Przedstawiciele środowiska nauczycielskiego nie wierzą minister Zalewskiej

- Żaden postulat w sprawie zmiany systemu wynagradzania nauczycieli nie został spełniony - twierdzą związkowcy.
- Zaproponowane podwyżki dla nauczycieli wymagają licznych zmian w obowiązujących przepisach.
- Nauczyciele żądają potwierdzenia, że obiecywane przez minister Annę Zalewską podwyżki mają pokrycie w budżecie.
Informacja, jaką przedstawił minister Maciej Kopeć w Sejmie nie była nowa. Od kilku już dni w przestrzeni medialnej, a zwłaszcza w środowisku oświatowym krążą informacje, które upubliczniła minister Anna Zalewska. Wśród nich dwie koronne - „Deklaracja na rzecz edukacji przyszłości” oraz „List do nauczycieli i dyrektorów szkół”, z którym to - według informacji, jaką na poprzednim posiedzeniu komisji przekazywał dwa dni wcześniej Krzysztof Baszczyński, nauczyciele musieli się obowiązkowo zapoznać.
Czytaj też: Kompetencje kuratora oświaty. Jest miejsce na współpracę z samorządem?
Wzrost płac plus dodatków (w pamięci)
Minister punkt po punkcie referował te dokumenty odsyłając posłów i licznie zgromadzonych na sali przedstawicieli strony samorządowej i społecznej do kolejnych słupków i wykresów, które wyświetlał na ekranie. Poinformował, że wśród ponad 700 tys. nauczycieli zaledwie 4 proc. stanowią stażyści, 15 proc. nauczyciele kontraktowi, a 20 proc. mianowani, natomiast około 60 proc, to nauczyciele dyplomowani. Blisko 600 tys. nauczycieli jest zatrudnionych na Karcie Nauczyciela, a reszta to nauczyciele zatrudnieni na podstawie przepisów kodeksu pracy.
Po tym wstępie minister Kopeć skupił się na podwyżkach nauczycieli dyplomowanych, u których tylko 60 proc. pensji stanowi wynagrodzenie zasadnicze, wynikające z minimalnej stawki. Na tej podstawie wyliczył, że łączna kwota podwyżek obiecanych przez minister Annę Zalewską, które mają być wypłacane po 1 września wyniesie 508 zł - bez dodatków. Wliczając w to zaś kwotę waloryzacji, mamy 548 zł. Natomiast z dodatkami będzie to kwota 818 zł, a jeśli policzyć wzrost od waloryzacji, która nastąpiła w 2017 r. to aż 883 zł.
Czytaj też: Ministerstwo Edukacji Narodowej apeluje do samorządowców, by wypłacali nauczycielom podwyżki
W przypadku stażystów będzie to relatywnie więcej, choć nominalnie mniej - 371 zł, ale oni dostaną po 1000 zł jednorazowego wsparcia w każdym roku pracy (staż trwa dwa lata). Oczywiście, gdzieś między tymi wartościami znajdą się nauczyciele kontraktowi i mianowani.
Równanie z kilkoma niewiadomymi
Co składa się na kwotę podwyżki? Według przedstawiciela MEN to proste: podwyżka od 1 kwietnia 2018 r. w wysokości 5 proc. (średnio 168 zł), od 1 stycznia 2019 r. o kolejne o 5,5 proc. (średnio 166 zł - ona już była, ale nauczyciele jej jeszcze nie dostali) oraz od 1 września 2019 r. wzrost o kolejne 5 proc. - 174 zł, co w sumie daje 16,1 proc., a więc wzrost pensji o 508 zł u nauczycieli dyplomowanych. Pod jednym jednak warunkiem - jeśli uda się zmienić kilka ustaw, bo ostatnia podwyżka z września jest ustawowo zagwarantowana dopiero od 1 stycznia 2020 r. Kolejne wzrosty wynagrodzeń na poszczególnych stopniach awansu (grupach zaszeregowania) mają wygenerować dodatkowe płatne godziny (po 1 tygodniowo do dyspozycji dyrektora szkoły) oraz - co bardzo istotne - wprowadzenie nagrody za wyróżniającą pracę (znane jako nauczycielskie 500 Plus), która ma być dostępna dla nauczycieli wszystkich szczebli awansu, a więc nauczycieli kontraktowych, mianowanych i dyplomowanych, i to już od 2020 r. Oczywiście czasowo. I tu jednak najpierw mają zajść zmiany legislacyjne, bo według obowiązujących przepisów dodatek ten ma przysługiwać wyłącznie nauczycielom dyplomowanym i to od 2022 r.
- Dla nauczyciela będzie to dodatkowym bodźcem, bo z jednej strony uzyska gratyfikację w postaci dodatku za wyróżniającą pracę, z drugiej znajdzie się szybciej na kolejnym stopniu awansu zawodowego, co wpłynie również na wzrost jego wynagrodzenia - podkreślał minister Maciej Kopeć.
Przyznał przy tym, że przedstawione propozycje wymagają zmian legislacyjnych, przede wszystkim w Karcie Nauczyciela oraz zmian w budżecie. Ale to praktycznie jest przesądzone.
