Partnerzy portalu

Związkowcy: szkoły staną na pewno, pytanie tylko, kiedy

Związkowcy: szkoły staną na pewno, pytanie tylko, kiedy
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022
Działania podjęte w ostatnim czasie przez Annę Zalewską nie ostudziły emocji – nauczyciele nie chcą obietnic, tylko konkretnych działań. Nie zamierzają też rezygnować ze swoich żądań płacowych, a jedyną formą, jaką obecnie widzą, jest spór zbiorowy i ewentualny strajk. Za takim rozwiązaniem optuje od 60 do ponad 90 proc. placówek edukacyjnych w Polsce. O terminie strajku i czasie jego trwania zdecyduje referendum strajkowe.
  • Związki zawodowe nie zamierzają rezygnować ze swoich żądań i liczą na więcej niż minister Zalewska obiecała nauczycielom.
  • 4 marca ZNP i Forum Związków Zawodowych zdecydują o pytaniach, jakie znajdą się w referendum strajkowym.
  • Większość placówek edukacyjnych zadeklarowało przystąpienie do sporu zbiorowego.

Ani list skierowany do premiera Mateusza Morawieckiego przez Sławomira Broniarza, prezesa ZNP, rozmowy Piotra Dudy, przewodniczącego „Solidarności” z przedstawicielami rządu i szefostwem Prawa i Sprawiedliwości nie rozwiązały problemu – związki nauczycielskie szykują się do strajku i wszystko wskazuje na to, że nic ich nie powstrzyma.   

- Sytuacja jest poważna. Kończymy mediacje. 4 marca odbędzie się Prezydium Zarządu Głównego ZNP, które ustali pytania referendalne i rozpoczynamy referendum strajkowe. Jego wynik jest trudny do przewidzenia, ale determinacja ludzi jest ogromna. Również po tym, co się stało w sobotę (23.02), kiedy władze PIS ogłosiły kolejne programy socjalne. Bardzo nas to cieszy, ale gdzie wśród tych obietnic są problemy oświaty? My nie rozmawiamy przecież tylko o wynagrodzeniach, a w ogóle o systemie finansowania oświaty – stwierdza Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.

Strajk nauczycieli nieunikniony. Egzaminy i matury w szkołach zgrożone

Związek, podobnie jak Forum Związków Zawodowych, z którym szykuje pytania referendalne, domaga się zmian systemowych – głównie likwidacji licznych dodatków kosztem wzrostu zasadniczego wynagrodzenia i podwyżki wysokości 1000 zł. Chodzi oczywiście o kwoty brutto.  

Krzysztof Baszczyński podkreśla, że związek nie zamierza już rozmawiać z minister Zalewską. Dlatego wystąpił do sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, żeby mu pomogła w rozmowach z premierem. Dlatego też prezes Broniarz wystosował w poniedziałek (25.02) list do premiera Morawieckiego.

- Naszym celem nie jest strajk, tylko dogadanie się w sprawach wynagrodzeń i budżetu na oświatę na rok 2019 – zapewnia wiceprezes ZNP.

Przedstawiciele środowiska nauczycielskiego nie wierzą minister Zalewskiej

Przedstawiciel Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Roman Laskowski również nie ukrywa niezadowolenia związkowców.

- Nie ma co ukrywać - jesteśmy zdeterminowani. Chcielibyśmy uzyskać cokolwiek więcej niż to, co obiecuje pani minister, nawet biorąc pod uwagę tę 5-proc. podwyżkę od września – mówi Roman Laskowski.

Pomijając zmiany w systemie wynagradzania nauczycieli, KSOiW „Solidarność”, żądała podwyżki w wysokości 650 zł. Przy czym chciała, aby objęła one wszystkich pracowników oświaty, a więc również pracowników administracji, których płace bardziej zależą od samorządów niż od ministerstwa edukacji. Tymczasem żaden postulat zgłaszany przez związkowców nie został spełniony. Mimo że odbyło się wiele rozmów na ten temat i minister Zalewska zapewniała o potrzebie szybkiego tempa wzrostu wynagrodzeń tej grupy zawodowej.

„Minister podziela opinie środowisk oświatowych, w tym nauczycielskich związków zawodowych, że obecny system wynagradzania nauczycieli wymaga pilnej zmiany. Powinien być czytelnym mechanizmem motywującym najlepszych nauczycieli do pracy w szkole” – czytamy w deklaracji ministerstwa. Jednak podwyżki, jakie de facto zaproponowała Anna Zalewska (również w cytowanym dokumencie), sprowadziły się do obietnicy przesunięcia zagwarantowanej już ustawowo 5-proc. podwyżki ze 1 stycznia 2020 r. na 1 września 2019 r. oraz wprowadzenie dodatkowej płatnej godziny, jednorazowego dodatku dla stażystów i dodatku za wyróżniającą pracę. A to wszystko pod warunkiem, że uda się zmienić przepisy ustawy Karta Nauczyciela oraz ustawę budżetową. To przelało czarę goryczy.  

Dlatego szkoły wchodzą w spór zbiorowy. A to oznacza, że obecnie rozmowy będą toczyły się i na szczeblu gminy, powiatu lub miasta, i na szczeblu centralnym.  

Większość placówek w sporze

Według informacji, jakie podał poseł Rafał Grupiński, na około 250 szkół działających w Poznaniu ponad dwieście weszło już w spór zbiorowy. Sprawdziliśmy tę informację u źródła – w UM Poznania. I niestety takie są fakty. O masowych zgłoszeniach szkół i placówek w całej Polsce informują różne lokalne media. A więc żartów nie ma.  

