Partnerzy portalu

Związkowcy bronią dodatków socjalnych nauczycieli przed likwidacją

Związkowcy bronią dodatków socjalnych nauczycieli przed likwidacją
Według Krzysztofa Baszczyńskiego, dodatek wiejski otrzymuje 110 tys. nauczycieli i nie można go tak po prostu zlikwidować. (fot. ZNP)
Związek Nauczycielstwa Polskiego nigdy nie był entuzjastą dodatku wyrównawczego wypłacanego nauczycielom w sytuacji, gdy nie osiągnęli oni średniej wynagrodzeń, ale zamierza go bronić. – Obawiamy się jednak, że w tej sprawie decyzje na poziomie rządu i samorządu już zapadły – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP. Zapowiada też, że związek wróci do zbierania podpisów pod inicjatywę ustawodawczą, zmierzającą do uzależnienie zarobków nauczycieli od średniej w gospodarce uspołecznionej.
  • ZNP jest skłonny rozmawiać o likwidacji dodatku wyrównawczego dla nauczycieli, ale twierdzi, że na razie ani rząd, ani samorządy nie mówią, co proponują w zamian.
  • Dodatek wiejski powinien pozostać, podobnie jak wysoki odpis na ZFŚS, ponieważ wciąż brakuje nauczycieli chętnych do pracy na wsi, a komponent socjalny ma istotne znaczenie w kwestii wynagrodzenia.
  • Zdaniem prezesa Baszczyńskiego może się zdarzyć, że rząd podniesie pensum nauczycielom - jak proponowały to podczas rozmów premier Beata Szydło i minister Anna Zalewska.

Jak pan wie, samorządy chcą likwidacji lub przynajmniej zawieszenia dodatku wyrównawczego wypłacanego nauczycielom, którzy nie osiągnęli średniej zarobków. Kilka dni temu minister Marzena Machałek mówiła, że MEN się temu przygląda. Czy bylibyście skłonni zgodzić się na takie rozwiązanie?

Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego: – Związek Nauczycielstwa Polskiego nigdy nie był entuzjastą tego mechanizmu. Zaakceptowaliśmy je, tak jak wszystkie związki, dlatego że zrezygnowano z corocznych uzgodnień regulaminów.

Rozumiem zatem, że jeżeli ma wrócić ten ustawowy obowiązek, to jest to pole do rozmowy. Na ten moment słyszymy tylko, że chce się zlikwidować to wyrównanie, ale nie słyszymy, za jaką cenę... Co dostaniemy w zamian? Obawiamy się jednak, że pewne decyzje na poziomie rządu i samorządu już zapadły. I jak tylko ukształtuje się nowy rząd, będzie nowelizacja Karty nauczyciela w tej mierze.

Skąd takie podejrzenia, przecież na Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego 15 września nie było o tym mowy?

– Trudno jednoznacznie stwierdzić.. Ale było to widoczne w czasie rozmów zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty 27 sierpnia. Poruszałem kwestię zabezpieczenia środków na tegoroczny wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli i liczyłem, że odezwą się przedstawiciele samorządu, a oni milczeli.

Dopiero wywołany przeze mnie Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich stwierdził, że samorządy te podwyżki wypłacą, ale kosztem innych zadań, bo pieniędzy nie mają... A zatem jeśli zamiast dyskusji pojawia się milczenie, to coś musi być na rzeczy. Nie podzielam teorii spiskowych, ale ta sprawa dotyczy i nas, i samorządu - dlatego podejrzewamy, że w tej sprawie już się dogadano.  

Musi pan jednak przyznać, że to kontrowersyjny dodatek.

– Kuriozalny! Bo jak można było w ustawie napisać, że jeśli pracownik nie osiągnie średniego wynagrodzenia, to dostanie wyrównanie. Ludzie powinni dostawać to, co im się należy. Po drugie: to rozwiązanie antymotywacyjne, bo nagle się okazuje, że jeśli na przykład nauczyciele mianowani nie otrzymali średnich, to dostają wyrównanie. Byliśmy temu przeciwni.

To co musiałoby się wydarzyć, żebyście powiedzieli: rezygnujemy ze wspomnianego dodatku...

– Możemy o tym dyskutować, jeżeli usłyszymy, że wracamy do starych rozwiązań - czyli corocznego uzgadniania regulaminów. Wtedy będziemy mieli pewność, że ludzie otrzymają środki, które wynikają z uchwały budżetowej i z zapisów ustawy Karta nauczyciela.

Co było w tych regulacjach przed minister Krystyną Szumilas?

– Wyglądało to tak, że na poziomie każdego samorządu - w porozumieniu ze związkami zawodowymi - uzgadniano sposób rozdysponowywania środków z puli pieniędzy określonych przez MEN w budżecie na dany rok. Środki były dzielone na różnego rodzaju dodatki.

Przyjęty w ten sposób regulamin wynagradzania nauczycieli był opiniowany przez wojewodę, a następnie pojawiał się w dzienniku urzędowym danego województwa. Był to ustawowy obowiązek. Teraz takiej możliwości nie ma.

