Dzieci mieszkających na działkach nie odnotowano w Koszalinie. Z informacji przekazanych PAP przez rzecznika prezydenta miasta Roberta Grabowskiego wynika, że 12 dzieci, które nie mają stałego miejsca zameldowania, przebywa z opiekunami w domach samotnej matki i centrum kryzysowym.
Z kolei w Szczecinie - jak powiedziała PAP Marta Kufel ze tamtejszego magistratu - jest 45 bezdomnych dzieci, z których 10 przebywa wraz z matkami w schronisku dla kobiet i matek z dziećmi prowadzonym przez Caritas, a 35 - z rodzicami na terenie ogrodów działkowych. Wszystkie są objęte opieką MOPR.
W Wielkopolsce do statystyk dot. bezdomności także są wliczane osoby przebywające w ogródkach działkowych. Jednak poza placówkami w tym regionie przebywa zaledwie piątka spośród 150 bezdomnych dzieci; pozostałe są w placówkach.
W Wielkopolsce są miejscowości, np. Rawicz, Konin czy Gniezno, gdzie problem bezdomnych dzieci w ogóle nie występuje, a władze miejskie są bardzo zaangażowane w realizację programów przeciwdziałających bezdomności. Problem bezdomności dzieci, w szczególności samotnych matek z dziećmi wstępuje m.in. w Ostrowie Wielkopolskim. "Rodziny bezdomne z dziećmi są kierowane do Powiatowego Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Słupi pod Kępnem. Przebywają w dobrych warunkach, a w ośrodku korzystają z wsparcia psychologa, pedagoga, pracownika socjalnego" - przekazał PAP Artur Kołaciński z biura prasowego UM w Ostrowie Wielkopolskim
Zaznaczył, że metodologia badania skali bezdomności polega na skoordynowanych działaniach różnych służb, w tym policji, MOPS, straży miejskiej, Straży Ochrony Kolei. Dzieci i osoby mieszkające np. na terenach ogródków działkowych także są w tych zestawieniach ujmowane.
W Pile natomiast, według danych z 2015 r. przebywało 257 osób bezdomnych, w tym 16 dzieci pod opieką przynajmniej jednego z rodziców. Wszystkie dzieci znajdowały się w Pilskim Centrum Pomocy Bliźniemu "Monar-Markot". Ponadto w całodobowym Ośrodku Wsparcia MOPS w Pile znajdują się 74 osoby bezdomne, w tym 31 dzieci pod opieką przynajmniej jednego z rodziców - są to bezdomni wyłącznie z terenu gminy Piła.
Zobacz: Samorządy przygotowują się do dekomunizacji nazw ulic
Również na terenie miasta i gminy Piła do statystyk bezdomności są wliczane osoby przebywające na działkach.
Działkowcy z okręgów w Poznaniu i Pile jednoznacznie podkreślają jednak, że ogrody działkowe nie mogą służyć celom mieszkaniowym i nie są lekarstwem na rozwiązywanie problemów mieszkaniowych społeczeństwa.
Członkowie Polskiego Związku Działkowców ROD "Pod Lipami" w Pile, w odpowiedzi na interpelację poseł Krystyny Sibińskiej ws. osób eksmitowanych z ogrodów działkowych przekonują, że nie wszyscy mieszkający na działkach to osoby bezdomne. "Wystarczyłoby się przyjrzeć standardom wykończenia tych domów mieszkalnych i markom samochodów parkujących przed nimi, by przekonać się, jaki jest rzeczywisty status materialny skarżących się" - wskazywali.
Chociaż - jak podkreślają działkowcy - zamieszkiwanie na terenach ROD jest bezprawne, w ciągu ostatnich lat w całym kraju dokonano jedynie sześciu eksmisji z działek, w tym jednej na terenie Wielkopolski. Miała miejsce w 2013 r. w Poznaniu z powodu "zamieszkiwania na działce, posiadania ponadnormatywnej altany, zalegania z opłatami za działkę oraz udowodnionej kradzieży prądu w ogrodzie".
