- Nowy system awansu zawodowego nauczycieli nie zachęci ludzi młodych do zawodu nauczyciela; przeciwnie - może ich do niego nawet zniechęcić.
- Obecne zmiany są powierzchowne, tymczasem system awansu zawodowego wymaga zmian gruntownych.
- Wprowadzenie do ustawy kryteriów oceny pracy nauczycieli może prowadzić do usztywnienia systemu.
Dyskusja na temat wynagrodzeń dla nauczycieli przyćmiła dyskusję o samych zmianach w systemie awansu zawodowego. Tymczasem to one będą miały charakter trwały (a przynajmniej długookresowy), a nie zmiany w wynagrodzeniach nauczycieli. Bo te, jeśli wejdą w wersji oszczędnościowej, będą musiały ulec zmianie już u progu nowego 2023 r.
W związku z tym zapytaliśmy przedstawicieli dyrektorów szkół i organów prowadzących, co sądzą o tych zmianach - ponieważ to oni muszą zapewnić w szkołach pełne "obłożenie kadrowe", a w placówkach oświatowych - niezakłóconą ciągłość pracy.
Bez wpływu na kadry
Według Grzegorza Cichego, burmistrza Proszowic i jednocześnie przewodniczącego Unii Miasteczek Polskich, przewidziane w nowelizacji zmiany nie zachęcą ludzi młodych do pracy w zawodzie.
- Nowelizacja Karty nauczyciela to ruch w stronę rozwiązania tego problemu, ale jednak nie rozwiąże ona problemu braku kadr, bo tutaj decyduje pewna zmiana pokoleniowa i nastawienie młodych ludzi do rynku pracy. Oni mają bardziej sprecyzowane oczekiwania wobec pracodawców niż dawniej i mówią, jaką chcą mieć pracę i jaką płacę, a nie czekają, aż ten pracodawca im coś łaskawie zaproponuje... A zatem może się okazać, że dla absolwentów kierunków pedagogicznych bardziej atrakcyjna będzie praca w korporacjach czy sektorze prywatnym niż uczenie w szkole - wyjaśnia.
W jego opinii niemal na pewno będzie z tym problem w dużych miastach, w metropoliach. W mniejszych zaś ośrodkach, w Polsce powiatowej, będą chętni do wykonywania tego zawodu. Zwłaszcza chętne, bo dla młodych pań ta praca jest nadal atrakcyjna.
Burmistrz Proszowic krytycznym okiem spogląda też na wprowadzone nowelizacją kryteria oceny nauczycieli, które obecnie budzą takie kontrowersje, choć – jak podkreśla – w tej kwestii ma mieszane uczucia...
- Praca nauczycieli musi być oceniana przez dyrektorów szkół, organy prowadzące, kuratoria czy ministerstwo i dobrzy nauczyciele, niezależnie od przekonań politycznych, na pewno się obronią. Słuszna jest też idea, żeby osoby, które nie nadają się do zawodu, odsiewać już na pierwszym etapie (przy pierwszej ocenie po roku i dziewięciu miesiącach). Ale czy wprowadzanie dodatkowych kryteriów jest potrzebne? Chyba nie. Zawód nauczyciela i tak jest już mocno przeregulowany - wyjaśnia.
Pudrowanie systemu
Bożena Ratajczak, naczelnik Wydziału Edukacji w Ostródzie, również jest zdania, że zmiany w systemie awansu zawodowego nie wpłyną na poprawę sytuacji kadrowej w szkołach.
- Bo jaka to jest różnica, że teraz będą wszyscy stażyści i kontraktowi początkującymi nauczycielami? To tylko zmiana nazwy, bo i tak będą podlegali ocenie i egzaminowi, zanim zostaną nauczycielami - mówi.
Według niej nowy system awansu nie spowoduje, że młodzi ludzie spojrzą łaskawszym okiem na ten zawód, ponieważ nauczyciele chcą zarabiać przyzwoite pieniądze. A nowelizacja poprawia sytuację finansową młodych nauczycieli tylko w niewielkim stopniu.
- Te zmiany są tylko pudrowaniem problemu. Sprawiają wrażenie, że w awansie zawodowym nauczycieli coś się zmienia. Ale tak naprawdę nic się nie dzieje, bo żeby miało się cokolwiek zmienić, musiałoby dojść do gruntownej przebudowy systemu - mówi.
