Partnerzy portalu

Samorządowiec Roku: zaangażowanie mieszkańców to siła samorządu

- Gmina składa się z tysięcy osób i każda z nich ma potrzeby, które gmina musi zaspokoić. Często są one ze sobą sprzeczne, a jeszcze częściej niemożliwe jest spełnienie wszystkich jednocześnie. Kluczowe w samorządzie jest pogodzenie celów i zadań, których z pozoru pogodzić się nie da - mówi w Dniu Samorządu Terytorialnego Marek Nitczyński, wójt gminy Szreńsk, laureat plebiscytu Samorządowiec Roku 2020.
Europejski Kongres Gospodarczy
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
  • Marek Nitczyński, wójt gminy Szreńsk, już drugi raz z rzędu triumfuje w plebiscycie Portalu Samorządowego w kategorii wójt.
  • Z okazji Dnia Samorządu Terytorialnego zachęcamy do lektury wcześniej publikowanych wywiadów z Samorządowcami Roku w poszczególnych kategoriach.
  • Obok Marka Nitczyńskiego laureatami plebiscytu zostali: marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik, prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza, burmistrz Lędzin Krystyna Wróbel, radny Sejmiku Województwa Lubelskiego Mieczysław Ryba, radny powiatu kozienieckiego Tomasz Trela oraz radna Krościeńka nad Dunajcem Maria Wąsowicz.

Sprawuje pan funkcję wójta od 10 lat. Świat się zmienia, zmienia się również samorząd. Jakie trudności towarzyszyły pierwszym latom pracy, a z jakimi najczęściej zmaga się pan teraz?

Marek Nitczyński, wójt gminy Szreńsk: Gdy objąłem funkcję wójta, w pierwszej kolejności musiałem uporządkować niektóre sprawy w gminie oraz w samym urzędzie. Niektóre były prostymi sprawami organizacyjnymi, a inne były sporym wyzwaniem. Na pierwszy plan wysuwała się wtedy kwestia gminnego składowiska odpadów w Miączynie Dużym oraz zadłużenia gminy.

Przez zaniedbania poprzedniej władzy składowisko odpadów musiało zostać zamknięte, a następnie rekultywowane. Przybliżony koszt rekultywacji wraz z wykonywaniem badań przez okres 30 lat wyniósł około 1,4 mln zł. Byłby to bardzo duży koszt dla gminy, którego mogłaby nie unieść. Podjąłem decyzję o sprzedaży składowiska. Wycena rzeczoznawcy wyniosła 422,7 tys. zł plus podatek VAT. Dzięki moim staraniom i zabiegom udało się sprzedać składowisko za trochę ponad 1,276 mln zł plus VAT.

Jeszcze gorzej prezentowała się sytuacja finansowa gminy. Na koniec 2010 r. była katastrofalna. Gmina była niewypłacalna, o czym świadczą chociażby niezapłacone składki ZUS. Dochody nie wystarczały na wydatki.

Jakiego rzędu były to kwoty?

- W 2010 r. gmina miała niezapłacony ZUS i US w wysokości blisko 540 tys. zł, niezapłacone inwestycje z roku 2010 w wysokości ponad 234 tys. zł oraz z roku 2006 w wysokości prawie 186 tys. zł, które przeszły na barki nowej rady. Dochodzą jeszcze do tego kredyty wzięte przez poprzednią radę w wysokości prawie 4,48 mln zł.

Potężny, jak dla niewielkiej gminy, bagaż na start. Ale w końcu, podejmując się funkcji wójta, trzeba liczyć się z takimi problemami. 

- To prawda. W celu zmiany tej sytuacji trzeba było przede wszystkim oszczędzać na wydatkach bieżących i racjonalnie gospodarować majątkiem gminy. Wprowadziłem m.in. ewidencję użytkowania samochodu służbowego, zatrudniłem jednego prawnika do obsługi wszystkich jednostek, zrezygnowałem z telefonu służbowego i ryczałtu na telefon, ryczałtu na samochód, zredukowałem koszty wyjazdów służbowych. Takich rzeczy było o wiele więcej. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze mnożone przez miesiące i lata dają pokaźną sumę. Dzięki tym działaniom budżet na rok 2013 bilansował wydatki z dochodami.

