A to zajmuje czas, dużo czasu.
- Ale taka jest rola samorządowca. W pierwszym czy w drugim roku pracy nie zdarzało mi się, żeby ktoś podziękował. Teraz takie rzeczy dzieją się coraz częściej. Niestety, jesteśmy takim narodem, że interesujemy się tym co złe, również w mediach złe informacje sprzedają się lepiej od tych dobrych. To błąd, bo przez to dzieją się takie rzeczy, jak niedawno w Gdańsku. Myślę, że to wszystkim da do myślenia i zaczniemy się zmieniać. Ja zawsze mówię, że zmiany trzeba zacząć od siebie.
Czytaj też: Bogumił Sobula: Samorządy muszą zapewnić dostęp do gruntów zgodnych z zapotrzebowaniem inwestorów
Ostatnio usłyszałem wypowiedź jednego z polityków, nieważne jakiej partii, która bardzo mi się spodobała. Powiedział on, że w samorządzie są fajni ludzie. Oczywiście jak wszędzie znajdą się czarne owce, ale nie można traktować wszystkich jako „układowiczów”, ludzi, którzy dokleili się do stołka i nie chcą się od niego odkleić. Jest natomiast gros wspaniałych, otwartych i pracowitych samorządowców.
Nie chcą się odkleić, bo według powszechnej opinii, „przytulają” całkiem przyjemne pensje.
- Ja jako prezydent miasta mam ok. 8 tys. zł pensji na rękę. Ktoś powie, że to dużo pieniędzy. Gdybym pracował 8 godzin dziennie i miał określony zakres obowiązków, to byłbym z takiej pensji bardzo zadowolony. Natomiast praca włodarza miasta czy gminy to potężna odpowiedzialność. Na każdym kroku ludzie patrzą, żeby coś wytknąć, niechętnie chwalą.
Budżet Skierniewic to grubo ponad 300 mln zł, to ogromna odpowiedzialność. Wystarczy popełnić drobny błąd, zrobić coś przez pomyłkę i od razu jesteśmy oskarżani o złe intencje. To jest ta ciemna strona, ale jest też ta satysfakcja, gdy ktoś uściśnie rękę, podziękuje, a później pójdzie do urny i odda swój głos. To jest największa zapłata.
Wspomniał pan, że budżet miasta na 2019 r. to 300 mln zł. Jakie kluczowe inwestycje znalazły się w dokumencie, jakie wyzwania na najbliższy rok, być może na całą kadencję, stoją przed Skierniewicami?
- Chcemy pójść w osiedla i te drobne, ale niezwykle ważne zadania – gdzieś brakuje chodnika, zatoczki autobusowej, gdzieś byłby potrzebny remont drogi. Dzięki pozyskanym środkom, w zasadzie całe miasto za chwilę będzie skanalizowane. Ale będziemy też realizować duże inwestycje.
Kluczowa dla Skierniewic i skierniewiczan będzie budowa dwóch wiaduktów, które są niezbędne. Jeden na ul. Zwierzynieckiej nad torami, drugi na ul. Unii Europejskiej, to jest taka obwodnica Skierniewic, przebicie do ul. Przemysłowej i Czerwonej, czyli jakby wylot na autostradę A2. To jeśli chodzi o inwestycje komunikacyjne.
Wspomniał pan, że Skierniewice mocno stawiają na inwestycje prospołeczne.
- W Skierniewicach mamy solankę i odwierty geotermalne. Ta solanka ma ok. 10 proc. zasolenia, jej skład jest podobny do tego, jaki jest w Ustroniu Górskim. Planujemy wybudować termy skierniewickie, ale bez słowa „uzdrowisko”. Chcemy to zrobić przede wszystkim dla mieszkańców, ale nie ukrywam, że również po to, by ściągnąć tu ludzi, zaproponować im ofertę odnowy biologicznej, zabiegi lecznicze itp.
W tej chwili powstaje dokumentacja. Przewidziany jest jeden pełnowymiarowy basen pływacki, jeden rekreacyjny do nauki pływania, 2 baseny termalne, czyli ze wspomnianą solanką, 9 saun, w tym 1 sucha, pozostałe parowe, całoroczne lodowisko, zjeżdżalnie, jacuzzi itp. To bardzo pożądana inwestycja, tego chcą mieszkańcy. W Skierniewicach mamy basen wybudowany w latach 90. Na tamte czasy to był bardzo nowoczesny obiekt, ale lata świetności ma już dawno za sobą. Niedaleko, we Wręczy, powstaje największe centrum wodne w Europie.