I właśnie w te zapewnienia przedstawiciele nauczycielskich związków zawodowych nie wierzą. W czasie spotkania nie tylko podnosili, że zaproponowane podwyżki płac nie odpowiadają oczekiwaniom nauczycieli, ale nie rozwiązują problemu, ponieważ nie zmieniają archaicznego systemu ich wynagradzania opartego na płacy zasadniczej i dodatkach.
Porozumienie bez porozumienia
Reprezentujący Krajową Sekcję Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Roman Laskowski, podkreślał, że żadna kwotowa waloryzacja wynagrodzeń nie satysfakcjonuje związku.
- Od początku rozmów z tym rządem Solidarność optowała za zmianą systemu wynagradzania. Obecnie likwidowane są jedne dodatki, a w ich tworzy się kolejne. Zapytam, który nauczyciel dostaje wszystkie dodatki? Żaden. Kto będzie pracował w tym zawodzie, jeśli już teraz są z tym olbrzymie problemy? Zespół ds. płac nie spełnił swojej roli i obecna „deklaracja” wykazuje, jak dużo rzeczy jest jeszcze do zrobienia - stwierdził.
Tadeusz Pisarek z Forum Związków Zawodowych podkreślał, że w ramach negocjacji o zarobkach z panią minister odbyło się kilkanaście spotkań i żaden z postulatów związkowych nie został zrealizowany.
- To jest naprawdę kompromitujące, żeby nauczyciel, który ma rozwijać młodzież zarabiał od 1500 do 2000 zł. Nie może być tak, że nauczyciel stażysta otrzymuje połowę średniego wynagrodzenia, a nauczyciel dyplomowany z 20-letnim stażem 71 proc. Nie jestem przeciwko PiS czy pani Zalewskiej, ale efekt waszych podwyżek jest następujący: podwyżka zaproponowana na 2019 r, stała się obniżką w stosunku do średniej krajowej - i to trzeba wziąć pod uwagę. Nauczyciel żyje teraz i teraz wydaje pieniądze - podkreślił.
Dodał też, że podwyżka kwotowa w wysokości 1000 zł dla każdego nauczyciela, którą zaproponowało Forum lepiej załatwiłyby problem. Podwyżkę o tysiąc złotych, ale w kwocie zasadniczego wynagrodzenia postulował również ZNP. To jednak - według wyliczeń ministra oznaczałoby 7433 zł dla nauczyciela dyplomowanego w 2019 r., na co ministerstwo nie mogło się zgodzić.
- Te dzisiejsze deklaracje, to znowu tylko deklaracje. Mówienie o drugiej transzy podwyżek bez zmiany w budżecie to są gruszki na wierzbie. I o tym chcemy rozmawiać z premierem, a nie z minister Anną Zalewską, osobom, która przed strajkiem w 2017 omamiła część środowiska - mówiąc wtedy - pracujemy nad zmianą statusu nauczycieli, nauczyciele będą zadowoleni. To sprawiło, że dzisiaj nauczyciele nie wierzą w te podwyżki - mówił Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Poinformował posłów, że nie było przełomu w negocjacjach z ministerstwem, ponieważ w żadnym momencie pani minister nie dodała ani złotówki do swoich pierwotnych propozycji. I poprosił wsparcie w zorganizowaniu spotkania z premierem, ponieważ to najwyższy czas, żeby pewne rzeczy wyjaśnić i sprostować.
Czytaj też: PiS wspólnie z "Solidarnością" powoła zespół rządowo-związkowy
Wołanie o pomoc
- Próbujemy się z nim spotkać, ale bezskutecznie - a problem jest poważny, bo w oświacie grozi strajk. I my nauczyciele chcemy zrobić wszystko, abyśmy nie musieli korzystać z tej najbardziej drastycznej formy - apelował.
Co było potem, tego dla dobra dialogu między nauczycielami a ministerstwem lepiej nie przytaczać. Dostało się również samorządowcom, którzy podkreślali, że subwencja z ledwością pokrywa wydatki na wynagrodzenia nauczycieli i gminy muszą dokładać. Padały różne argumenty od wzniosłych po bardzo przyziemne. Dość powiedzieć, że jak zwykle zdania były mocno podzielone, zwłaszcza wśród posłów. I każdy pozostał przy swoim, mimo że posiedzenie Komisji trwało blisko cztery godziny.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
-
XYZ
2019-03-01 17:40:45
Dziwię się że tak inteligentna osoba Etos nie załapała się na taką fuchę jak bycie nauczycielem, nic nie robisz płacą ci za ferie,święta, wakacje.Siedzisz pijesz kawę a kasa leci, popatrz taką okazję przegapiłeś .A poważnie nie wiesz człowieku o czym piszesz, najpierw się dowiedz a później się publ... rozwiń
-
Ktoś
2019-02-26 21:02:45
Do Etos: To zapraszam na te 45 minut i proszę spokojnie wypić herbatę i skorzystać z toalety podczas przerwy kiedy trzeba być na dyżurze, a te sławetne 18 h to między bajki... i wolne ferie również
-
Rysiek
2019-02-26 18:48:49
Racja. I nawet nie ma kiedy z toalety skorzystać. Konczy sie lekcja ,nalwzy wymienic dzienniki i pędem na dyżur bo dyrekcja już stoi i sprawdza.