Z podobnymi problemami borykają się działkowcy ze Śląska. Dyrektor biura śląskiego okręgu PZD Krzysztof Tekla poinformował, w ostatnim czasie nie notowano przypadków dzieci mieszkających na działkach, jest natomiast taki problem z osobami dorosłymi. "Podejmujemy działania, które mają go ograniczyć - to wypowiadanie umów dzierżawy, a nawet eksmisje - mieliśmy kilka takich przypadków" - powiedział PAP.
Są natomiast regiony, gdzie działkowcy w ogóle nie mają takiego problemu, jest on marginalny lub dotyczy jedynie osób rzeczywiście bezdomnych, okresowo szukających na działkach schronienia. Tak jest np. w lubuskiem czy świętokrzyskiem.
"W okręgu gorzowskim sytuacja osób bezdomnych na terenie ogrodów działkowych jest sprawa marginalną, nie znane są przypadki, aby wśród osób bezdomnych były dzieci. O wszystkich wiadomych przypadkach dotyczących pobytu bezdomnych na ogródkach informowane są odpowiednie służby tzn.: MOPS, straż miejską, policję itp." - powiedział PAP prezes gorzowskiego okręgu PZD Piotr Wilms.
"To są dość skomplikowane sytuacje, bo tu nie mamy do czynienia z tzw. dziećmi ulicy, które śpią po kanałach, bo nie mają dokąd pójść. My, mówiąc o dzieciach bezdomnych, mówimy o dzieciach bezdomnych rodziców, które z nimi przebywają w placówkach dla osób bezdomnych" - powiedział PAP rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Jak dodał, są już w Polsce dzieci, które urodziły się podczas bezdomności rodziców, czyli od urodzenia nie mają domu.
Z danych samorządów wynika, że bezdomne dzieci zwykle przebywają w schroniskach z jednym z rodziców, najczęściej z matką; rzadko są to pełne rodziny. Ich bezdomność to na ogół wynik niezaradności życiowej, ubóstwa, nierzadko przemocy - wśród podopiecznych różnego rodzaju ośrodków pomocowych nie brakuje kobiet, które wraz z dziećmi uciekały z domu przed oprawcą.
W Radomiu, drugim pod względem wielkości mieście na Mazowszu, działa jedna placówka, do której trafiają bezdomne matki wraz z dziećmi - Dom dla Bezdomnych Kobiet w Radomiu. Prowadzi ją Caritas Diecezji Radomskiej. Obecnie przebywa tutaj sześcioro dzieci, kolejnych dwoje wkrótce się urodzi. Dla kobiet z dziećmi przeznaczone są pięcio- lub sześcioosobowe pokoje. Wszystkie są już zajęte.
Jak powiedział PAP kierownik tej placówki Wojciech Dąbrowski, matki wraz z dziećmi przebywają tu od kilku miesięcy do nawet kilku lat. "Czasami kobiety i ich dzieci stają się bezdomne z dnia na dzień. Jedną wyrzuca z domu matka i nie ma się gdzie podziać z dziećmi, inna musi opuścić mieszkanie, bo wraca z zagranicy siostra. Takich przypadków jest coraz więcej" - stwierdził Dąbrowski.
W Częstochowie w Przytulisku dla Kobiet "OAZA" przebywa 28 dzieci. Jak podkreśliła Olga Dargiel z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Częstochowie, aktualnie obowiązujące przepisy ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy oraz Kodeksu cywilnego nie przewidują szczególnego traktowania matek samotnie wychowujących dzieci. Władze Częstochowy podjęły inicjatywę zmiany przepisów w tej sprawie, kierując odo częstochowskich parlamentarzystów pismo z z prośbą o podjęcie działań mających na celu zmianę ustawy.
W Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Gorzowie przebywają trzy rodziny - samotne matki z dziećmi w wieku od 2 do 15 lat. "Dwie rodziny znalazły się tam z powodu niezaradności w prowadzeniu gospodarstwa domowego, ubóstwa i bezrobocia. Jedna rodzina z powodu kryzysu związanego ze śmiercią bliskiej osoby oraz problemów zdrowotnych. Problem bezdomności w tych przypadkach wynika z braku własnego mieszkania. Dochody tych rodzin nie są wystarczające, by wynająć lokum" - wyjaśniła Ewa Wasielewska z Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie.
Pod koniec stycznia w woj. lubuskim przebywało 31 bezdomnych rodzin z 55 dzieci. "Rodziny te przebywają najczęściej w Domu Samotnej Matki, żadna nie przebywa w miejscach zagrażających zdrowiu i życiu" - powiedziała rzeczniczka wojewody lubuskiego Aleksandra Chmielińska-Ciepły.
Wszystkie bezdomne rodziny są objęte działaniami pomocy społecznej - m.in. wspierane finansowo, żywieniowo, a także w formie pracy socjalnej oraz poradnictwa specjalistycznego. 16 z 31 bezdomnych rodzin oczekuje na samodzielne mieszkania z gmin. Średni czas ich pobytu w placówkach wspierających wynosi ok. 10 miesięcy.
W Łodzi Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej ma pod opieką 34 dzieci bezdomnych, wszystkie mieszkają z matkami w schroniskach.
Czytaj: Gdańskie muzeum pokaże wyjątkową banderę na Dzień Flagi
Do łódzkiego Domu Samotnej Matki trafiają kobiety z dziećmi, które rodzina wyrzuciła z domu, uciekły od przemocy, alkoholu itp. Od stycznia do końca marca br. przebywało tu 43 dzieci z 44 matkami. "Te dane są rotacyjne; jedne kobiety odchodzą, bo poukładały sobie relacje rodzinne albo dostały np. przydział od miasta na lokal socjalny, ale są i takie, które mieszkają w DSM długo" - powiedziała rzeczniczka łódzkiego MOPS Monika Pawlak.
Bezdomne kobiety z dziećmi przebywają też w łódzkim schronisku im. Brata Alberta, gdzie warunki są mało komfortowe - kilkunastometrowe pokoje, które dzielone są przez 2-3 kobiety z dziećmi. Ostatnio prowadzące je towarzystwo apelowało do łodzian o przekazywanie łóżek, gdyż kobiety często muszą dzielić posłanie z dziećmi.
Również w woj. świętokrzyskim dzieci pozbawione domu przebywają z matkami w schroniskach i domach dla bezdomnych. Jak wynika z danych Wydziału Polityki Społecznej Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego, w regionie było 21 takich dzieci.
Podczas zeszłorocznego liczenia bezdomnych dzieci z matkami spotkano w placówkach opiekuńczych w Kielcach, Ostrowcu Świętokrzyskim, Widełkach i Wiernej Rzece (pow. kielecki) oraz w Zochcinie (pow. opatowski). W ciągu roku 18 dzieci z tego grona wraz z matkami trafiło do mieszkań chronionych lub socjalnych, bądź powróciło do swoich domów. Tylko w jednej placówce - Domu dla Bezdomnych Matki Bożej Ubogich w Zochcinie, prowadzonym przez Wspólnotę Chleb Życia - nadal przebywa trójka dzieci z matką. "Kobieta otrzymała pracę w przetwórni prowadzonej przez wspólnotę, a dzieci uczęszczają do pobliskiej szkoły i mają zagwarantowany dach nad głową" - wyjaśniła dyrektor wydziału, Anna Gromska.
W Lublinie, według wyliczeń służb miejskich, w kwietniu w placówkach dla osób bezdomnych - schroniskach, noclegowniach, ośrodkach wsparcia dla samotnych matek oraz dla ofiar przemocy w rodzinie - przebywało łącznie 151 osób bezdomnych, w tym 18 dzieci. "Oczywiście dzieci mieszkają tam wraz ze swym rodzicem lub opiekunem" - powiedziała rzeczniczka prasowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie Magdalena Suduł.
