Jest pani zdziwiona decyzją prezydenta Dudy, który podpisał ustawy wprowadzające reformę edukacji?
Była minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska: – Absolutnie nie. Byłabym zdziwiona, gdyby prezydent podjął inną decyzję. Jestem przekonana, że to nie jest samodzielna decyzja prezydenta, to samodzielna decyzja Jarosława Kaczyńskiego.
Pojawia się pytanie, dlaczego prezydent zwlekał z podpisem do ostatniej chwili.
– To bardzo dobre pytanie. Wcześniej pojawiały się spekulacje, że z politycznego punktu widzenia PiS chce obciążyć tą ustawą samorządy, chce wplątać samorządy w jej skutki, w chaos, który ta ustawa będzie ze sobą niosła. Z tego punktu widzenia czekanie trzy tygodnie na złożenie podpisu, jest stworzeniem samorządom jeszcze trudniejszej sytuacji, niż mogłyby mieć jeszcze trzy tygodnie temu.
Dlaczego?
– Samorządy do końca lutego muszą podjąć decyzję o przekształcaniu, likwidacji szkół. Decyzje z wszystkim tym, co ma się stać ze szkołami pod opieką samorządów po 1 września, muszą być podjęte do końca lutego. Samorządy wcześniej mogły robić różne przymiarki, co zrobią z poszczególnymi szkołami, ale nie mogły podejmować żadnych wiążących decyzji, bo musiały czekać na ustawę. Mogą to zrobić dopiero dzisiaj.
Czytaj też: Reforma oświaty ma dać ksenofobiczno-nacjonalistycznego absolwenta
To znaczy, że jednym z celów ustawy jest utrudnienie życia samorządom?
– Według mnie sprawdzają się polityczne spekulacje mówiące o tym, że chodzi m.in. o wciągnięcie w pułapkę samorządy. Czekanie trzy tygodnie jest kolejnym dowodem na próbę utrudniania życia samorządom. Bo jeśli prezydent chciał tę ustawę podpisać, powinien był to zrobić trzy tygodnie temu. Samorządy miałyby trzy tygodnie więcej, co nie jest bez znaczenia, że do końca lutego zostało zaledwie kilka tygodni.
A jak pani ocenia mianowanie w Kancelarii Prezydenta doradcy, który ma pilnować wprowadzenia tej reformy?
– Od dawna krążyły informacje, że tak naprawdę za tą reformą stoi prof. Andrzej Waśko i prof. Legutko, a minister Zalewska ma jedynie technicznie tę całą rzecz przeprowadzić. Dlatego nie jestem za bardzo zdziwiona tym, że prof. Waśko wyszedł na powierzchnię pod postacią doradcy prezydenta.
Natomiast sam fakt, że ten doradca jest powołany, ma też funkcjonować specjalny zespół w ministerstwie edukacji pokazuje, że rząd i całe środowisko PiS postanowiło wprowadzenie tej reformy zarządzić tak, jakby mieli do czynienia z sytuacją kryzysową. Przecież prezydent podpisuje bardzo wiele ustaw i one spokojnie wchodzą w życie. Tutaj nagle są stosowane nadzwyczajne środki, jakby to była nagła, kryzysowa sytuacja.
Świadczy to o tym, że PiS zdaje sobie sprawę, jakie ryzyka niesie ta ustawa i jak wielki chaos może powodować.
A jak mogą wyglądać relacje minister edukacji z prezydenckim doradcą?
– Tak po ludzku to minister Zalewskiej, choć nie jest ministrem edukacji z moich marzeń, nie zazdroszczę tego nadzorcy z Kancelarii Prezydenta. Bo jest to ktoś, kto został powołany do tego, by pilnować samą minister i jej zespół. Przewiduję, choć oczywiście nie będziemy o tym wiedzieć, bardzo duże kłopoty w momencie, kiedy reforma będzie wprowadzana. Tam jest bardzo dużo raf i rodziło to będzie napięcia na linii rząd-Kancelaria Prezydenta i rozdrobnienie odpowiedzialności, przerzucanie się winami.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.