Odmrażanie turystyki. Pewien optymizm samorządów, obawy hotelarzy

- Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że wykorzystanie bazy noclegowej w Polsce w kwietniu, czyli okresie największych obostrzeń z powodu epidemii, spadło o 97,5 proc. W maju – wskutek odmrażania gospodarki – sytuacja zaczęła się powoli poprawiać.
- W długi weekend czerwcowy – przekonywali m.in. burmistrz Karpacza Radosław Jęcek i wójt gminy Brenna Jerzy Pilch – turystów były tłumy. Powrotu do normalności nie odczuwa jeszcze branża hotelarska. – Notowaliśmy straty na poziomie 1 mln zł dziennie. Nadal nie wszystkie nasze hotele otworzyliśmy – powiedział Jan Wróblewski ze Zdrojowa Invest and Hotels.
- Uczestnicy debaty zgodnie przyznali, że bon turystyczny to dobra inicjatywa, ale zauważyli też, że wzmocni on większe zainteresowanie mniejszymi pensjonatami i apartamentami wakacyjnymi, nie robiąc różnicy w większych hotelach. – Powinny one otrzymać pomoc na takim poziomie, na jakim ponoszą straty – uważa prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz.
Burmistrz Karpacza Radosław Jęcek zwrócił uwagę, że w marcu i kwietniu ruch turystyczny naturalnie jest w tym mieście mniejszy niż w sezonie, czyli m.in. latem lub w ferie zimowe, dlatego z dwojga złego lepiej, że okres największych obostrzeń i zastoju w turystyce nastąpił właśnie w tym czasie.
– Ale oczywiście i u nas odczuliśmy go w bardzo dużym stopniu... Karpacz stoi bardzo mocno na turystyce. 90 proc. dochodów do budżetu miasta bierze się tylko i wyłącznie z tej branżą. Największe zakłady pracy niezwiązane z turystyką to urząd miejski oraz centrum medyczne – zauważył Radosław Jęcek. – Marzec, kwiecień, ale również maj nie były zbyt dobre. Wpływy do budżetu za ten czas mamy o ok. 1 mln zł mniejsze w porównaniu do poprzedniego kwartału – przy 46-milionowym budżecie. Co więcej, uchwałą rady miejskiej zwolniliśmy przedsiębiorców z podatku od nieruchomości zarówno za kwiecień, jak i maj, żeby mogli się dynamicznie odbudować.
Władze Karpacza zakładają, że przychody w porównaniu do roku ubiegłego będą o kilka milionów zł mniejsze. Cieszą się jednak, że sytuacja się poprawia.
– Jeśli chodzi o długi weekend czerwcowy, powiedzieć, że było 100 proc. obłożenia, to nic nie powiedzieć... Podejrzewam, że było ono zdecydowanie większe. Miałem okazję rozmawiać z Andrzejem Rajem, dyrektorem Karkonoskiego Parku Narodowego, który powiedział, że liczba ludzi, którzy odwiedzili park, okazała się o ok. 20 proc. większa niż w analogicznym okresie przed rokiem, a w porównaniu z 2020 r. - nawet o 50 proc. Widać, że był głód ze strony ludzi, żeby się przemieścić, zobaczyć "coś innego" i opuścić domy. Liczymy, że efekt odbicia pozwoli – może nie zrekompensować straty, bo to niemożliwe – ale przynajmniej wyjść na swoje – powiedział burmistrz.
Ruch turystyczny zamarł, ale idzie ku lepszemu
W gminie Brenna, leżącej w Beskidach, branża turystyczna w zasadzie w ogóle nie funkcjonowała od połowy marca do końca maja. A w gminie jest przecież ponad 1800 punktów oferujących nocleg. Co trzeci wybudowany dom wybierany jest jako miejsce wypoczynku.
– Odczuła to także branża okołoturystyczna, która też zamarła niemal całkowicie. Straty są ogromne... Opłata miejscowa - zerowa, podatek od nieruchomości również słabiutko wpływał w tym okresie, podobnie podatek od czynszów. A podatku dochodowego w kwietniu zarejestrowaliśmy mniej o ok. 40 proc. – wyliczył wójt Brennej Jerzy Pilch.
Wójt przyznał, że ruch turystyczny w czerwcu dał nadzieję, że będzie lepiej, ale obostrzenia - m.in. w hotelach - nadal są tak duże, że sytuacja poprawia się bardzo wolno. Straty, jakie samorząd poniósł na turystyce, nie są niestety jedynymi.
– Na naszym garnuszku są przedszkola, żłobki, nie dostaliśmy do czerwca prawie żadnej dotacji... Mamy na swoich barkach oświatę, pokrywając prawie 50 proc. kosztów. Nadal ponosimy straty, ciężko będzie je odrobić w tym roku... Na najbliższej sesji będziemy mieli zmianę i przemodelowanie budżetu – zwrócił uwagę.

