- W przedświątecznym tygodniu Związek Nauczycielstwa Polskiego miał się spotkać z Mirosławą Stachowiak-Różecką, szefową sejmowej komisji edukacji. Do spotkania nie doszło, a związkowcy są pewni, że to nie przypadek.
- Sami nauczyciele wcale nie są jednomyślni w ocenie Karty - są tacy, którzy "nie zamierzają za nią umierać". Zdecydowanie entuzjastami tego dokumentu nie są też samorządowcy.
- - Dzisiaj priorytetem z perspektywy samorządów jest zwiększenie subwencji oświatowej w taki sposób, aby przynajmniej wystarczała na wynagrodzenia nauczycieli – ocenia Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa.
Od kilku dni ZNP toczy medialną ofensywę w obronie Karty Nauczyciela. Przed kim chce ją bronić? Zdaniem związkowców, m.in. przed Mirosławą Stachowiak-Różecką, szefową sejmowej komisji edukacji. Związek wypomina jej słowa wypowiedziane w wywiadzie dla" Dziennika Gazety Prawnej", gdzie stwierdziła, że „nie warto umierać za kartę”.
- Najważniejsze jest, by nauczyciele sami zrozumieli, że jest to ustawa, która wcale im nie służy, ani ich nie chroni. Ale wyraźnie podkreślam: inicjatywa zmiany bądź likwidacji tego aktu prawnego leży po stronie nauczycieli – stwierdziła dla DGP Mirosława Stachowiak-Różecka.
ZNP okopuje się w stanowisku
Reakcji ZNP można się było spodziewać. Związkowcy na stronie internetowej organizacji opublikowali materiał pod wymownym tytułem „Nasza karta, nasze prawa”. Stwierdzają w nim, że Karta jest dziś jedynym w Polsce zbiorowym układem pracy, że wyrównuje szanse edukacyjne, zapewnia nauczycielom stabilizację i chroni edukację przed pełną komercjalizacją.
Czytaj: Podział części oświatowej subwencji ogólnej na rok 2020
- Karta Nauczyciela nie tylko nikomu nie szkodzi, ale wręcz przeciwnie – gwarantuje wysoką jakość nauczania, dlatego że ustawa zapewnia szkole i jej pracownikom pewną stabilizację pozwalającą im wykonywać swoje zadania niezależnie od koniunktury ekonomicznej i politycznej – argumentuje ZNP.
Związkowcy mieli nadzieję przekazać te argumenty osobiście Mirosławie Stachowiak-Różeckiej, ale planowane na 18 grudnia spotkanie nie doszło do skutku. Jak stwierdza na łamach "Głosu Nauczycielskiego" Sławomir Broniarz, lider ZNP, z informacji przekazanych przez sekretariat komisji edukacji do spotkania nie dojdzie też przed końcem roku.
- Ja w takie przypadki nie wierzę – komentuje prezes ZNP.
Czytaj: ZNP nie odpuszcza zmian w Karcie Nauczyciela, ale daje sobie więcej czasu
Potrzeba bardziej nowoczesnego dokumentu
Tyle że sami nauczyciele wcale nie są jednomyślni w ocenie Karty. Są tacy, którzy – podobnie jak szefowa sejmowej komisji – nie zamierzają za nią umierać.
- Karta Nauczyciela jako dokument nie przystaje do wyzwań, jakie stawia przed pedagogami i pedagożkami obecna rzeczywistość. Od momentu powstania w 1982 roku była wielokrotnie nowelizowana, dlatego też zawiera wiele zapisów archaicznych, niezrozumiałych, a często wewnętrznie sprzecznych – tak recenzuje ten dokument Fundacja Ja, Nauczyciel.
Zwraca uwagę, że zawarte w Karcie uregulowania nie obejmują w równym stopniu pracowników wszystkich placówek oświatowych, takich jak szkoły prowadzone przez podmioty inne niż samorząd terytorialny, a problem niejasnych uregulowań prawnych dotyczy również nauczycieli i nauczycielek przedszkoli, szkół artystycznych, niepublicznych i innych.
Fundacja podnosi ponadto, że nadal nie została uregulowana kwestia zakresu obowiązkowych czynności, wykonywanych przez nauczyciela w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy, co daje szerokie pole do "interpretacji i nadużyć".
- Potrzebujemy nowoczesnego, spójnego aktu prawnego, który zagwarantuje bezpieczeństwo i stabilność wszystkim pracownikom oświaty – stwierdzają członkowie Fundacji. Tym aktem – jak przekonują – miałby się stać Kodeks Oświatowy, przygotowany na drodze „szerokich konsultacji ze środowiskami edukacyjnymi”. Jak można się było spodziewać pomysł wzbudził wśród samych nauczycieli bardzo skrajne opinie – od wyrazów aprobaty po zarzuty, że cały temat jest „gierką pod publiczkę” i bez znaczącego podniesienia wynagrodzeń nie ma sensu w ogóle takich rozmów podejmować.
