Partnerzy portalu

Przedstawiciele środowiska nauczycielskiego nie wierzą minister Zalewskiej

Przedstawiciele środowiska nauczycielskiego nie wierzą minister Zalewskiej
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022
Na ponad 1000 zł Maciej Kopeć, wiceminister edukacji narodowej, oszacował wzrost płac, który ma stać się udziałem nauczycieli już od nowego roku szkolnego. Informacja, którą podał na piątkowym posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji i Młodzieży, nie przekonała uczestniczących w obradach przedstawicieli związków zawodowych - Związku Nauczycielstwa Polskiego, oświatowej „Solidarności” oraz Forum Związków Zawodowych. Nie dość, że krytykowali oni MEN za przyjęcie rozwiązań, które nie odpowiadają na ich postulaty, to jeszcze stwierdzili, że nie wierzą w obietnice resortu. I poprosili Komisję o wsparcie w próbie umówienia się z premierem, w celu potwierdzenia, że takie środki w budżecie istnieją.
  • Żaden postulat w sprawie zmiany systemu wynagradzania nauczycieli nie został spełniony - twierdzą związkowcy.
  • Zaproponowane podwyżki dla nauczycieli wymagają licznych zmian w obowiązujących przepisach.
  • Nauczyciele żądają potwierdzenia, że obiecywane przez minister Annę Zalewską podwyżki mają pokrycie w budżecie.

Informacja, jaką przedstawił minister Maciej Kopeć w Sejmie nie była nowa. Od kilku już dni w przestrzeni medialnej, a zwłaszcza w środowisku oświatowym krążą informacje, które upubliczniła minister Anna Zalewska. Wśród nich dwie koronne - „Deklaracja na rzecz edukacji przyszłości” oraz „List do nauczycieli i dyrektorów szkół”, z którym to - według informacji, jaką na poprzednim posiedzeniu komisji przekazywał dwa dni wcześniej Krzysztof Baszczyński, nauczyciele musieli się obowiązkowo zapoznać.

Czytaj też: Kompetencje kuratora oświaty. Jest miejsce na współpracę z samorządem?

Wzrost płac plus dodatków (w pamięci)

Minister punkt po punkcie referował te dokumenty odsyłając posłów i licznie zgromadzonych na sali przedstawicieli strony samorządowej i społecznej do kolejnych słupków i wykresów, które wyświetlał na ekranie. Poinformował, że wśród ponad 700 tys. nauczycieli zaledwie 4 proc. stanowią stażyści, 15 proc. nauczyciele kontraktowi, a 20 proc. mianowani, natomiast około 60 proc, to nauczyciele dyplomowani. Blisko 600 tys. nauczycieli jest zatrudnionych na Karcie Nauczyciela, a reszta to nauczyciele zatrudnieni na podstawie przepisów kodeksu pracy.

Po tym wstępie minister Kopeć skupił się na podwyżkach nauczycieli dyplomowanych, u których tylko 60 proc. pensji stanowi wynagrodzenie zasadnicze, wynikające z minimalnej stawki. Na tej podstawie wyliczył, że łączna kwota podwyżek obiecanych przez minister Annę Zalewską, które mają być wypłacane po 1 września wyniesie 508 zł - bez dodatków. Wliczając w to zaś kwotę waloryzacji, mamy 548 zł. Natomiast z dodatkami będzie to kwota 818 zł, a jeśli policzyć wzrost od waloryzacji, która nastąpiła w 2017 r. to aż 883 zł.

Czytaj też: Ministerstwo Edukacji Narodowej apeluje do samorządowców, by wypłacali nauczycielom podwyżki

W przypadku stażystów będzie to relatywnie więcej, choć nominalnie mniej - 371 zł, ale oni dostaną po 1000 zł jednorazowego wsparcia w każdym roku pracy (staż trwa dwa lata). Oczywiście, gdzieś między tymi wartościami znajdą się nauczyciele kontraktowi i mianowani.

Równanie z kilkoma niewiadomymi

Co składa się na kwotę podwyżki? Według przedstawiciela MEN to proste: podwyżka od 1 kwietnia 2018 r. w wysokości 5 proc. (średnio 168 zł), od 1 stycznia 2019 r. o kolejne o 5,5 proc. (średnio 166 zł - ona już była, ale nauczyciele jej jeszcze nie dostali) oraz od 1 września 2019 r. wzrost o kolejne 5 proc. - 174 zł, co w sumie daje 16,1 proc., a więc wzrost pensji o 508 zł u nauczycieli dyplomowanych. Pod jednym jednak warunkiem - jeśli uda się zmienić kilka ustaw, bo ostatnia podwyżka z września jest ustawowo zagwarantowana dopiero od 1 stycznia 2020 r. Kolejne wzrosty wynagrodzeń na poszczególnych stopniach awansu (grupach zaszeregowania) mają wygenerować dodatkowe płatne godziny (po 1 tygodniowo do dyspozycji dyrektora szkoły) oraz - co bardzo istotne - wprowadzenie nagrody za wyróżniającą pracę (znane jako nauczycielskie 500 Plus), która ma być dostępna dla nauczycieli wszystkich szczebli awansu, a więc nauczycieli kontraktowych, mianowanych i dyplomowanych, i to już od 2020 r. Oczywiście czasowo. I tu jednak najpierw mają zajść zmiany legislacyjne, bo według obowiązujących przepisów dodatek ten ma przysługiwać wyłącznie nauczycielom dyplomowanym i to od 2022 r.

- Dla nauczyciela będzie to dodatkowym bodźcem, bo z jednej strony uzyska gratyfikację w postaci dodatku za wyróżniającą pracę, z drugiej znajdzie się szybciej na kolejnym stopniu awansu zawodowego, co wpłynie również na wzrost jego wynagrodzenia - podkreślał minister Maciej Kopeć.  