Zdarzyły się pojedyncze przypadki, kiedy po pomoc zgłosiły się osoby, które - jak się okazało - były niepełnoletnie, bez opiekunów prawnych. "Zawsze w takich sytuacjach, gdy mamy do czynienia nastolatkiem, powiadamiana jest policja. To może być osoba poszukiwana" - dodała Suduł.
Również we Wrocławiu wszystkie bezdomne dzieci przebywały z rodzicami lub opiekunami prawnymi w placówkach pomocowych dla osób i rodzin bezdomnych. Jak poinformował PAP Tomasz Neumann, kierownik zespołu ds. osób bezdomnych i uchodźców w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej we Wrocławiu, podczas ostatniego badania liczby bezdomnych w styczniu 2015 r., stwierdzono, że wśród nich jest 88 dzieci. "Istotnym dla nas jest fakt, że żadne dziecko nie przebywa w miejscach niemieszkalnych a znajdują się w placówkach pod opieką rodziców i personelu pracowników socjalnych" - dodał Neumann.
Iwona Tworek z Ośrodka Wsparcia MOPS poinformowała, że od tego czasu we Wrocławiu otwarto dwie nowe placówki, w których z rodzicami schronienie znalazło kolejnych 38 dzieci. W sumie w placówkach pomocowych przebywa 126 dzieci.
Zdaniem RPD w Polsce brakuje programów skutecznego wychodzenia z bezdomności, co może prowadzić do jej dziedziczenia. "Nie może być pobytu latami w takich miejscach jak schroniska, jeśli już, w ostateczności - pobyt krótki i przejściowy - kilka tygodni, góra kilka miesięcy, a nie kilka lat. To jest to realny problem do natychmiastowego rozwiązania" - podkreślił Michalak.
24 dzieci bezdomnych, większość w placówkach, część na działkach
Z danych wojewody wynika, że w woj. pomorskim jest 124 dzieci bezdomnych, większość przebywa z rodzicami w placówkach. Część rodzin z dziećmi mieszka na działkach, jednak osoby te na ogół nie uważają się za bezdomne, w większości nie korzystają też ze wsparcia od państwa.
Jak poinformowała PAP rzeczniczka prasowa wojewody pomorskiego Małgorzata Sworobowicz, ostatnie badania dotyczące bezdomności przeprowadzano w województwie w grudniu 2015 r. Pokazały one, że w regionie znajduje się nie mniej niż 3370 osób bezdomnych, w tym 124 dzieci, z czego troje przebywało w miejscach niemieszkalnych, tj. budynku gospodarczym.
Większość dzieci uznanych za bezdomne (68) mieszkało w różnego rodzaju placówkach, w których przebywały najczęściej ze swoimi matkami (rzadko były to pełne rodziny) i - jak zapewniła Sworobowicz - w momencie, gdy przeprowadzano badania dzieci objęte były pomocą socjalną, prawną, edukacyjną, psychologiczną, czasem terapeutyczną. "Dzieci realizowały obowiązek szklony, chodziły do przedszkoli, żłobków" - wyjaśniła rzeczniczka.
Dodała, że kolejnych 24 dzieci przebywało w mieszkaniach wspieranych, chronionych czy treningowych, zaś mieszkania wynajmowane zajmowało 11 dzieci z rodzicami.
Kolejne 18 dzieci zamieszkiwało na działkach położonych na terenie Gdańska, Gdyni, Rumi i Tczewa. Dzieci te - jak zaznaczyła rzeczniczka - przebywały w domach murowanych, całorocznych, o dobrym standardzie, a ich rodzice w większości nie korzystali ze wsparcia finansowego. "Z uwagi na dzieci rodziny te są jednak monitorowane przez pracowników socjalnych" - wyjaśniła Sworobowicz.
Okręgowy Polski Związek Działkowców w Gdańsku nie prowadzi oficjalnych statystyk ws. zamieszkiwania przez bezdomnych na działkach. Na jego obszarze działa 225 ogrodów działkowych, na których zlokalizowanych jest 50 tys. działek.
