- Koronawirus nie odpuszcza, czego efektem czerwone plamy na mapie Polski i powrót do nauczania zdalnego w klasach I-III szkół podstawowych.
- W województwach lubuskim, mazowieckim, pomorskim i warmińsko-mazurskim minister edukacji i nauki wprowadził dla klas I-III nauczanie hybrydowe według nowych zasad.
- Dyrektorzy decydują, jak podzielić uczniów na uczących się zdalnie i stacjonarnie. To nowe podejście do kształcenia hybrydowego, które może utorować powrót starszych uczniów do szkoły.
Od poniedziałku 15 marca część rodziców uczniów klas I-III z województw lubuskiego, mazowieckiego, pomorskiego i w dalszym ciągu warmińsko-mazurskiego - ze względu na obostrzenia sanitarne - będzie musiała zostać ze swoimi pociechami w domu. Decyzje, kto konkretnie i na jak długo właśnie są w szkołach podejmowane.
- Tryb hybrydowy oznacza obecnie, że w szkole ma być maksymalnie 50 proc. uczniów. Zatem te zajęcia będą naprzemiennie stacjonarne i zdalne - tym krótkim zdaniem minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek wyjaśnił wczoraj, na czym teraz ma polegać kształcenie hybrydowe.
Uczniowie z psychologicznym wsparciem, ale nadal w trybie zdalnej nauki
Dzisiaj ukazało się rozporządzenie, dające dyrektorom podstawę do takiego działania. Minister ograniczył nim funkcjonowanie publicznych i niepublicznych szkół podstawowych w klasach I-III, wprowadzając im limit 50 proc. uczniów w placówce. Polega on na tym, że w okresie od 15 do 28 marca mają prowadzić zajęcia w taki sposób, że:
- nie więcej niż 50 proc. uczniów realizuje te zajęcia w szkole podstawowej, a co najmniej 50 proc. uczniów - z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość.
O pozostałych uczniach rozporządzenie mówi tylko tyle, że we wskazanym okresie funkcjonują oni na dotychczasowych zasadach. Utrzymano również zasady pracy placówek wychowania przedszkolnego. I zapewne zerówek.
50 na 50, czyli jak?
Zadanie podzielenia uczniów wyznaczono dyrektorom szkół, ponieważ - jak podkreślono w komunikacie MEiN - każdy dyrektor najlepiej zna specyfikę swej szkoły. To decyzja dyrektora, który ustali harmonogram prowadzenia zajęć, biorąc pod uwagę - w miarę możliwości - równomierne i naprzemienne rozdzielenie nauki na tryb zdalny i stacjonarny. Dyrektorzy dzielą zatem klasy i oddziały tak, jak uważają, gdyż każdy podział ma swoje złe i dobre strony.
W Szkole Podstawowej w Nowej Górze na Mazowszu, która ma cztery oddziały klas I-III, dwa oddziały będą pracowały w przyszłym tygodniu w szkole stacjonarnie, a dwa - zdalnie. Potem się wymienią.
- Dzielimy dzieci, bo - zgodnie z rozporządzeniem ministra - trzeba to zrobić. Ale w naszej szkole ograniczenie liczby uczniów do 50 proc. nie jest uzasadnione, ponieważ każda klasa ma swoje skrzydło - wyjaśnia Beata Rosiak, dyrektor Szkoły Podstawowej w Nowej Górze na Mazowszu.
Dodaje, że rodzice nie są z tego zadowoleni. Od razu przyszli pytać, czy będą mogli wypożyczyć z powrotem laptopy dla dzieci.
- Dzisiaj zatem jest wypożyczanie laptopów - mówi dyrektor Rosiak.
Podobnie, chociaż nie tak samo, ten podział będzie wyglądał w Szkole Podstawowej nr 12 w Warszawie, gdzie od 15 do 19 marca stacjonarnie będą się uczyły klasy I i II, a klasy III - zdalnie. Potem odwrotnie.
W Szkole Podstawowej nr 127 w Warszawie każda klasa będzie natomiast dzielona na pół. Nauczyciel poprowadzi lekcje w klasie i jednocześnie zdalnie - na teamsach z uczniami w domach. Po tygodniu - zmiana. Obecnie wychowawcy klas I-III podejmują decyzje, która grupa uczniów jako pierwsza będzie brała udział w zajęciach stacjonarnych, a która w zdalnych.
Z kolei Szkoła Podstawowa nr 3 w Lidzbarku Warmińskim, jak inne w tym mieście, będzie funkcjonowała zdalnie aż do 20 marca. Taką decyzję podjęły władze miasta - ze względu na to, że blisko 50 proc. mieszkańców choruje. Trzeba dodać, że szkoły na terenie województwa warmińsko-mazurskiego uczyły przez ostatnie dni zdalnie, a teraz obostrzenia miały być lekko poluzowane.
Dyrektor szkoły Anna Zalewska podkreśla, że wprowadzenie nauczania hybrydowego w przypadku Lidzbarka nie zmniejszyłoby zagrożenia przeniesienia zakażenia.
- Mimo że przestrzegamy wszystkich zasad higieny i stosujemy wszelkie wymogi sanitarne, uczniowie klas I-III i tak mieliby ze sobą kontakt, bo to małe dzieci i trudno je upilnować, by się z sobą nie kontaktowały - wyjaśnia.
I podkreśla, że jeśli sytuacja epidemiczna pozwoli, to ma warunki, by nauczyciel pracował jednocześnie z uczniami stacjonarnie w klasie i zdalnie z tymi w domach.
Dlatego, jeśli zdecyduje się na hybrydowe kształcenie zgodnie z rozporządzeniem, to tak, by przychodziły całe klasy - np. tylko pierwsze albo tylko drugie czy trzecie, ponieważ metodycznie to najlepsze rozwiązanie.
- Jestem nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej i wiem, jak wygląda praca z dziećmi w klasach I-III. Wiem też, ile potrzebują one uwagi i nie wyobrażam sobie, by pracować z np. 10 dziećmi zdalnie przy komputerze i 15 na żywo. To bardzo trudne - wyjaśnia Anna Zalewska.
Zwiastun zmian?
Minister Przemysław Czarnek, stanowiąc nowy sposób nauczania klas I-III w „czerwonych” regionach Polski, zmienił całe dotychczasowe znaczenie pojęcia kształcenia hybrydowego; wprowadził w lekkie osłupienie dyrektorów szkół i zapewne nauczycieli, bo oto ziściły się ich postulaty, by właśnie tak owo kształcenie wyglądało.
Od dawna bowiem - bodaj od kwietnia 2020 r. - dyrektorzy szkół i samorządowcy dopominali się samodzielności w podejmowaniu decyzji, wskazując, że tak naprawdę tylko na poziomie gminy, a przede wszystkim - szkoły, widać rozwiązać problemy działalności szkół i uczniów w pandemii. Obecne rozwiązanie, choć niedoskonałe, będzie testowane na klasach I-III; można mieć nadzieję, że wnioski pozwolą na - przynajmniej częściowe - rozwiązanie problemów uczniów klas starszych. Przecież one też mogłyby wrócić do szkoły.
Zatem - biorąc opisywaną decyzję ministra za dobrą monetę - należy liczyć, że niebawem doczekamy się takiej samej w sprawie powrotu uczniów klas starszych do szkoły, zwłaszcza klas ósmych i maturalnych.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.