Sporo "gimnastykowania".

- Był to czas ogromnej pracy, poświęconego życia prywatnego i wielu wyrzeczeń. Z perspektywy czasu dostrzegam jednak, że było warto. Zwłaszcza gdy słyszę pod swoim adresem takie słowa jak „Zastał Szreńsk drewnianym, a pozostawił murowanym”. Czuję wówczas ogromną dumę i radość z pełnionej funkcji. Dziś już takich problemów nie ma, a sytuacja gminy jest bardzo dobra. 

Panie wójcie, zapytam przy okazji Dnia Samorządu Terytorialnego, jak pan ocenia kondycję współczesnego samorządu? Rośnie w siłę, a może wręcz odwrotnie?

- Bezsprzecznie tradycja samorządności w polskim narodzie jest stara i silna. Nie zniszczyły jej nawet 123 lata zaborów czy ustrój komunistyczny. W tym czasie samorząd ciągle się zmieniał. Widać to również w ostatnich 30 latach, gdy mamy do czynienia z jego ciągłym rozwojem.

Nie można jednak stanu samorządu przedstawiać na zasadzie skrajności silny - słaby. To by nas nigdzie nie zaprowadziło. Stan konkretnego samorządu w dużym stopniu jest zależny od jego władz, od tego, jaką mają wizję samorządności i jak ją wprowadzają w czyn. Wtedy będziemy mogli zdecydować, czy nazwiemy go silnym czy słabym.

Czytaj też: Samorządowiec Roku: nikomu nie dzieje się krzywda. Stajemy w obronie rodziny

Należy również pamiętać, że samorząd to także, a właściwie przede wszystkim, mieszkańcy danej gminy, miasta, powiatu czy województwa. Ich utożsamianie się z samorządem, zaangażowanie
w codzienne jego życie, znacząco wpływają na to, czy nazwiemy go silnym czy słabym.

A gdyby miał pan wskazać na największe wyzwania, jakie stoją przed współczesnym samorządem?  

- Za największe wyzwanie dla współczesnego samorządu uważam zachowanie równowagi w zarządzaniu. Gmina składa się z tysięcy osób i każda z nich ma potrzeby, które gmina musi zaspokoić. Często są one ze sobą sprzeczne, a jeszcze częściej niemożliwe jest spełnienie wszystkich jednocześnie. Za przykład niech posłużą wydatki inwestycyjne. Nie jesteśmy w stanie wykonać przebudowy wszystkich dróg gminnych. Trzeba wtedy wybierać, które zrobimy teraz, a które później.

Gmina to także zakłady pracy, tj. szkoły, ośrodki kultury i sportu, urzędy, straże, a w tym ludzie tam zatrudnieni. Ponoszone tam wydatki to głównie wynagrodzenia, które są często w opozycji do wydatków inwestycyjnych, a tym samym w konflikcie do różnych grup społecznych.

Kluczowe w samorządzie staje się zatem pogodzenie celów i zadań, których z pozoru pogodzić się nie da.

W 2019 r. w gminie Szreńsk rozpoczęto procedurę zmierzającą do uzyskania praw miejskich. Pan mówił, że to dziejowa sprawiedliwość, ale mieszkańcy jej nie chcieli. Jakich korzyści upatrywano w zmianie statutu JST i czy trudniej zarządzać gminą, która mówi innym głosem niż włodarz?

- Nadal jestem zdania, że odzyskanie praw miejskich byłoby dziejową sprawiedliwością, po ich odebraniu przez carską Rosję. Może taka sytuacja kiedyś będzie miała miejsce. Wiąże się to z licznymi korzyściami dla gminy. Od czysto prestiżowych poprzez zwiększone możliwości promowania regionu, aż po dostęp do nowych środków dofinansowania, które są zarezerwowane tylko dla miast.

