Pensje nauczycieli. Będą podwyżki, ale i większe pensum. Związkowcy niezadowoleni

- Ostateczna propozycja MEIN zaskoczyła związkowców. Wzrost wynagrodzeń nauczycieli ma być osiągnięty dzięki zwiększonej liczbie godzin w pracy – pensum o 4 godziny oraz dodatkowo 8 godzin dostępności nauczyciela w szkole.
- Zwiększenie pensum i godzin ma dotyczyć wszystkich nauczycieli – w tym również bibliotekarzy, nauczycieli świetlicowych, przedmiotowców i nauczycieli wczesnoszkolnych. Rodzaje aktywności w dodatkowych godzinach ma określać MEIN.
- Mimo zapowiedzi minister Przemysław Czarnek nie zdecydował się na powiązanie wynagrodzeń nauczycieli ze średnią krajową. Nauczyciele nie chcą też czekać na podwyżki do września przyszłego roku.
Druga, a właściwie trzecia już odsłona opracowanych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki zmian w systemie wynagradzania nauczycieli, którą kierownictwo resortu przekazało stronom samorządowej i społecznej na posiedzeniu komisji trójstronnej ds. statusu zawodowego nauczycieli, zaskoczyła wszystkich. I to na tyle, że wysłuchawszy jej związkowcy, musieli udać się na przerwę.
- Kiedy minister Czarnek przedstawił nam założenia zmian, zaległa całkowita cisza. I trzeba było zrobić 10-15-minutową przerwę, żeby dojść do siebie. Najbardziej zdumiona była Solidarność – opowiada Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Zobacz też: Proksa: MEiN pokazało brak szacunku. Broniarz: Pan Proksa rozczarowany?
Większa płaca, większa praca
Na posiedzeniu komisji okazało się bowiem, że propozycja znacznie odbiega od medialnych deklaracji ministra edukacji i nauki. I to zarówno, jeśli chodzi o powiązanie pensji nauczycielskich ze średnią krajową, jak i samego wzrostu wynagrodzeń, które ma się oprzeć na znaczącym wzroście tzw. pensum. Owszem, ministerstwo przewidziało znaczący wzrost wynagrodzeń nauczycieli, zgodnie z którym od 1 września 2022 r. przeciętne wynagrodzenie nauczyciela wyniesie (podajemy za MEiN, wszystkie kwoty brutto):
- 4 950 zł dla stażysty i nauczyciela kontraktowego (ten stopień ma zniknąć), czyli wzrośnie o 1412 zł w stosunku do obecnego (średniego) wynagrodzenia wynoszącego 3 538 zł dla stażysty i 3927 zł dla nauczyciela kontraktowego (wzrost o 1023 zł);
- 6400 zł dla nauczyciela mianowanego – wzrost o 1306 zł w stosunku do obecnych 5094 zł;
- 7 750 zł dla nauczyciel dyplomowanego – wzrost o 1240 zł w stosunku do obecnych 6510 zł,
ale kosztem wzrostu pensum o 4 godziny tygodniowo, czyli z co najmniej 18 godzin do 22.
Zdaniem Krzysztofa Baszczyńskiego przyniosłoby to bardzo złe skutki dla pracy szkół i samych nauczycieli, bo na przykład nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej musieliby szukać dodatkowych godzin poza klasą, z którą pracują, dlatego że czas pracy ucznia w szkole to właśnie 18 godzin.
- Przy tak wysokim pensum znaczna część osób będzie pracowała poniżej wymaganej liczby godzin, co może oznaczać groźbę utraty stosunku pracy. W konsekwencji część pójdzie "na zieloną trawę", a część będzie zbierała godziny w innych placówkach. Jeżeli to się nazywa podwyżką, to ja dziękuję – komentuje przedstawiciel ZNP.
MEiN przewidział jednak 3-letni okres przejściowy, dający możliwość elastycznego przechodzenia na nowy system, co oznacza, że resort zakłada redukcję etatów. O jaką liczbę nauczycieli może chodzić, trudno powiedzieć. Liczba godzin pracy nauczycieli wzrośnie wprawdzie o 22 proc., ale, jak na konferencji prasowej zapewniał minister, pensum zwiększy się tylko o jedną godzinę, bo już dzisiaj każdy nauczyciel ma średnio trzy godziny ponadwymiarowe.
Do zwiększonego pensum ministerstwo proponuje dołożyć jeszcze 8 godzin pracy tygodniowo w szkole, a więc godzin, w których nauczyciel byłby dostępny. Byłyby to tzw. godziny rejestrowane – przeznaczone np. spotkania i indywidualne rozmowy z rodzicami, konsultacje z uczniami, wycieczki szkolne, doraźne zajęcia i aktywności związane np. z przygotowaniem akademii, wolontariatem, organizacją i opieką nad uczniami podczas np. dyskotek, rady pedagogiczne.
Zwiększenie pensum i godzin ma dotyczyć wszystkich nauczycieli – w tym również bibliotekarzy, nauczycieli świetlicowych, przedmiotowców i nauczycieli wczesnoszkolnych. Wyjątkiem są tu nauczyciele przedszkolni.