Obecnie sytuacja jest taka, że samorządy zaoszczędziły na nauczaniu zdalnym i kiedy wydawało się, że te pieniądze mają dla siebie, będą musiały je wypłacić.

– Nie mają ich dla siebie, dlatego że składają sprawozdanie do regionalnych izb obrachunkowych i nie mogą tego ukryć. Nie mówiąc już o tym, że te informacje trafiają do związków zawodowych. Niemal codziennie odbieram takie telefony... Na przykład dzisiaj koleżanka z oddziału ZNP poinformowała mnie, że prezydent Lublina zmniejsza fundusz nagród do 50 proc. Jeśli takie środki były zabezpieczone w uchwale budżetowej, to powstaje pytanie – na co poszła ta różnica? Fundusz nagród jest składnikiem wynagrodzenia – i jeśli mówi się, że nauczyciel zarabia 5000 zł, to w tej kwocie jest określony procent z owego funduszu.

Jeżeli zatem w Lublinie czy w innych miastach, a są takie, fundusz zostanie obniżony o 50 proc. lub więcej, to oznacza, że tam ludzie nie osiągną średnich. I jeśli ktoś rozumie ten mechanizm, to nie powinien takich decyzji podejmować, bo i tak będzie musiał to oddać. Tylko różnica jest taka, że nagrodę dostają ci, co dają coś więcej z siebie, a wyrównania dotyczą wszystkich – bez względu na to, co robili. Oczywiście, skoro coś takiego wymyślono, to my będziemy tego bronić, ale jesteśmy zainteresowani, by wrócić do starych rozwiązań.

Lista żądań, którą zgłaszają przedstawiciele jednostek samorządu terytorialnego, nie kończy się na likwidacji art. 30a. Samorządowcy chcą końca np. dodatku wiejskiego i redukcji odpisów na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych.

– To nie są nowe żądania... Nasze stanowisko jest niezmienne. Wyraziliśmy je jeszcze za czasów minister Anny Zalewskiej, która też chciała zlikwidować ten dodatek. Dodatek dla 110 tys. ludzi!

Ale we wsiach nie brakuje już chętnych do pracy w oświacie.

– Ci, co tak argumentują to żądanie, niech idą pracować na wieś... Proszę spojrzeć na to jak pracownik – mam dodatek 10-proc. i nagle mi ten dodatek zabierają. Jawna strata. Co on dostanie w zamian? Po wsiach brakuje nauczycieli.

Przedstawiciele gmin wiejskich mówią, że niespecjalnie.

– Zaraz, zaraz... Jeśli mają odpowiednią liczbę nadgodzin albo są zatrudniani powyżej 1,5 etatu – co jest oczywiście kuriozum i łamaniem prawa. Ale również są wnioski do kuratorów, by zatrudniać nauczycieli bez kwalifikacji. To jaka jest prawda? Może ta praca się komuś podoba, ale jest pytanie, za jaką cenę?

Zobacz: Resorty i samorządy wspólnie będą monitorować stan oświaty

Duży odpis na ZFŚS też razi.

– Samorządowcy żądają tu zmiany już od dłuższego czasu. Premier Morawiecki ma na ten temat podobne zdanie, bo mówił o tym, gdy był jeszcze wicepremierem. Ale tu pojawia się podstawowy problem – pracownicy chcą dobrze zarabiać, a ich zarobki nie powinny wynikać ze świadczeń socjalnych.

Tymczasem tak jest, bo wynagrodzenia nauczycieli są dalekie od średniej w gospodarce. To, że dzisiaj nauczyciel dyplomowany zarabia 5640 zł średnio, nie oznacza, że znajdziemy nauczycieli, którzy zarabiają takie pieniądze... Na tę kwotę składają się dodatki, których w zdecydowanej większości ludzie nie dostają, zwłaszcza teraz, w czasie pandemii.

Czyli będziecie bronić tak wysokiego odpisu?

– Na pewno będziemy bronić świadczeń socjalnych. Nieustannie mówimy: dajcie nam adekwatne pieniądze do kwalifikacji, do wykształcenia, to nikt nie będzie wyciągał ręki po pomoc socjalną. Bo to pomoc - a my chcielibyśmy mieć te pieniądze w systemie wynagrodzeń, bo od tego liczy się emerytura.  

Jest też pomysł, żeby za urlop dla poratowania zdrowia płacił ZUS.

– Znamy go i nie widzimy w tym żadnego problemu. Przecież pracownika nie musi interesować, kto jego urlop finansuje. My nawet postulowaliśmy takie rozwiązanie, ale to rząd musi zdecydować. Zresztą obecnie te urlopy nie są już takie jak kiedyś. Ich liczba mocno się skurczyła. Nauczyciela na taki urlop kieruje lekarz medycyny pracy po konsultacji ze specjalistami.

