Płock: W szpitalu tymczasowym po dobie od ponownego uruchomienia zajęte są niemal wszystkie łóżka
Szpital tymczasowy w Płocku działał od początku grudnia 2020 r. do końca maja tego roku, gdy decyzją Ministerstwa Zdrowia przeszedł w stan pasywny. O jego ponownym uruchomieniu w identycznej formule zdecydowało w ubiegłym tygodniu Ministerstwo Zdrowia. Zgodnie z tą decyzją przygotowano tam 28 łóżek, a pierwszych pacjentów przyjęto rano 15 listopada.
"Mamy 26 chorych na COVID-19. Wolne są więc dwa łóżka" - powiedział PAP we wtorek rano kierownik szpitala tymczasowego Marek Kiełczewski. W jego ocenie w najbliższym czasie konieczne będzie uruchomienie tam następnego modułu, czyli kolejnych 28 łóżek, a także części OIOM i stanowisk z respiratorami.
"Dziś rano była narada wszystkich szefów oddziałów szpitala wojewódzkiego. Jawi się problem liczby pacjentów, którzy zgłaszają się tam z zakażeniem i wymagają hospitalizacji z powodu COVID-19. Druga istotna sprawa to liczba pacjentów wymagających respiratorów. Myślę, że będziemy występować w trybie pilnym o możliwość uruchomienia w naszym szpitalu tymczasowym zarówno łóżek ogólnocovidowych, jak i tych z respiratorami" - poinformował Kiełczewski.
Wyjaśnił, że na 26 chorych na COVID-19, którzy we wtorek rano przebywali w tej placówce, 10 trafiło tam z innych oddziałów Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, a pozostali z różnych części Mazowsza. Według niego leczeni na COVID-19 w płockim szpitalu tymczasowym to w większości osoby w wieku 70 lat i starsze, ale są też młodsi, przy czym przeważają kobiety. Najstarszy przebywający tam pacjent urodził się w 1934 r., a najmłodszy w 1986 r.
"Chorzy przybywają do nas w dużo gorszym stanie klinicznym niż to było w czasie poprzedniej fali. Trudno na razie ocenić, z czego to wynika. Z reguły są to osoby niezaszczepione przeciwko COVID-19. Niestety. Osoby te nie potrafią odpowiedzieć, dlaczego nie zdecydowały się na szczepienie. Pytane o to, spuszczają głowę" - podkreślił szef szpitala tymczasowego.
Placówka ta za pośrednictwem WSzZ, którego jest oddziałem, wciąż prowadzi nabór personelu medycznego.
"Starałem się, by przynajmniej na początek byli tu lekarze z doświadczeniem w pracy w szpitalu tymczasowym. I tacy są. Na szczęście część osób, które pracowały wcześniej u nas, odpowiedziało pozytywnie, ale sytuacja jest trudna" - stwierdził Kiełczewski. Przyznał, że w związku z obecną sytuacją, oprócz kierowania placówką, zajmuje się też tam na co dzień, jako lekarz, leczeniem chorych na COVID-19.
"Przebieram się w strój covidowy, odwiedzam pacjentów przy ich łóżkach, badam, ordynuję leczenie. Taka jest potrzeba" - dodał.
Do pracy w tej placówce poszukiwani są m.in. lekarze medycyny ogólnej, interniści czy pulmonolodzy.
"Ale tak naprawdę przyjmujemy wszystkich lekarzy, którzy podejmują walkę z covidem, bo naprawdę ten sezon jest bardzo ciężki, jeżeli chodzi o stan pacjentów. Problemem jest kwestia dyżurów, czyli tego, ile czasu lekarze są w stanie poświęcić na pracę w naszej placówce. Są lekarze, którzy deklaruję pracę w soboty i niedziele, i to jest mniejszy problem. Większy to obsada w środku tygodnia" - oświadczył Kiełczewski.
Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.