Dla Bałtyku. Nadmorskie miasta poprawiają gospodarkę wodami opadowymi

- Na terenach zurbanizowanych - z uwagi na uszczelnioną powierzchnię - aż 90 procent opadów nie jest wchłaniane przez grunt.
- Dlatego miasta muszą zmienić się w "gąbki" i wprowadzać rozwiązania służące retencjonowaniu wody w miejscu opadu. Według wskazań Komisji Helsińskiej, zajmującej się stanem Bałtyku, najlepiej, by rozwiązania te były naturalne.
- Temat wód deszczowych i ich zanieczyszczeń analizowano podczas kończącego się projektu NOAH. Słupsk stworzył w jego ramach model monitorowania i badania stanu wód opadowych.
Kwestia wód opadowych jest gruntownie analizowana przez polskie samorządy dopiero od kilku lat.
- W przeszłości - pochłonięci rozwojem systemów zbierania i oczyszczania ścieków finansowanym z w dużej mierze z dotacji Unii Europejskiej - ograniczaliśmy się do zapewnienia odprowadzenia wód deszczowych - zauważa Marek Przytulski, dyrektor ds. rozwoju Linia Biznesowa Woda Veolia Energia.
Jego zdaniem to ostatnie lata i wiele tzw. powodzi miejskich skutecznie zwróciły uwagę na zagadnienie zagospodarowania wód opadowych.
- Zmiana dotyczy także kwalifikacji tych wód - z problemu, który należy rozwiązać, maksymalizując odprowadzania do odbiornika - do zasobu, który trzeba wykorzystać, stosując nowe podeście do infrastruktury miejskiej - podkreśla.
Zagospodarowanie wód opadowych ważne jest we wszystkich miastach, bo - z uwagi na uszczelnioną powierzchnię - aż 90 procent opadów nie jest wchłaniana przez grunt (odwrotne proporcje 90/10 proc. widać na obszarach wiejskich).
Wody opadowe mogą być zanieczyszczone
Problem zagospodarowania wód opadowych wiąże się także z zanieczyszczeniami. Nie jest bowiem tak, że woda taka jest krystalicznie czysta. Wręcz przeciwnie!
- W wodach opadowych zidentyfikowano już 750 zanieczyszczeń - podkreśla prof. dr hab. inż. Magdalena Gajewska z Politechniki Gdańskiej.
- Mogą zwierać patogeny, substancje biogenne, zawiesiny, fosforany, azotany, liczne substancje organiczne, mikroplastik - dodaje dr inż. Karolina Fitobór z Politechniki Gdańskiej.
Zanieczyszczenia takie znajdowane są zarówno w samym opadzie, jak i w wodach, które zanieczyściły się wtórnie - po kontakcie z podłożem czy systemami kanalizacyjnymi. Potem mogą one trafić do zbiorników wodnych, a następnie do morza.
Czytaj też: Samorządy nie wiedzą, co robić z deszczem
Dlatego przez trzy lata 18 partnerów z 6 krajów nadbałtyckich (instytucje naukowe, organizacje branżowe i firmy wodociągowe) brały udział w projekcie NOAH „Ochrona Morza Bałtyckiego przed wyciekami nieoczyszczonych ścieków podczas powodzi na obszarach miejskich”. Ta inicjatywa miała za zadanie ograniczenie spływu zanieczyszczeń z wód opadowych do morza. Chodziło tu głównie o eliminowanie przelewów z kanalizacji ogólnospławnej, które są źródłem zanieczyszczeń.
Projekt finansowany z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu INTERREG Region Morza Bałtyckiego 2014-2020 opiewał na 3 miliony euro. Rozpoczął się 1 stycznia 2019, a kończy się 31 grudnia 2021 r.
W tym przedsięwzięciu brało udział 18 partnerów z 6 krajów nadbałtyckich - m.in. wodociągi w Słupsku, Reykjaviku (Islandia) i Jurmali (Łotwa) oraz instytucje naukowe (w tym Politechnika Gdańska). Liderem projektu była Politechnika w Tallinie.
Motywacje w jego uruchomieniu? Ochrona Bałtyku przed wyciekami nieoczyszczonych ścieków podczas powodzi na terenach miejskich. W wybranych obszarach pilotażowych testowano metody zarządzania wodami opadowymi, planowanie przestrzenne i sterowanie miejskimi systemami kanalizacyjnymi w czasie rzeczywistym.
Wskazywano w nim przede wszystkim na konieczność przejścia z rozdrobnionego planowania opartego na wybranych, małych częściach miast, do metody biorącej po uwagę całą zlewnię miejską.
A co wynikało z programu dla Polski?
Nie odprowadzać, a zatrzymywać
Jak podkreśla biorąca udział w projekcie NOAH prof. Magdalena Gajewska z Politechniki Gdańskiej, zmiany klimatu są nieuniknione.
- Mamy coraz więcej zjawisk ekstremalnych, coraz krótsze i intensywniejsze opady, bardzo lokalne, ograniczone nieraz do jednej dzielnicy i skutkujące powodziami błyskawicznymi. Coraz dłuższe są okresy między opadami, czyli susze. Takich deszczy, określanych mianem "stuletnich" (opad w skali doby to 100 mm) w samym 2018 roku było w Gdańsku aż trzy: w maju, lipcu i sierpniu. Tego nie wytrzyma żaden system kanalizacyjny, każdy będzie przeciążony - mówi.