Jej zdaniem do zawodu powinni trafiać najbardziej zdolni ludzie, po zdaniu egzaminu państwowego - jak np. w służbie cywilnej - bo to praca z człowiekiem. Wyjątkowo odpowiedzialna. Nauczyciele powinni też dobrze zarabiać.
Kryteria nie są potrzebne
Ewa Wawrzak, dyrektor ZPS w Psarach, uważa, że wydłużenie stażu dla nauczycieli do trzech lat i dziewięciu miesięcy za takie pieniądze, jakie się proponuje, przyniesie odwrotny od zakładanego skutek.
- Młodzi ludzie będą się zniechęcać do zawodu już na samym początku. W zasadzie u nas już się tak stało. Jedna z pań zrezygnowała, uznając, że to zbyt długi okres pracy za wynagrodzenie, które gdzie indziej można osiągnąć bez żadnego wykształcenia - wyjaśnia.
Dyrektor Wawrzak źle też ocenia wprowadzenie kryteriów oceny nauczyciela (i dyrektora) do ustawy, bo z tymi różnie bywa.
- Ocena według wskazanych kryteriów przyniesie tylko ogrom pracy dla dyrektora. W niektórych przypadkach niektóre punkty są w ogóle niemożliwe do zrealizowania, więc nie będzie ona obiektywna w całym kraju. I znowu wszystko będzie zależne od człowieka, czyli tego, który będzie oceniał - stwierdza.
Jej zdaniem ocenianie pracy nauczyciela bez z góry narzuconych kryteriów, czyli tak jak jest teraz, pozostaje lepszym rozwiązaniem.
- Łatwiej zachować elastyczność w ocenianiu... Bo placówki są różne, funkcjonują w różnych miejscach i nauczycielowi pracującemu gdzieś w Polsce dużo łatwiej jest uzyskać ocenę dobrą niż temu, który uczy np. w Warszawie. Z drugiej strony: nie wszędzie jest możliwe spełnienie wszystkich obowiązkowych kryteriów, dlatego lepiej, żeby ich po prostu nie było. Bo niektórych się spełnić nie da... - podkreśla.
Nie czas na zmiany
Zdaniem Jolanty Gajęckiej, dyrektor SP nr 2 w Krakowie, te zmiany systemu to sztuka dla sztuki i najlepiej, żeby nie weszły w życie, bo spowodują tylko dodatkowe problemy.
- Jest pandemia, jest wojna... To naprawdę wymaga ogromnego wysiłku, a nie ruszania czegoś, co w miarę dobrze funkcjonuje. Naprawdę mamy większe problemy niż zajmowanie się awansem zawodowym - mówi. - Takie sprawy, jak system awansu zawodowego, można zostawić na czas, kiedy wszystko jest poukładane, dzieci są zaopiekowane, a proces wychowawczy - zapewniony. Wtedy można się zastanowić, co jeszcze zrobić, żeby podnieść jakość pracy nauczycieli.
Potrzebny awans po awansie
Przedstawiciele systemu oświaty negatywnie ocenili rezygnację projektodawcy z wprowadzenia jakichkolwiek rozwiązań, które mogłyby mobilizować nauczycieli dyplomowanych do rozwoju zawodowego. Takim pomysłem miały być specjalizacje I i II stopnia, które - według pomysłu resortu edukacji - dana osoba mogłaby robić po pięciu i dziesięciu latach pracy jako nauczyciel dyplomowany.
- Z doświadczeń po reformie Handkego (minister w rządzie Jerzego Buzka) wynikało, że taki dodatkowy motywator powinien się pojawić. Powinna być szansa na dalszy rozwój. Kiedy nauczyciel miał przed sobą cel, to wychodził ze skóry, by go osiągnąć: organizował konkursy, wydarzenia edukacyjne, integracyjne itd. Ale kiedy go osiągnął, przestawał to robić, bo nie miał motywacji... Ten rozwój w tym najwyższym stopniu awansu powinien być zatem możliwy - argumentuje Grzegorz Cichy.
- Stopnie specjalizacji powinny się pojawić, bo są dla osób, które chcą się rozwijać. Dobrze byłoby zatem, aby taka ścieżka istniała - wtóruje Bożena Ratajczak.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.