"Z naszego rozeznania wynika, że zjawisko to nie przekracza 2 proc. W tej grupie nie wszyscy są bezdomnymi. Są bowiem osoby, które są działkowcami i zamieszkują na działkach, łamiąc tym samym przepisy. Robią to świadomie, bo tak jest taniej, mają gdzieś jeszcze własne mieszkania, które np. wynajmują" - poinformował PAP dyrektor biura okręgowego zarządu PZD w Gdańsku Artur Lemański.
Wyjaśnił, że wśród nielegalnie zamieszkujących ogrody działkowe są i tacy, którzy zostali do tego faktycznie zmuszeni przez życiowe trudności. "Bo np. zostały pozbawione własnego dachu nad głową i przebywanie na działce jest dla nich jakimś ratunkiem. W sezonie zimowym, gdy nie ma działkowców, włamują się do altanek i tam mieszkają. Zarządy ogrodów działkowych starają się to kontrolować wraz ze strażą miejską" - dodał.
Lemański nadmienił, że są jednak pojedyncze ogrody działkowe, które od lat zmagają się z bezprawnym zamieszkiwaniem. "Do takich należy np. ogród Jasień w Gdańsku. Tam odsetek mieszkających na stałe jest znacznie większy. Nie można jednak na jego przykładzie oceniać całości, bo wyjdzie z tego bardzo zakłamany obraz. Jego historia jest bowiem nietypowa. Powstał w latach 70. ub. wieku jako teren rekreacyjno-wypoczynkowy dla pracowników Stoczni Gdańskiej na Jasieniu, który wówczas był terenem pozamiejskim i można tam było budować większe budynki letniskowe. I dopiero na początku lat 80. po zmianie przepisów został włączony w struktury PZD" - wyjaśnił Lemański.
Przyznał, że część osób jest tam zameldowana. "Tych meldunków jest na poziomie ok. 20-30 proc. W świetle orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego można zameldować się w każdym miejscu, w którym się przebywa, bez względu na to, czy miejsce to spełnia wymogi mieszkania" - dodał.
Podkreślił, że respektując prawo o zakazie mieszkania na działkach, ogrody działkowe starają się jednocześnie "nie wylewać dziecka z kąpielą". "Nie jest tak, że nie mamy serca i wyrzucamy zaraz każdą osobę, która tam zamieszkuje. Są bowiem różne sytuacje życiowe. Mieliśmy chociażby przypadek, gdzie w Gdańsku w altance połączonej z pozostałościami szklarni mieszkała starsza kobieta, niepełnosprawna i nieznacznie upośledzona umysłowo; zarządowi ogrodu udało się uzyskać pomoc różnych organizacji i umieścić ją w ośrodku opieki społecznej" - powiedział.
Według Lemańskiego wśród mieszkających na działkach są też dzieci. "Są przecież przypadki, że mieszkają całe rodziny. Wiadomo, że nie ma tam podstawowej infrastruktury. Ale jeśli już ktoś zamieszkuje w ogródkach działkowych z rodziną, to zazwyczaj zabezpiecza dzieci. To nie jest tak, że są one brudne, zaniedbane, wałęsają się po ogródku działkowym i nikt nie wie, co się z nimi dzieje - to tak nie wygląda. Rano wychodzą do szkoły i tylko wychowują się na ogródkach działkowych" - tłumaczył.
Lemański jest przekonany, że jeśli ktoś mieszka na terenie ogródka działkowego, ale szuka wyjścia z tej sytuacji, to prędzej czy później dopnie swego. "Problem jest z tymi, którzy nie szukają, bo ich to zadowala. Staramy się działkowców edukować i przekonywać, jakie to przynosi negatywne skutki dla samych działek i działkowców. Każdą sprawę rozpatrujemy indywidualnie. Oczywiście wypowiadamy też umowy dzierżawy, choć działkowiec ma prawo odwołać się od takiej decyzji do sądu".