Dlatego, zgodnie z rekomendacjami Komisji Helsińskiej, należy skierować uwagę na rozwiązania oparte na naturze (tzw. Nature Based Solutions - NBS).
Takie rozwiązania wprowadza się już od kilku lat w Gdańsku - to m.in. niecki retencyjne, ogrody deszczowe, obszary, które czasowo mogą być zalewane. Wprowadzono tam nowe wytyczne w projektowaniu kanalizacji deszczowej - od 30 do 60 proc. opadu należy retencjonować.
Prof. Magdalena Gajewska z Politechniki Gdańskiej akcentuje: wody opadowe muszą być postrzegane jako źródło poprawy dobrostanu środowiska i obywateli.
- Zarządzanie wodami opadowymi musi być zintegrowane; drogi, place, przestrzenie miejskie muszą być poprawiane i przebudowywane, systemy i urządzenia należy planować zgodnie z przyszłymi scenariuszami zmian klimatu - tłumaczy.
Co w przypadkach nawalnych deszczów? Nadmiar wody należy kierować na odpowiednio nisko położone tereny, które mogą być wykorzystywane jako zalewowe. Powinniśmy też planować nasze miasta jako gąbki, gdzie woda opadowa jest zagospodarowana tam, gdzie spada, odprowadzana systemem spowalniającym lub retencjonującym.
- Kanalizacja deszczowa ma prawo bytu, ale jako doprowadzenie do miejsc retencyjnych przed odprowadzeniem do odbiornika - podkreśla prof. Gajewska.
Model słupski
W ramach programu NOAH Wodociągi Słupsk - we współpracy z innym uczestnikiem przedsięwzięcia, czyli Politechniką Gdańską - skupiły się na wypracowaniu modelu, który pomoże wody opadowe zagospodarowywać.
- Słupsk zakupił i zamontował 6 deszczomierzy w różnych częściach miasta oraz 12 czujników wypełnienia kanałów - tłumaczy Remigiusz Łyszyk, kierownik Działu Technicznego i Planowania Infrastruktury Wodociągów Słupsk.
Model obejmuje najbardziej zabudowaną centralną część miasta. Wodociągi mogą korzystać z niego np. przy prognozowaniu zasięgu terenów zalewowych albo typowaniu odcinków sieci do wymiany lub remontu.
Dane wskazują, czy np. studzienki będą zalane, jakie są poziomy ścieków w danym momencie czy w zlewni występuje ryzyko błyskawicznej powodzi. Ustalono m.in., że 32,3 proc. całkowitego dopływu do oczyszczalni to w Słupsku pochodne opadu - wody infiltracyjne i opadowe. Dzięki modelowi wiadomo teraz, kiedy i gdzie jest ich najwięcej.
W ramach projektu prowadzone były badania jakości ścieków i wód opadowych w okresach opadów. Sprawdzano m.in. poziom metali, węgiel, pyły, fosfor, fosforany, azotany, bakterie z grupy coli i index olejowy.
W próbkach odnaleziono m.in. ftalany (składowe m.in lakierów i zmywaczy do paznokci, farb). Cząstki mikroplastików znaleziono już w wodach opadowych czystych.
- To świadczy o tym, że mikroplastiki są wyłapywane przez wody już na etapie przejścia przez atmosferę - mówi dr inż. Karolina Fitobór, która prowadziła badania.
Czytaj też: Te polskie miasta najlepiej dbają o wodę. Najnowszy ranking
Jak zarządzać deszczem?
Marek Przytulski zauważa, że polskie miasta są obecnie w trakcie tworzenia schematów organizacyjnych dla zarządzania wodami opadowymi oraz systemami ich zagospodarowania - i nie wypracowano dotąd jednego uniwersalnego czy też najbardziej efektywnego modelu działania...
- Niewątpliwie najbardziej zaawansowanym na tym polu miastem jest Bydgoszcz, gdzie odpowiedzialność za rozwój i eksploatację systemu deszczowego przejęło bezpośrednio przedsiębiorstwo wodociągowe. Są też przykłady Gdańska czy Krakowa, w których powołano niezależne instytucje prowadzące ten element gospodarki miejskiej, czy też rozwiązanie poznańskie, gdzie zajmuje się tym spółka zależna od wodociągów - mówi ekspert Veolia Energia.
Jego zdaniem czas pokaże, który z tych schematów będzie najskuteczniejszy. Jednak bez żadnych wątpliwości stwierdza, że gwarancją skuteczności zastosowanego systemu staje się ścisła współpraca pomiędzy jednostkami miejskimi.
- Obecne podejście do zagospodarowania wód deszczowych musi łączyć w sobie kompetencje projektowe i eksploatacyjne, które - bez wątpienia - posiadają przedsiębiorstwa wodociągowe, z wiedzą i decyzyjnością w kwestii planowania przestrzennego, ulokowanymi w jednostkach miejskich. Infrastruktura deszczowa zgodna z nowym podejściem do wód opadowych znacznie głębiej wnika w tkankę miejską niż systemy wodociągowe - komentuje dyrektor Marek Przytulski.
Niektóre wypowiedzi w artykule pochodzą z seminarium "Narzędzia w zrównoważonym gospodarowaniu wodami w mieście – osiągnięcia projektu NOAH", zorganizowanego 19 listopada 2021 roku przez Izbę Gospodarczą Wodociągi Polskie.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.