Przyznał przy tym, że przedstawione propozycje wymagają zmian legislacyjnych, przede wszystkim w Karcie Nauczyciela oraz zmian w budżecie. Ale to praktycznie jest przesądzone.

I właśnie w te zapewnienia przedstawiciele nauczycielskich związków zawodowych nie wierzą. W czasie spotkania nie tylko podnosili, że zaproponowane podwyżki płac nie odpowiadają oczekiwaniom nauczycieli, ale nie rozwiązują problemu, ponieważ nie zmieniają archaicznego systemu ich wynagradzania opartego na płacy zasadniczej i dodatkach.

Porozumienie bez porozumienia

Reprezentujący Krajową Sekcję Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Roman Laskowski, podkreślał, że żadna kwotowa waloryzacja wynagrodzeń nie satysfakcjonuje związku.

- Od początku rozmów z tym rządem Solidarność optowała za zmianą systemu wynagradzania. Obecnie likwidowane są jedne dodatki, a w ich tworzy się kolejne. Zapytam, który nauczyciel dostaje wszystkie dodatki? Żaden. Kto będzie pracował w tym zawodzie, jeśli już teraz są z tym olbrzymie problemy? Zespół ds. płac nie spełnił swojej roli i obecna „deklaracja” wykazuje, jak dużo rzeczy jest jeszcze do zrobienia - stwierdził.

Tadeusz Pisarek z Forum Związków Zawodowych podkreślał, że w ramach negocjacji o zarobkach z panią minister odbyło się kilkanaście spotkań i żaden z postulatów związkowych nie został zrealizowany.

- To jest naprawdę kompromitujące, żeby nauczyciel, który ma rozwijać młodzież zarabiał od 1500 do 2000 zł. Nie może być tak, że nauczyciel stażysta otrzymuje połowę średniego wynagrodzenia, a nauczyciel dyplomowany z 20-letnim stażem 71 proc. Nie jestem przeciwko PiS czy pani Zalewskiej, ale efekt waszych podwyżek jest następujący: podwyżka zaproponowana na 2019 r, stała się obniżką w stosunku do średniej krajowej - i to trzeba wziąć pod uwagę. Nauczyciel żyje teraz i teraz wydaje pieniądze - podkreślił.

Dodał też, że podwyżka kwotowa w wysokości 1000 zł dla każdego nauczyciela, którą zaproponowało Forum lepiej załatwiłyby problem. Podwyżkę o tysiąc złotych, ale w kwocie zasadniczego wynagrodzenia postulował również ZNP. To jednak - według wyliczeń ministra oznaczałoby 7433 zł dla nauczyciela dyplomowanego w 2019 r., na co ministerstwo nie mogło się zgodzić.   

- Te dzisiejsze deklaracje, to znowu tylko deklaracje. Mówienie o drugiej transzy podwyżek bez zmiany w budżecie to są gruszki na wierzbie. I o tym chcemy rozmawiać z premierem, a nie z minister Anną Zalewską, osobom, która przed strajkiem w 2017 omamiła część środowiska - mówiąc wtedy - pracujemy nad zmianą statusu nauczycieli, nauczyciele będą zadowoleni. To sprawiło, że dzisiaj nauczyciele nie wierzą w te podwyżki - mówił Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Poinformował posłów, że nie było przełomu w negocjacjach z ministerstwem, ponieważ w żadnym momencie pani minister nie dodała ani złotówki do swoich pierwotnych propozycji. I poprosił wsparcie w zorganizowaniu spotkania z premierem, ponieważ to najwyższy czas, żeby pewne rzeczy wyjaśnić i sprostować.

Czytaj też: PiS wspólnie z "Solidarnością" powoła zespół rządowo-związkowy

Wołanie o pomoc

- Próbujemy się z nim spotkać, ale bezskutecznie - a problem jest poważny, bo w oświacie grozi strajk. I my nauczyciele chcemy zrobić wszystko, abyśmy nie musieli korzystać z tej najbardziej drastycznej formy - apelował.

Co było potem, tego dla dobra dialogu między nauczycielami a ministerstwem lepiej nie przytaczać. Dostało się również samorządowcom, którzy podkreślali, że subwencja z ledwością pokrywa wydatki na wynagrodzenia nauczycieli i gminy muszą dokładać. Padały różne argumenty od wzniosłych po bardzo przyziemne. Dość powiedzieć, że jak zwykle zdania były mocno podzielone, zwłaszcza wśród posłów. I każdy pozostał przy swoim, mimo że posiedzenie Komisji trwało blisko cztery godziny.

TAGI
KOMENTARZE10

  • XYZ 2019-03-01 17:40:45
    Dziwię się że tak inteligentna osoba Etos nie załapała się na taką fuchę jak bycie nauczycielem, nic nie robisz płacą ci za ferie,święta, wakacje.Siedzisz pijesz kawę a kasa leci, popatrz taką okazję przegapiłeś .A poważnie nie wiesz człowieku o czym piszesz, najpierw się dowiedz a później się publ...icznie wypowiadaj.  rozwiń
  • Ktoś 2019-02-26 21:02:45
    Do Etos: To zapraszam na te 45 minut i proszę spokojnie wypić herbatę i skorzystać z toalety podczas przerwy kiedy trzeba być na dyżurze, a te sławetne 18 h to między bajki... i wolne ferie również
  • Rysiek 2019-02-26 18:48:49
    Racja. I nawet nie ma kiedy z toalety skorzystać. Konczy sie lekcja ,nalwzy wymienic dzienniki i pędem na dyżur bo dyrekcja już stoi i sprawdza.

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!