To będzie obiekt typowo rekreacyjny, u nas powstanie coś zupełnie innego. Jeżeli ktoś przyjedzie z Europy, jakiegoś zakątku świata czy Polski, to myślę, że chętnie pokona 20 km, żeby skorzystać z leczniczych zabiegów termalnych. Może nie będziemy na tym zarabiać, ale na pewno nie dołożymy.
Czyli jeśli dobrze rozumiem, energia geotermalna posłuży do ogrzewania basenów, ale nie zostanie wykorzystana w sieci ogólnej.
- Jeśli chodzi o sieć ogólną, to tego nie da się zrobić w rok, dwa czy pięć. To już jest inwestycja długofalowa, ale nieunikniona, bo świat idzie w tym kierunku. Ograniczamy użycie węgla, wymieniamy samochody na elektryczne, za 20 lat nie będziemy jeździć innymi, tak jak nikt nie będzie palił w piecu węglem.
To jest ten czas, gdy przy naszych termach możemy zapoczątkować proces zmian. Chcemy na początek wejść w ogrzewanie letnie, by w perspektywie powiedzmy 2 lat, zabezpieczyć mieszkańcom ciepłą wodę. Ale nie ogrzewanie domów. Przy wykorzystaniu środków zewnętrznych to kwestia 10-15 lat. Sądzę, że nie tylko Skierniewice pójdą w tym kierunku.
Kiedy fizycznie zaczną się prace budowlane i jaki będzie koszt inwestycji?
- Chcemy, by prace ruszyły już jesienią, może zimą, najpóźniej na początku 2020 r. Cel jest natomiast taki, by zakończyć inwestycję w 3 lata. Centrum będzie kosztować 60 mln zł, przy czym będziemy mocno zabiegać o środki zewnętrzne.
Skierniewice dobrze sobie radzą z ich pozyskiwaniem.
- To prawda. W minionym roku było to 200 mln zł, czyli po 4 tys. zł na mieszkańca i nie chciałbym, żeby 2019 r. zakończył się gorszym wynikiem. Trzeba mieć jednak świadomość, że najlepsze lata, czyli dajmy na to 2010-2014, minęły. Wtedy można było dostać dofinansowanie w wysokości 85, 90 czy nawet 100 proc. W tej chwili, jeśli dostajemy 50 proc., to jest prawdziwy sukces, bo wiem, że za 5 lat będzie 20 albo w ogóle.
Finanse to jeden problem, z którym zmagają się samorządy. Ale wiele ma też poważne problemy demograficzne. Jak to wygląda w Skierniewicach?
- Skierniewice mają specyficzne położenie, mamy ok. 60 km do Łodzi, 70 km do Warszawy. Ok. 5-7 tys. codziennie dojeżdża do pracy poza naszym miastem. Z tym że dojazd ze Skierniewic do Warszawy to jest pół godziny pociągiem, gdzie dłużej trwa przejazd z jednej dzielnicy stolicy do drugiej. To sprawia, że do Warszawy mieszkańcy nie odpływają, a wręcz przeciwnie.
Zauważyłem, że od roku, dwóch, deweloperzy zaczynają coraz chętniej budować w Skierniewicach, co oznacza, że te mieszkania cieszą się coraz większym zainteresowaniem i to mnie cieszy. Dla wszystkich pracy w Skierniewicach nie będzie, ale jeśli ludzie zdecydują się tutaj mieszkać, ich pieniądze zostaną w naszym mieście. Mając doskonały dojazd do pracy oraz świadomość, że życie tutaj jest o połowę tańsze niż w stolicy, nie dziwi fakt, że decydują się tutaj zamieszkać.
Nowi mieszkańcy cieszą, ale nowi mieszkańcy to nie tylko kolejne podatki, które trafią do miejskiej kasy. To również wydatki, bo trzeba im stworzyć warunki do życia.
