Partnerzy portalu

Również w miastach są kleszcze, które przenoszą choroby

  • PAP/TE
  • Opublikowano: 12 maja 2020 - 08:11
Kleszcze można złapać nie tylko w lesie czy na łące, ale również w parkach miejskich czy na placach zabaw - ostrzega Anna Grochowska, która bada patogeny przenoszone przez te pajęczaki. Kiedy spędzamy czas w zieleni miejskiej, pamiętajmy, by potem sprawdzić, czy nie mamy kleszczy - radzi.
  • "Nauczyliśmy się już sprawdzić, czy nie złapaliśmy kleszcza po powrocie z łąki czy lasu. Ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że kleszcza można znaleźć też w parku miejskim albo na placu zabaw. Nie są tam rzadkością" - ostrzega Anna Grochowska, doktorantka z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, która prowadzi badania na kleszczach.
  • Kleszcz pospolity ma bardzo szerokie spektrum żywicieli - w tym gatunki zwierząt, które mieszkają w miastach. "Żywicielami kleszczy są głównie małe gryzonie i dzika zwierzyna. W warunkach miejskich mogą to być np. jeże, wiewiórki, ptaki czy psy" - opowiada.
  • Kleszcz w ciągu życia potrzebuje przynajmniej trzech żywicieli. "Cyrkulacja patogenów za jego pośrednictwem jest więc duża" - podkreśla.

Biolog przypomina, że chorobami odkleszczowymi są nie tylko borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu, ale i również babeszjoza, tularemia, riketsjoza czy anaplazmoza.

Jak tłumaczy, krętek boreliozy potrzebuje zwykle ok. 24 godzin, aby trafić do gruczołów ślinowych kleszcza, a potem - do organizmu żywiciela. Jednak już w przypadku wirusa kleszczowego zapalenia mózgu na infekcję narażeni jesteśmy więc w ciągu 30 minut od ugryzienia. Im szybciej więc pasożyta usuniemy, tym lepiej.

Anna Grochowska i jej współpracownicy z UMB w niedawnej publikacji w "Scientific Reports" (https://www.nature.com/articles/s41598-020-63883-y) podsumowali różne, prowadzone przez ponad ćwierć wieku (1991-2017) badania naukowców z całej Europy, próbujących ustalić, jaki odsetek w miastach (i na terenach podmiejskich) stanowią kleszcze roznoszące choroby.

Jakie jest więc ryzyko, że kleszcz, którego złapiemy w mieście, jest zainfekowany którąś z chorób? Widełki są bardzo szerokie - w polskich miastach, w zależności od badania, ryzyko wynosiło od 1,6 do 28,7 proc. Jeśli chodzi o Europę, to bywają okolice (choćby na Węgrzech), gdzie zakażonych było prawie 50 proc. badanych pajęczaków.

Naukowcy z UMB sprawdzali też zależność pomiędzy odsetkiem zakażonych kleszczy a klimatem. Okazało się, że większy procent zainfekowanych kleszczy występuje na obszarach podzwrotnikowych. Większy ich odsetek jest też tam, gdzie panują wyższe temperatury i większe opady w styczniu, a niższe - latem. "Kleszcze dłużej są tam aktywne i rośnie szansa, że w ciągu roku dojdzie do infekcji" - komentuje badaczka.

Badaczka pytana, czy zmiany klimatu w Polsce mogą doprowadzić do większego ryzyka infekcji odkleszczowych, powiedziała, że trudno powiedzieć, bo choć kleszczom mogą sprzyjać rosnące temperatury, to już szkodzą im zimy bez opadów deszczu i śniegu, a także susze, z którymi ostatnio coraz częściej mamy w Polsce do czynienia.

W publikacji podsumowano, że w USA co roku zgłaszanych jest 30 tys. przypadków boreliozy, ale prawdziwa liczba przypadków wynosić może nawet 300 tys. W Europie trudniej zebrać dokładne dane na ten temat, ale szacuje się, że to ponad 65 tys. przypadków rocznie. Tu najwyższe współczynniki zachorowalności notuje się w Niemczech, Austrii, Słowenii i Szwecji.

W ramach prac nad swoim doktoratem Anna Grochowska bada kleszcze w Białymstoku i Augustowie. Jak to wygląda? "Wzbudzam sensację, bo w ramach moich badań chodzę po terenach zielonych ciągnąc za sobą po podłożu zatkniętą na kiju białą flagę z flaneli" - śmieje się. Opowiada, że do materiału przyczepiają się siedzące na roślinach kleszcze - jest to bowiem ich sposób polowania. Badaczka zbiera potem z materiału pasożyty i bada je pod kątem przenoszonych przez nie chorób. "Jeśli mam 'dobry dzień', to kleszczy pospolitych łapie się około 30 w ciągu godziny. A tych większych kleszczy łąkowych zdarzało się nawet 50-60" - opowiada.

Doktorantka dodaje, że kiedy zdała sobie sprawę, ile tych kleszczy jest w mieście - stała się o wiele ostrożniejsza: "Staram się chodzić środkiem ścieżek. I nie deptać trawników".

KOMENTARZE0

Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!