Stowarzyszenia poprowadzą szkoły wiejskie?

Z raportu przygotowanego przez Związek Gmin Wiejskich RP wynika, że choć samorządy wiejskie otrzymują zwiększoną subwencję oświatową, to i tak muszą dopłacać do niej ze środków własnych, robi tak ponad 95 proc. samorządów wiejskich. - Wielkość luki finansowej sięga od 3 do 18 proc. całego budżetu gmin oraz od 12 do 52 proc. wszystkich wydatków na oświatę. Subwencja oświatowa pokrywa od 78 do 48 proc. potrzeb - przypomniał podczas debaty wójt podczęstochowskiej gminy Lelów, Jacek Lupa.
Jak mówił, wyraźnie to widać na przykładzie jego własnej gminy, która jest słabo zurbanizowaną gminą wiejską, w której nie ma żadnego przemysłu. Dochody gminy to około 11 mln zł, z czego ponad 5 mln zł to wydatki na oświatę. W gminie Lelów są cztery szkoły podstawowe (uczy się w nich łącznie 425 dzieci) i gimnazjum. - Do środków z subwencji trzeba rocznie dopłacać 1,9 mln zł, bo tyle brakuje - poinformował wójt.
Według niego, to właśnie skłoniło radę gminy do tego, by przekazać lokalnym stowarzyszeniom prowadzenie wszystkich czterech szkół podstawowych znajdujących się na terenie gminie. - Początkowo był bunt, protesty, ale udało się przekonać rodziców do tego rozwiązania. Teraz sami są za przekazaniem szkół - powiedział Lupa. Jak wyjaśnił, trzy szkoły mają prowadzić stowarzyszenia miejscowe, jedną - stowarzyszenie z sąsiedniej gminy.
Czytaj też: Prezydent za mniejszą liczbą szkół na wsi
Pytany przez obecnych na debacie samorządowców, czy gminy faktycznie z powodów demograficznych muszą zamykać szkoły, odpowiedział, że sam miał dwa wyjścia. - Z punktu widzenia ekonomii mogłem albo zamknąć trzy mniejsze szkoły i przenieść wszystkie dzieci do większej, albo wszystkie cztery szkoły przekazać - wyjaśnił. Ocenił, że drugie rozwiązanie jest lepsze, gdyż szkoła to nie tylko miejsce nauki dzieci wiejskich, ale także miejsce kulturotwórcze, miejsce spotkań społeczności. - To miejsce ważne. Rodzice są przywiązani do niej, sami się w niej uczyli, a także dziadkowie - zaznaczył.
O tym, jak ważna jest szkoła na wsi, mówiła też Małgorzata Lewandowska, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju i Środowiska Lokalnego "Z edukacją w Przyszłość". Stowarzyszenie to prowadzi od 2004 r. niepubliczną szkołę podstawową dla około 60 uczniów we wsi Korzecznik w gminie Kłodawa w województwie wielkopolskim. Placówka mieści się w budynku po zlikwidowanej w ramach oszczędności szkole samorządowej i posiada uprawnienia szkoły publicznej.
Czytaj też: Minister straszy: znikną szkoły i przedszkola na wsi
- Nie pytajcie, czy wasze wiejskie szkoły zostaną przekazane, lecz kiedy. Przekazanie wszystkich szkół wiejskich to kwestia czasu - powiedziała Lewandowska. - Gdy szkoła wiejska jest daleko od ucznia - tak jak zresztą poczta, sklep, bank - to uczeń musi do niej dojechać. Musi dotrzeć na przystanek zbiorczy niezależnie od śniegu, deszczu. Wiele godzin jest z dala od domu. Rodzic też ma daleko do szkoły, rzadko się z nią kontaktuje. Wszystkie zajęcia dodatkowe są problemem, bo trzeba na nie dojechać, a autobus jest dwa, trzy razy w ciągu dnia, wielu rodziców nie może dowieźć dziecka, bo nie ma samochodu - powiedziała.
Pytana, co stowarzyszenie zyskuje, gdy przejmie szkołę, wyliczała: samodzielność, integrację rodziców i innych mieszkańców, przestrzeń publiczną dostępną dla wszystkich, organizowanie edukacji formalnej i nieformalnej dla wszystkich grup wiekowych.
Federacja Inicjatyw Oświatowych jest związkiem stowarzyszeń i fundacji, których celem jest wspieranie aktywności obywatelskiej i przemian w oświacie. Działa przede wszystkim na rzecz środowisk wiejskich. Powstała w 1999 roku. Wyrosła z ruchu społecznego, na fali niezadowolenia w związku z falą zamykania małych szkół, zwłaszcza na wsi i protestami rodziców. Federacja zaproponowała wówczas, na wzór holenderski, przejmowanie prowadzenia szkół od samorządów przez stowarzyszenia rodziców. Od tego czasu pomaga zakładać stowarzyszenia lokalne i przekazywać im prowadzenie szkół.
Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.