- Tak, i my to robimy. W poprzedniej kadencji wybudowaliśmy dwa przedszkola i żłobek, w tej chwili budujemy kolejne żłobko-przedszkole. Dla ludzi - zarówno mieszkańców, jak i tych, którzy chcą się u nas osiedlić – ważne jest, by mieli do dyspozycji dobre przedszkole, żłobek, szkołę, instytucje kulturalne, obiekty sportowe itp. Mając to wszystko, mogą spokojnie dojeżdżać do Warszawy. To właśnie budowa przedszkoli sprawiła, że rozpoczął się ruch w budowlance.
Mówił pan, że Skierniewice mocno stawiają na inwestycje prospołeczne. Ale to również usługi społeczne.
- Dom Pomocy Społecznej i warsztaty terapii zajęciowej to coś, na co mieszkańcy czekali około 20 lat. Rozpoczęto wówczas budowę DPS-u, stanęły mury, to niszczało i nikt nie odważył się tego dokończyć. My to zrobiliśmy. Dziś mamy ponad 60 pensjonariuszy, obok prowadzone są warsztaty terapii zajęciowej. Od października 2018 r. działa Centrum Usług Społecznych.
Czytaj też: Andrzej Płonka: Jesteśmy partnerem dla każdego rządu
To niesamowita rzecz, bo pomagamy osobom niepełnosprawnym, ale powinniśmy także pamiętać o rodzicach i opiekunach, którzy codziennie zajmują się tymi ludźmi. Oni też muszą mieć chwilę, by załatwić swoje sprawy czy choćby odetchnąć. Dzięki CUS mają taką możliwość, ich bliscy czy podopieczni są pod opieką. Pracownicy jeżdżą też po domach, działa wypożyczalnia sprzętu. To jest krok milowy dla tych, którzy mają w rodzinie niepełnosprawne osoby.
Wróćmy na chwilę do pieniędzy. Skierniewice nie podniosły wysokości stawek za odpady. To dla mieszkańców dobra wiadomość.
- Mamy umowę, która jest wiążąca jeszcze w tym roku. Zobaczymy, jak będzie dalej. Może to jest dobry czas, niech to wszystko się „przewali”. U nas pozostają ceny z roku ubiegłego, które były dobre, niskie, energia też nam nie drożeje.
Ale to tymczasowe…
- To jest jeszcze rok, później będziemy musieli pochylić się nad tymi tematami. Mamy natomiast czas, kiedy pewne rzeczy w kraju klarują się i mam nadzieję, że za kilkanaście miesięcy będziemy mogli zaproponować mieszkańcom ceny podobne, zapewne wyższe, ale niewiele.
Mieszkańcy Skierniewic, podobnie jak wielu innych miast, mają swój udział w planowaniu miejskich inwestycji. Realizujecie państwo kolejną edycję programu obywatelskiego, co znaczy, że jest on potrzebny.
- To bardzo potrzebne narzędzie i mieszkańcy chętnie angażują się w Budżet Obywatelski. Problem polega na tym, że jest na przykład jakaś inwestycja, którą my szacujemy na pół miliona złotych, za pół roku podchodzimy do przetargu i okazuje się, że jest warta dwa razy więcej. Piramida cen wykonawstwa robót i przetargów w ostatnim roku to nawet nie 100, a 150 proc. To jest jakieś szaleństwo. Wynika to z faktu, że nie ma ludzi do pracy. Nagle zniknęło nam z kraju ok. 4 mln ludzi, pracownicy z Ukrainy uratowali, czy próbują nas ratować, ale teraz, kiedy Niemcy otworzyli swój rynek, obawiam się, że wkrótce staniemy przed wielką ścianą.
Demografia to jedno. Kolejny problem, nie tylko polskich samorządów, ale problem globalny, to zanieczyszczenie powietrza. Jak walczą z nim Skierniewice?
- Co roku wymieniamy sto kilkadziesiąt pieców i będziemy to robić cały czas, gdyż jest to dobry kierunek. Dzięki takim działaniom powietrze będzie dużo bardziej czyste. Jeżeli program wymiany pieców będzie realizowany przez 10 lat, to ubywa nam zanieczyszczające miasto osiedle. Stawiamy też na inne proekologiczne rozwiązania. W skierniewickiej ciepłowni działa prototypowa instalacja odazotowania i odsiarczania spalin. Dla każdego z trzech kotłów pracujących w ciepłowni zaprojektowano i wykonano odrębne, indywidualne instalacje.