W przypadku uzyskania dostępu do nowych źródeł dofinansowania ważne jest, że nie utracilibyśmy dotychczasowych źródeł, gdyż nasza gmina liczy poniżej 5 tys. mieszkańców.

Gmina Szreńsk liczy niespełna 5 tys. mieszkańców (fot. wikipedia.org/MoS810 - praca własna)
Gmina Szreńsk liczy niespełna 5 tys. mieszkańców (fot. wikipedia.org/MoS810 - praca własna)

Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, iż mieszkańcy nie chcieli „sprawiedliwości”. Wystąpienie z wnioskiem o nadanie statutu miasta miejscowości Szreńsk było wykonaniem uchwały Rady Gminy w Szreńsku, czyli wykonaniem woli przedstawicieli mieszkańców gminy. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że rada w tym zakresie działała w imieniu mieszkańców.

Trudno także powiedzieć, że mieszkańcy gminy czegoś nie chcieli, gdyż wypowiedziała się tylko ich część. Oczywiście nawet najmniejsza część społeczeństwa jest ważna, ale nie jest to cała społeczność gminy. Warto tu również podkreślić, iż ta część mieszkańców Szreńska, która wyraziła swoją wolę, dosyć wyraźnie opowiedziała się „za” odzyskaniem praw miejskich przez Szreńsk. Był to stosunek 80 do 58.

Czego by pan sobie życzył w Dniu Samorządu Terytorialnego - jako wieloletni wójt i samorządowiec, a czego życzyłby pan gminie, którą zarządza? 

- W samorządzie pracuję już od 1989 r., więc faktycznie można powiedzieć, że mam wieloletnie doświadczenie. Mam również bogate doświadczenie życiowe i sięgając pamięcią wstecz, widzę, że to, jakim jestem człowiekiem, jakim jestem samorządowcem, ukształtowały właśnie te wydarzenia z mojej przeszłości.

Urodziłem się w 1965 r. w Mławie. Uczęszczałem do Technikum Rolniczego w Gródkach, ale szkołę tę musiałem opuścić, kiedy odmówiłem noszenia na akademii radzieckiej flagi i rzuciłem ją na ziemię. Po wciśnięciu mi jej w dłoń ponownie nią rzuciłem. Poproszono mnie o opuszczenie szkoły. Ten fakt zmienił moje życie.

Czytaj też: Samorządowiec roku: Polityka to nie partyjniactwo

Po tym epizodzie przyjęto mnie tylko do szkoły wieczorowej wielozawodowej, w której uczyłem się robić wypieki, pracując jednocześnie w piekarni. Po roku dyrektor szkoły przeniósł mnie na swoją odpowiedzialność do technikum geodezyjnego.

W roku 1983 roznosiliśmy z kolegą znaczki Solidarności, ale ktoś na nas doniósł. Byłem cały dzień przesłuchiwany, straszony i bity po łydkach. Potem wypuszczono mnie z przesłuchania, a wracając pieszo 20 km do domu, całą drogę płakałem.

Po skończeniu szkoły średniej, po paru dyskusjach na WKU zostałem wcielony do wojska i służyłem tam dwa lata. Zostałem skierowany do służb w wojskach antyterrorystycznych i przeciwdywersyjnych. To wszystko ukształtowało mnie na resztę życia. Po służbie wojskowej w 1989 r. rozpocząłem pracę w urzędzie gminy w Szreńsku, w gminie, w której do dziś jestem wójtem. 

Wracając jednak do życzeń: dla siebie i rodziny przede wszystkim pragnę zdrowia. Jeśli chodzi o gminę, czyli mieszkańców - żeby nigdy nie zabrakło rozmów w rozwiązywaniu problemów oraz również zdrowia dla każdego mieszkańca.

KOMENTARZE1

  • taka prawda 2021-05-27 15:24:47
    Gratulacje Dobrze ze idzie drogą radnej Wąsowicz

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!