Postawa "dajcie nam zarobić, to nie będziemy bronić dodatków" jest naturalna. Ale czy pojawiła się jakaś realna szansa zmiany systemu wynagradzania nauczycieli? Pytam tu poniekąd o wyniki prac zespołu trójstronnego.

– Na rok 2021 wynagrodzenia są zamrożone, bo tak wynika z projektu ustawy budżetowej. A zatem te rzeczy, które chce się nam zabrać, w konfrontacji z tym, co rząd chce dać, są zatrważające. Przykładem - posiedzenie zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty, które dotyczyło zasad finansowania. W zaproszeniu stwierdzono, że teraz będziemy rozmawiali o czasie pracy i o wynagrodzeniach, ale nie otrzymaliśmy odpowiednich materiałów. Już po tym posiedzeniu przysłano nam natomiast pięć albo sześć bardzo różnych wariantów rozwiązań.

Dlatego w trakcie posiedzenia przypomnieliśmy ministrowi, że w Sejmie jest nasz projekt dotyczący finansowania wynagrodzeń nauczycieli z budżetu państwa. Na początku kwietnia było... "drugie pierwsze czytanie", bo poprzednie odbyło się w Sejmie VIII kadencji – i teraz czekamy, co dalej. Nasz punkt widzenia, pod którym podpisało się prawie 400 tys. osób, jest taki, by budżet państwa zabezpieczał środki na wynagrodzenia nauczycieli.

Minister Piontkowski zawsze podkreśla, że te pieniądze w subwencji są zabezpieczone.

– Wiemy, że tak twierdzi, ale tak nie jest... Analizujemy wysokość subwencji, a jeszcze dokładniej robią to samorządy - i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że w 2020 r. subwencja oświatowa nie zabezpiecza nawet skutków przechodzących związanych z podwyżkami z 2019 r. Jako związek zawarliśmy to w opinii projektu budżetu na rok 2020.

W naszej inicjatywie ustawodawczej znalazło się finansowanie wynagrodzeń także nauczycieli przedszkoli, bo oni są poza subwencją. Wiemy, że to zadanie własne samorządu, ale uważamy, że nauczyciele przedszkolni powinni być tak samo traktowani, jak ci ze szkół, ponieważ podlegają tej samej pragmatyce.

Czy pana zdaniem jakiekolwiek zmiany w systemie wynagradzania są w najbliższym czasie możliwe?

– Na pewno nie w 2021 r. Pandemia spowodowała, że musieliśmy wstrzymać zbieranie podpisów pod naszym projektem nowelizacyjnym ustawy Karta nauczyciela w sprawie powiązania wynagrodzeń nauczycielskich ze średnią w gospodarce. Z pewnością do tego wrócimy; zaczynamy rozmowy, ale finalizacja może być dopiero w 2022 r.

Obecnie czekamy na propozycje MEN w sprawie czasu pracy. Nie obawiamy się, że przekroczy on 40 godzin, ale zastanawiamy się, co ministerstwo chce zrobić w kwestii pensum...

Czekamy również na sygnalizowane pomysły dotyczące zmian w sprawie awansu zawodowego nauczycieli. To posunięcia bezkosztowe - i może się tak zdarzyć, że podniosą nam pensum, jak proponowały to podczas rozmów w 2019 r. wicepremier Beata Szydło z minister Anną Zalewską. Nie wiem zatem, w którym kierunku to pójdzie, ale ten rok 2021 będzie na pewno bez jakichkolwiek podwyżek. Zasugerujemy naszym kolegom, by na temat podwyżek dyskutowali na poziomie samorządów, bo ustawa daje taką możliwość.

Czytaj też: Samorządy wyrównają nauczycielom? Wirusowe oszczędności odbiją się czkawką

TAGI
KOMENTARZE4

  • Ola 2021-02-09 10:43:33
    Do Obiektywny: No nie zgodzę się, pisze chyba osoba, która nie ma bladego pojęcia o sytuacji nauczycieli na wsi. Po likwidacji gimnazjów nauczyciele jeżdżą po całej gminie, nikogo nie obchodzi, że na 1 czy 2 godziny jedzie do szkoły, potem jeszcze do trzech innych. Nie znam nauczycieli z dobrymi sam...ochodami. Chyba, że ich małżonek pracuje w innej branży. Nikogo nie obchodzą koszty napraw, utrzymania. No tak dokopcie nauczycielom, bo to taka grupa leni. Swoją drogą nie znam człowieka który się nudzi w szkole.  rozwiń
  • tak to działa. 2020-10-12 17:55:16
    Do Obiektywny: praca na umowę w budżetówce to wszędzie chyba tylko po znajomościach.
  • Obiektywny 2020-10-12 17:36:46
    Na wsi i małych miejscowościach nauczyciele mają o wiele lżej niż w dużych miastach. Dodatek wiejski jest zbędny. Wymagania od dyrekcji, organów prowadzących i rodziców nieporównywalne niższe. Często praca po znajomościach bez wymaganego wykształcenia i bez żadnych predyspozycji. Czym mniejsza szkoł...a i gmina to większy folwark.  rozwiń

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!