Problem do rozwiązania przy dobrej woli
Rzecznik Praw Dziecka podkreśla, że w Polsce nie powinno być ani jednego bezdomnego dziecka. Choć 2 tys. bezdomnych dzieci to stosunkowo niewielka liczba, to i tak za duża - uważa. Jego zdaniem przy dobrej woli organów centralnych i samorządowych można ten problem rozwiązać.
"Z jednej strony mówimy o stosunkowo niedużej w skali kraju liczbie, czyli ok. 2 tys. dzieci. To oczywiście i tak jest za dużo i należy bić na alarm, nie powinno być w Polsce ani jednego bezdomnego dziecka. Jesteśmy w środku Europy, w XXI w. i nie możemy akceptować, że są w naszym kraju bezdomne dzieci" - powiedział PAP Michalak.
"To jest to realny problem do natychmiastowego rozwiązania" - dodał RPD. W jego ocenie przy dobrej woli organów centralnych i samorządowych jest to możliwe.
Według Michalaka w Polsce nie mamy do czynienia z tzw. dziećmi ulicy, jak to ma miejsce na Ukrainie czy w Rosji; w Polsce każde dziecko, które potrzebuje wsparcia poprzez zabezpieczanie miejsca pobytu, ma taką możliwość.
Bezdomne dzieci w Polsce to najczęściej dzieci bezdomnych rodziców, które z nimi przebywają np. w schroniskach. "A to z całą pewnością nie są właściwe miejsca dla dzieci, tam często przebywają osoby chore psychicznie, z uzależnieniami, osoby, które bezpośrednio mogą zagrażać bezpieczeństwu dzieci" - podkreślił Michalak.
Zwrócił uwagę, że jest też grupa dzieci, która mieszka z rodzicami np. w altankach działkowych. "Co też nie powinno mieć miejsca, bo dzieci powinny mieszkać w bezpiecznym domu" - dodał.
"Czyli jest 2 tys. dzieci, które są w miejscach nie dla nich przeznaczonych, a powinny być w miejscach bezpiecznych i przyjaznych. Dla dziecka ważna jest stabilność, ono musi mieć poczucie bezpieczeństwa, musi mieć swoje miejsce na ziemi. Ale ważne jest też, by było z dorosłymi, którzy mu to poczucie bezpieczeństwo gwarantują" - podkreślił rzecznik.
W jego ocenie brakuje programów skutecznego wychodzenia z bezdomności. "To nas zaprowadzi do sytuacji, że będziemy odnotowywać dziedziczenie bezdomności, tak jak kiedyś - dziedziczenie biedy" - ocenił.
Zaznaczył, że są już dzieci, które urodziły się podczas bezdomności rodziców, czyli od urodzenia nie mają domu. "Człowiek, który całe życie jest osobą bezdomną, nie wie, co to znaczy mieć dom. Schronisko to tylko miejsce, gdzie jest dach nad głową, ochrona przed zimnem i coś do jedzenia. Ale dom to jest coś więcej - to są emocje, to jest wspólnota, to jest zupełnie inna rzeczywistość" - dodał RPD.
Według Michalaka trzeba tworzyć realne programy wychodzenia z bezdomności, nie może być pobytu latami w takich miejscach jak schroniska, jeśli już, w ostateczności - powinien to być pobyt krótki i przejściowy.
"Takim rodzinom z jednej strony potrzebne jest wsparcie psychologiczno-terapeutyczne, pomoc przy wychodzeniu z sytuacji dla niektórych patowej. Trzeba wzmocnić ich asertywność, pokazać światełko w tunelu, pokazać, że warto walczyć i że mają dla kogo walczyć. Z drugiej strony potrzeba wsparcia typowo technicznego - do kogo się zwrócić, gdzie szukać pomocy, co napisać, do kogo pójść, nieraz trzeba wziąć za rękę i pójść razem - stymulować do działania. Nie wystarczy kogoś skierować do noclegowni, bo to trzeba traktować interwencyjnie" - podkreślił Michalak.