– Zwróciłem uwagę ministrowi, że w ten sposób odbiera uprawnienia radom pedagogicznym, bo to one określają w statucie, co nauczyciel ma robić poza pensum – mówi Krzysztof Baszczyński.
To nie jest podwyżka
Nauczyciele skupieni w związkach zawodowych nie widzą w tych zmianach podwyżki wynagrodzeń.
- Wyliczyliśmy to bardzo precyzyjnie. Jeśli zwiększy się o 4 godziny pensum, to oznacza, że w godzinach ponadwymiarowych nauczyciel dostanie w granicach 960 zł miesięcznie. Do tego likwidacja socjalu w dotychczasowym kształcie – to kolejne prawie 140 zł, ujednolicony dodatek wiejski w wysokości 300 zł, dodatek na staż. To niepoważna propozycja – stwierdził prezes Baszczyński.
Przedstawiciel ZNP podkreślił, że z systemu zniknął również dodatek wyrównawczy, a pojęcie "średniego wynagrodzenia" zostało zamienione na "wynagrodzenie przeciętne". Nie wiadomo, jakie to ma mieć przełożenie na środki, które będzie otrzymywał samorząd, dlatego że zgodnie z Kartą Nauczyciela samorząd zabezpiecza środki na średnie wynagrodzenie.
- Obawiamy się, że przez to pracownik zostanie na minimalnym wynagrodzeniu zasadniczym i minimalnych dodatkach – wyjaśnia.
Według wyliczeń MEiN od 1 września przyszłego roku wynagrodzenia zasadnicze przedstawiałyby się następująco:
- 4010 zł zarabiałby stażysta (i nauczyciel kontraktowy) - obecnie ich pensje zasadnicze wynoszą 2949 zł i 3034 zł (wzrost odpowiednio o 1061 zł i 976 zł);
- 4540 zł miałby zarobić nauczyciel mianowany, który obecnie ma 3445 zł wynagrodzenia zasadniczego (wzrost o 1095 zł);
- 5040 zł zarabiałby nauczyciel dyplomowany - obecnie jest to 4046 zł, czyli jego pensja zasadnicza wzrosłaby o kwotę 994 zł.
Podwyżki potrzebne już od stycznia
Według Krzysztofa Baszczyńskiego zaproponowane zmiany w wynagrodzeniach nauczycieli nie mają charakteru systemowego. Powielają jedynie to, co jest dzisiaj w Karcie Nauczyciela.
- Oznacza to, że politycy, jak dotychczas, będą ustalać kwotę bazową i od tego będzie zależał wzrost wynagrodzeń. Wbrew zapowiedziom ministra system wynagrodzeń znowu nie został oparty na średniej krajowej, co od dawna postulujemy. I to budzi nasz zdecydowany sprzeciw – tłumaczy Krzysztof Baszczyński.
ZNP nie wie, czy będzie uczestniczyć w kolejnym spotkaniu zespołu, które ma się odbyć 20 października. Do 8 października strony mają czas, by przedstawić opinie w sprawie proponowanych zmian. ZNP zdecyduje o tym już 2 października, chociaż nie będzie to łatwe.
- Na to wszystko trzeba jeszcze nałożyć rewolucję w awansie zawodowym, która wg pana ministra jest już przesądzona. A przecież myśmy w ogóle w tym nie uczestniczyli. Żadnego związku tam nie było. Powiedzieliśmy, że najpierw trzeba załatwić sprawy wynagrodzenia – zapowiedział.
Baszczyński podkreślił, że obecnie najistotniejsze są podwyżki już od 1 stycznia 2022 r., ponieważ ludzie nie wytrzymają kolejnego roku oczekiwania na wzrost wynagrodzeń.
- Zapytaliśmy o to ministra Czarnka podczas spotkania, bo dzisiaj kwota bazowa jest zamrożona, co oznacza, że możemy zapomnieć o podwyżkach. Ale to pytanie pozostało bez odpowiedzi – stwierdził.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
-
Agata
2022-02-17 15:41:45
O, ja tez obecnie studiuje na WSKZ-ecie. Mnie zawsze pasjonowała praca z dziećmi. Powoli kończę drugi semestr z oligofrenopedagogiki i mogę z czystym sumieniem polecić zarówno sam kierunek jak i uczelnie 😊
-
Anna
2021-12-28 09:04:46
Sama zdecydowłąm się po fizyce zrobić jeszcze chemie podyplomowo na WSKZ. Kierunek trwał 3 semestry (wyszło około 1,5 roku). Szybko udało mi się dobrać dodatkowe godziny w szkole w której uczyłam :)
-
do super edukatora
2021-10-05 22:43:31
studia podyplomowe z matematyki trwają oficjalnie trzy semestry a w praktyce to 10 zjazdów zdalnych internetowych od pażdziernika do konca czerwca to sie liczy jako 2 semestry a trzeci semestr to 2 zjazdy w lipcu i lipiec liczony jest jako semestr. Można popatrzeć na internecie na ofertę wyższych ... rozwiń