Dodajmy - są to rozwiązania skuteczne, potwierdzone badaniami. Energetyka Cieplna jest tym samym coraz bliżej spełnienia wyśrubowanych norm w zakresie emisji spalin. Dzięki pożyczce z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska możliwa będzie również budowa instalacji odsiarczania spalin dla wszystkich kotłów, która ma być zakończona do 30 listopada 2019 r. Zastosowane rozwiązania sprawią, że jakość powietrza w mieście ulegnie poprawie.
W jednej z wypowiedzi medialnych powiedział pan, że największym problemem Skierniewic są komunikacja i parkingi. Jak planujecie państwo te problemy rozwiązać?
- To nie tylko problem Skierniewic. W całej Polsce z dnia na dzień przybywa aut. Kiedyś na jedno mieszkanie przypadał jeden samochód, dziś jest ich 2-3, a parkingów jest tyle, ile jest. Szukamy rozwiązań, obecnie projektujemy dwa parkingi, które poprawią sytuację w naszym mieście. Rozważamy też przywrócenie płatnej strefy parkowania w centrum.
Co jest największym potencjałem Skierniewic?
- Mieszkańcy. Jak patrzę na te wszystkie akcje, na to, jak fantastycznie potrafią się jednoczyć, jak odpowiadają na potrzeby innych, to jestem dla nich pełen podziwu. I robią to z potrzeby serca. Chciałbym też powiedzieć, że ogromny potencjał ma Instytut Ogrodnictwa, jesteśmy niepisaną stolicą nauk ogrodniczych, który jednak przechodzi trudne chwile.
Staramy się go wspierać na ile to możliwe, ale pewne rzeczy są poza nami, gdyż jest to instytucja rządowa. W Skierniewicach odbywa się Święto Kwiatów, Owoców i Warzyw. To impreza, którą w ciągu dwóch dni odwiedza 300 tys. gości, skupia 1300 wystawców i handlowców, całe miasto jest zamknięte, są wspaniałe stoiska, koncerty, przyjeżdża do nas mnóstwo ludzi z zagranicy.
Miejską kasę napełniają nie tylko podatki pochodzące od mieszkańców, ale również od inwestorów. Ci chętnie lokują swój kapitał w Skierniewicach?
- Z inwestorami jest tak, że oczywiście bardzo ich potrzebujemy, bo to są podatki, ale dzisiaj problem jest nie z tym, że nie ma miejsc do pracy, ale nie ma tych pracowników, dotychczasowy trend się odwrócił. Dostaliśmy natomiast dofinansowanie, mamy teren inwestycyjny, jedna firma już kupiła działkę, inne otworzyła się na osiedlu Rawka. Mamy kolejne 6-7 hektarów i czekamy na inwestorów. Jest uzbrojony teren - droga, woda, kanalizacja - tylko wchodzić i budować zakłady.
Samorządowcy często podnoszą, że stopniowo odbiera im się kolejne kompetencje. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
- Przede wszystkim dokłada nam się zadań, a niekończenie idą za tym środki. Choćby oświata. Nie ma co ukrywać, że to, co dostaniemy z ministerstwa, nie wystarczy nam, by zabezpieczyć środki na wypłatę 5 proc. podwyżki dla nauczycieli. To są wydatki bieżące, nie można na to wziąć kredytu, przesunąć pieniędzy z inwestycji, trzeba się wić jak wąż, żeby to, o czym mówi się w Warszawie, zrealizować tu, na dole.
Czytaj też: Rządził 28 lat. Dziś mówi wyraźnie: Do samorządu trzeba mieć charakter
W Skierniewicach, które mają 300-milionowy budżet, przeszło 100 mln to jest oświata, z czego subwencja wynosi połowę, resztę musimy dokładać ze środków budżetowych. I nikogo nie interesuje, skąd my te pieniądze weźmiemy.
Pieniądze to największe zmartwienie samorządowców, również pańskie zmartwienie? Jakie jeszcze ma pan obawy, co - w perspektywie najbliższego roku, czy nawet całej kadencji - może się nie udać?
- Obawy to środki zewnętrzne, bo bez pieniędzy nic się nie zrobi, a chciałbym za te pięć lat nie chować się przed mieszkańcami, ale móc chodzić po mieście z podniesioną głową. Musimy też stawić czoła problemowi komunikacji, która jest naszym największym wyzwaniem, ale także zmierzyć się z problemem mieszkań socjalnych, komunalnych.