Tabor może być naprawdę zeroemisyjny. Im się udało

Ostrów Wielkopolski korzysta już z taboru elektrycznego i planuje kolejne zakupy (fot. UM Ostrów Wielkopolski)
Drogie w zakupie, a w polskich realiach wcale nie takie ekologiczne, bo wykorzystujące prąd wytworzony ze spalania węgla – to najczęściej powtarzane zarzuty względem autobusów elektrycznych. O ile z tym pierwszym trudno dyskutować, o tyle w przypadku tego drugiego można znaleźć przykłady wskazujące, że tabor elektryczny może być „zeroemisyjny” zarówno w miejscu jazdy, jak i wytwarzania energii dla niego.
- Eksperci zwracają uwagę, że tabor elektryczny jest zeroemisyjny tam, gdzie jeździ, ale już biorąc pod uwagę polski miks energetyczny, wciąż oparty na spalaniu węgla, to jego całkowita zeroemisyjność jest zgoła wątpliwa.
- Autobusy elektryczne w Ostrowie Wielkopolskim ładowane są energią wytwarzaną przez lokalny zakład ciepłowniczy z wykorzystaniem paliw ekologicznych i energooszczędnych technologii. - Nasza energia elektryczna do autobusów ma charakter energii zielonej - podkreśla Janusz Marczak, prezes ostrowskiego MZK.
- Jak wylicza prezes Marczak, każdy diesel wymieniony na „elektryka” to w skali roku ok. 300 tys. litrów niespalonego oleju napędowego. Porównując koszty paliw (ropy i prądu): oszczędności przy takiej wymianie sięgają 35-40 proc.

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU SAMORZĄDOWEGO
lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
KOMENTARZE1