Samorządowcy trzecią stroną
Publicystycznym wymianom argumentów „za” i „przeciw” Karcie Nauczyciela przyglądają się z boku samorządowcy. W przeszłości niejeden już raz dawali oni wyraz swej krytycznej opinii na temat tego dokumentu.
- Karta nauczyciela powinna odejść do lamusa. Dobrzy nauczyciele muszą dobrze zarabiać, a karta w sposób fasadowy dba o wszystkich nauczycieli, czyli tak naprawdę nie dba o żadnego z nich – stwierdza Kordian Kolbiarz, burmistrz Nysy.
Czym innym jest jednak przekonanie, że tak powinno być, a czym innym, że faktyczne tak się stanie. Kiedy pytamy samorządowców o to, czy nadciąga koniec Karty Nauczyciela i dotychczasowych zasad wynagradzania nauczycieli, to żaden z naszych rozmówców nie wierzy w taki rozwój wypadków.
- Nie widzę politycznych szans na koniec Karty Nauczyciela. Słyszeliśmy o tym wielokrotnie na przestrzeni kilkunastu lat, ale na dyskusjach się kończyło. Zresztą dzisiaj priorytetem z perspektywy samorządów jest zwiększenie subwencji oświatowej w taki sposób, aby przynajmniej wystarczała na wynagrodzenia nauczycieli – komentuje Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa.
W zmiany nie wierzy także Jan Golba, burmistrz Muszyny i wieloletni prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP.
- W swoim długim stażu samorządowym nie dostrzegłem nigdy woli zmian rzeczywistych zmian. Te propozycje, które się pojawiały, to tylko kosmetyka – stwierdza Golba. - Zmianie powinna jednak ulec nie tylko Karta Nauczyciela, ale całe prawo oświatowe - dodaje.
- Te przepisy nas zabijają. Nie dają żadnej elastyczności. Te wszystkie uprawnienia nauczycieli byłyby niepotrzebne, gdyby stworzono właściwy system wynagrodzeń. Tymczasem utrzymujemy wciąż socjalistyczne rozwiązania przyjęte w minionej epoce i co gorsza - coraz bardziej mentalnie w tym tkwimy – komentuje burmistrz Muszyny.
Zdaniem Marcina Jakubowskiego, burmistrza Mińska Mazowieckiego rządzący mogą w przyszłym roku zdecydować się na zmiany w Karcie Nauczyciela, choć zastrzega, że byłyby to bardzo kontrowersyjne zmiany, mogące doprowadzić do kolejnej eskalacji konfliktów pomiędzy rządem, a nauczycielami.
- Jeżeli więc takie zmiany są planowane to zapewne dopiero po wyborach prezydenckich – uważa Jakubowski.
Nowy związek i kilka lat
Co ciekawe, to właśnie w tych pełnych niewiary samorządowcach sojusznika na rzecz zmian w Karcie Nauczyciela upatrują rzecznicy zmian tego dokumentu. W rozmowie z PortalSamorzadowy.pl Marek Mendel, członek rady Fundacji Ja, Nauczyciel, przypomina, że organizacja współpracowała przy projekcie Kwadratowego Stołu ze Związkiem Miast Polskich, będąc wówczas odpowiedzialną za stolik dotyczący pracowników oświaty. Zastrzega przy tym jednak, że podstawą do współpracy ze stroną samorządową nie może być założenie, że jedynym celem zmian w Karcie Nauczyciela ma być łatwiejsze zwalnianie z pracy pedagogów. Jak podkreśla, konieczne jest stworzenie nowych ram prawnych organizujących system oświaty w Polsce, chociażby przez scalenie ustawy o systemie oświaty z ustawą Prawo Oświatowe.
- Zakładamy dla naszych działań perspektywę 5-10 lat, przy czym za tym muszą iść pieniądze – mówi Marek Mendel. Jak zapowiada zabiegi o zmiany w Karcie prowadzone będą już pod szyldem związku zawodowego, bo takowy zamierzają powołać nauczyciele tworzący obecnie fundację.
- Trwają już prace nad statutem związku – mówi Marek Mendel.
- Naprawa szkolnictwa powinna zacząć się od naprawy zarządzania oświatą. Dzisiejszy chaos pogłębia sposób wyboru dyrektora szkoły. Nie wiadomo, kogo reprezentuje dyrektor. Ministra edukacji? Wójta? Związki zawodowe? Rodziców? Nauczycieli? A może kucharki szkolne? – ironicznie komentuje Robert Raczyński, wieloletni prezydent Lubina.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.