuratorów oświaty, którzy nie zgadzają się na racjonalizację sieci szkół. Jeśli za taką postawę kuratora ma być premia dla gminy, która nie widzi sensu utrzymywania szkoły małolicznej, to nie jest to najlepsze rozwiązanie – mówi Leszek Świętalski, sekretarz generalny ZGW RP.
Nagroda za brak działania
Dodaje, że związek jest przeciwny sztucznemu utrzymywaniu szkół, bo to za dużo kosztuje i żadna subwencja nie zrównoważy kosztów. Podkreśla też, że od czasu zmiany rządu nieznany jest mu przypadek, aby jakiś kurator oświaty wyraził zgodę na przekształcenie bądź likwidację placówki.
Czytaj także: Kryteria podziału subwencji oświatowej kością niezgody. Do kompromisu daleko
- Kurator w takich przypadkach jest bardzo dobrym wujkiem dla tych, którzy mówią, że szkoła była i ma być, nie patrząc na to, że czasami w takiej szkole jest więcej nauczycieli niż uczniów, nie patrząc na koszty. Kurator nie ponosi żadnej odpowiedzialności za finansowe skutki podejmowanych przez siebie decyzji – argumentuje Leszek Świętalski.
Podział nie do zaakceptowania
Podkreślił, że ZGW RP jako korporacja, opowiedziała się przeciwko nierównomiernemu podziałowi pieniędzy, których i tak jest za mało. Wskazał przy tym, że przy wypracowaniu tego stanowiska żadna gmina nie była przeciwnego zdania, a wręcz odwrotnie – przedstawiciele samorządów mających różną sytuację finansową podkreślali, że zaproponowany podział subwencji jest nieporozumieniem, ponieważ nie ma opracowanych standardów oświatowych.
- W stanowisku wskazujemy, że po pierwsze w związku z brakiem standardów oświatowych, tak naprawdę nie wiemy, ile zdaniem resortu powinien kosztować uczeń i ile minimalnie powinna kosztować klasa. Skąd się wzięła liczba 18 uczniów w oddziale i definicja tzw. małej szkoły. Podnosimy również fakt, że w wielu przypadkach możemy wspólnie z innymi samorządami mieć np. linie komunikacyjne, wodociągi, a nie możemy z nimi prowadzić placówek oświatowych, co szczególnie na obszarach peryferyjnych, mogłoby rozwiązać część problemów małych szkół. To dotyczy tej części dzielenia samorządu na te, które mają tych 18 uczniów w oddziale i te, które ich nie mają. Reprezentujemy wszystkie gminy, zatem zarówno duże jak i małe, zasobne, jak i niezasobne i nie zamierzamy ich różnicować. – mówi przedstawiciel ZGW RP.
Brakuje punktu odniesienia
Podkreślił, że brak standardów oświatowych nie pozwala na stwierdzenie, czy daną jednostkę stać na utrzymanie ucznia i szkoły, czy też stać ją na więcej.
- Gdybyśmy wiedzieli, ile ten uczeń, nauczyciel i klasa mają kosztować, to moglibyśmy wtedy odnieść się do tego poziomu. W tym przypadku wrzucono wszystko do jednego worka, w tym także kwestie inżynierii finansowej, jak również tych, którzy myślą niekonwencjonalnie i potrafią mimo złych warunków, braku tzw. renty położeniowej, wygenerować takie czy inne środki, co sytuuje je wśród gmin zasobnych. Dzisiaj nie mamy też określonej definicji, jaką jednostkę uważamy za biedną, a jaką za bogatą, ponieważ wszyscy opierają się na wskaźniku G, określającym wydajność podatkową gminy. Tymczasem to jest zły wskaźnik, który niejednokrotnie nie ma żadnego związku z sytuacją finansową gminy. W związku z tym uważamy, że jeśli mamy realizować zmiany wynikające z nowelizacji karty nauczyciela, to wszyscy równo powinni partycypować w zakresie złagodzenia ich skutków – wyjaśnia Leszek Świętalski.
Przedstawiciel ZGW RP podkreślił, że odpowiedź, którą związek otrzymał z MEN na pismo w sprawie oszacowania wielkości subwencji dla wybranych gmin, zgodnie z projektowanym podziałem (publikujemy ją w załączeniu), potwierdziła tylko ich przypuszczenia - gminy, które wcześniej racjonalizowały sieć szkół zostaną teraz ukarane .
- Potwierdza ona tylko, że gminy, które wcześniej myślały o racjonalizacji i nowoczesnym podejściu do edukacji zostaną teraz ukarane poprzez obniżenie ewentualnej wysokości dodatkowej subwencji. Resort chciałby na przykładzie tegorocznej subwencji dodatkowej dostosować te mechanizmy na przyszłość. To jest nieporozumienie. Powiedzmy wreszcie wprost, co finansuje rząd, a co samorząd i nie przerzucajmy się argumentami na to, co mamy, a czego nie mamy, jaki był wzrost dochodów itp. Jeżeli w niektórych gminach udział oświaty w wydatkach ogółem przekracza już 50, a nawet 60 proc., to trzeba przyznać, że jest to nieracjonalne. Na budynkach urzędów takich gmin należałoby zawiesić szyld, nie urząd gminy, tylko urząd ds. oświaty – skomentował Leszek Świętalski.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
-
oza
2019-08-13 21:13:43
Do iza: blebleble
-
iza
2019-08-13 15:01:38
Do Bernard+: W małych gminach urzędnicy są wielozadaniowi. Nie ma obawy nie nudzi im się. Wójt wszystkiego dopilnuje ; ). Mało zarobią, dużo zrobią.
-
mela
2019-08-12 22:57:09
mowa chyba o skorumpowanych gminnych sitwach