Krzysztof Baszczyński szacuje, że do sporu zbiorowego przystąpiło przeszło 90 proc. placówek w Polsce. I podkreśla, że chodzi o wszystkie placówki, a nie tylko te, w których działa ZNP.

- To nie jest powtórka z roku 2017. Obecnie mówimy o sytuacji, w której do protestu chcą przystąpić szkoły, w których nie ma ZNP. Wystąpiły do nas, że chcą być objęte sporem. To to powinno być sygnałem, dla tych którzy kierują polityką oświatową – argumentuje. I dodaje, że nie jest to liczba szacunkowa. - Dane, którymi dysponujemy, są znane również MEN, ponieważ pochodzą od dyrektorów szkół, którzy zostali poinformowani o przystąpieniu do sporu zbiorowego i przekazali te informacje dalej, do organów - wyjaśnia. I dodaje: - Pracownicy w szkołach nie myślą kategoriami politycznymi, sprawy pracownicze nie są podzielne, nie dotyczą tylko tych z ZNP. To jest nasz wspólny interes. Przyznaje również, że tak szeroka rzesza placówek uczestniczących w sporze zbiorowym, to wynik tego, że poparły go wszystkie związki zawodowe.  

Przedstawiciel KSOiW nieco ostrożniej szacuje te liczby. – 90 proc. to lekka przesada. Na pewno jednak będzie to więcej niż połowa placówek – 60 proc., a może nawet 70 proc. – twierdzi. I podkreśla, że protest na pewno będzie.

- Jeżeli nie pomogło hasło o odwołaniu pani minister wiosną ubiegłego roku, jeżeli nie pomogła demonstracja we wrześniu tego roku (szkolnego), jeżeli w grudniu nie pomogła groźba, że przekształcamy się w sztab protestacyjny i zrywamy wszelkie rozmowy, dopóki nie będzie efektów naszych rozmów, to jakie mamy wyjście? Mamy koniec lutego i stoimy w tym samym miejscu, więc co mamy robić? – pyta Roman Laskowski.   

Mimo to ma nadzieję, że wszystko się wyjaśni już w połowie marca, na co wskazują chociażby rozmowy Piotra Dudy na wysokim szczeblu. - Nie chcielibyśmy strajku, wystosowaliśmy nawet list do rodziców i społeczeństwa, żeby zrozumieli i poparli, chociażby pisząc listy do premiera – mówi. Jeśli jednak okaże się, że rozmowy nic nie dały, to strajk będzie. Kiedy? Trudno powiedzieć. Początkowy termin był nawet wyznaczony na 15 kwietnia.

Strajk? Nie mamy innego wyjścia

- Jeśli groźby nie pomagają, to co pomoże. Mamy zrobić strajk we wrześniu? Albo lepiej w wakacje? To jest protest, jak odejście od łóżek pielęgniarek. Wtedy nie ma problemu, a w naszym przypadku jest. To jest trochę dziwne – mówi.

Krzysztof Baszczyński też nie wyklucza takiego scenariusza. Jest przekonany, że strajk będzie, podkreśla jednak, że o tym, kiedy i w jakiej formie, zdecyduje referendum strajkowe. - To wszystko wyjdzie nam w referendum strajkowym. Nie chciał jednak ujawnić, jakie warianty będą rozważane.

- O tym zdecydują ciała statutowe. Jeszcze w tym tygodniu ta kwestia będzie rozważana przez drugą centralę związkową – Forum i wspólnie przyjmiemy pytania referendalne - wyjaśnił.

Nie dla nas te obietnice

Tzw. piątka Kaczyńskiego” ogłoszona na sobotniej Konwencji PIS nie uspokoiła związkowców. Oczywiście zarówno przedstawiciel ZNP, jak i Solidarności, przyznali, że te pieniądze na pewno przydadzą się społeczeństwu, ale jednocześnie wskazali, że nie rozwiązują w żaden sposób problemów edukacji.  

- Są dwie strony tego medalu – jako człowiek mogę powiedzieć tak: to jest rząd, który potrafi pokazać pieniądze i je dać swoim obywatelom, którzy je odpowiednio wykorzystają. A wiadomo, wydatki na dzieci są taką inwestycją. Również inne obietnice należy pochwalić. Ale jest też druga strona medalu – skoro są pieniądze, to może wypadałoby je inaczej podzielić. Przecież cała budżetówka dopiero teraz dostaje podwyżkę wysokości 2,3 proc. Może tym pracownikom należałoby dać trochę więcej. I zadbać o nauczyciela? Ja mogę powiedzieć: dobrze, skoro pieniądze pójdą na dzieci, na emerytów, to odpuśćmy sobie, zgódźmy się na te 5 proc. we wrześniu, ale ktoś inny powie – nie, a dlaczego dali wszystkim, a dla nas nie znaleźli? – mówi Roman Laskowski. I dodaje - to wszystko jest niepewne, dlatego głos większości będzie decydujący.

Natomiast Krzysztof Baszczyński tak skwitował ostatnie wydarzenia: - W poniedziałek minister Brudziński powiedział, że nie przewidują nowelizacji budżetu. Pojawia się więc pytanie, o co w tym wszystkim chodzi. To znaczy, że przyjęty budżet to było oszustwo, że tam są w nim jakieś ukryte pieniądze? Czy to można traktować poważnie?

TAGI
KOMENTARZE1

  • samorządowiec-realista 2019-03-01 12:52:21
    Na wakacjach! :)

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!