Władze Świnoujścia w sierpniu zamierzają podsumować straty – wtedy przyjdzie tez pora na skorygowanie budżetu. Taka konieczność już jest lub się pojawi pewnie w wielu gminach i miastach, gdzie turystyka pozostaje dominującą gałęzią gospodarki.
– Jeżeli ta dziedzina zaprzestała działalności, to współczuję moim kolegom, którzy muszą wymyślić, jak związać koniec z końcem w samorządzie. W Świnoujściu jest dobrze w takim sensie, że poza turystyką mamy też silną gospodarkę morską, która zapewniała wpływy praktycznie bez zmian. Było więc nam na pewno trochę lepiej niż kolegom – podkreślił prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz.
"Podmioty podległe JST przyjdą po pieniądze"
Kwotowo straty w tym znanym nadmorskim kurorcie – z racji większego budżetu i większych wpływów – będą jednak większe niż w Karpaczu czy Brennej.
– Oceniam, że kiedy podsumujemy straty w sierpniu, będą one na poziomie 30, 40, a może nawet 50 mln zł. Patrzę na to trochę szerzej. Podatki wpłyną, tylko później. Zresztą wpływy z podatków to generalnie tylko jeden element. Wiele podmiotów podległych samorządowi, jak np. ośrodek sportu i rekreacji, komunikacja autobusowa i inne firmy miejskie, w trakcie pandemii też ponosiło straty. Za chwilę przyjdą do samorządu, by im zabezpieczyć środki na normalną pracę – zauważył Janusz Żmurkiewicz.
Samorząd Świnoujścia podjął działania, które wyszły naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców oferujących noclegi, a także prowadzących m.in. restauracje, puby, kawiarnie czy inne zakłady świadczące usługi także, a czasami przede wszystkim lub wyłącznie dla turystów.
Czytaj też: Z nadzieją w przyszłość. Gminy turystyczne wabią turystów.
– Jesteśmy miastem może niewielkim, bo liczącym sobie 40 tys. mieszkańców, ale liczba takich zakładów odpowiada grupie turystów, którzy codziennie w tym mieście przebywają - i liczba znacznie przekraczająca potrzeby mieszkańców. I wszystkie takie zakłady stanęły... Trzeba było im pomóc, dlatego zwolniliśmy je z wszelkich opłat. Dopiero od lipca te należności wrócą w normalnej wysokości – poinformował prezydent.
Samorządy także poniosły duże straty. – Nie odczuliśmy żadnego wsparcia. Zostaliśmy pozostawieni sami sobie. A żądania mieszkańców wzrosły. Chcą, żeby np. zwalniać ich z opłat za żłobki. Nic dziwnego, zwykle takie oczekiwania rosną w czasie kryzysu... Jako samorząd musimy to jakoś godzić. Taka jest nasza powinność – skwitował.
O ile mniejsze pensjonaty i apartamenty zaczęły się już "odkuwać", o tyle znacznie trudniej idzie to branży hotelarskiej, zwłaszcza w obiektach z wyższej półki.
Straty? Na poziomie 1 mln zł dziennie
– W przypadku biznesu można mówić o dużo większych stratach. Notowaliśmy je na poziomie ok. 1 mln zł dziennie przy kilkunastu obiektach. Do tej pory niektórych nie otworzyliśmy... W weekend czerwcowy w przypadku całej grupy mieliśmy obłożenie na poziomie 50 proc. (biorąc pod uwagę także te hotele, które nie zostały otwarte). Te, które były czynne, miały obłożenie między 50 i 80 proc. – wyjaśnił podczas debaty Jan Wróblewski, współzałożyciel Zdrojowa Invest & Hotels.
Podzielił się zaskoczeniem informacjami z okolic Jeleniej Góry, czyli Karpacza, ponieważ w sąsiedniej Szklarskiej Porębie hotele grupy Zdrojowa miały obłożenie tylko na poziomie połowy.
– Może więc turyści przyjechali np. z Wrocławia do parku narodowego na jeden dzień, bo w noclegach tego nie było widać... Po weekendzie frekwencja drastycznie spadła, teraz jest na poziomie poniżej połowy, czyli kolejny miesiąc stracony. Wchodzimy w czwarty miesiąc zastoju, a to, jak łatwo policzyć, 1/3 roku, czyli straty są niemożliwe od odrobienia - nawet przy założeniu, że wakacje będą dobre – przyznał.

Współzałożyciel Zdrojowa Invest & Hotels zwrócił uwagę, że dokładnie jest w stanie przewidzieć wyniki w najbliższych miesiącach. Co do wakacji większych obaw nie ma, ponieważ od kilkunastu lat co roku obserwuje w tym okresie pełne obłożenie.
– Ale później prognozujemy bardzo trudną jesień, ze względu na budżety konferencyjno-szkoleniowe firm - to koszty, które szybko się redukuje. Nie oczekujemy zatem, że będą duże wpływy w tym segmencie rynku. Liczymy natomiast, że Niemcy wrócą do Polski. O ile łatwiej przychodziło apelowanie, także ze strony samorządów, namawianie do zamykania granic, o tyle teraz tak gorliwego zachęcania do powrotu Niemców nie widać... A - paradoksalnie - sytuacja epidemiczna jest w Polsce gorsza, ponieważ u nas jest więcej chorych – zauważył.
Jan Wróblewski przyznał, że istnieje ryzyko, że część hoteli zostanie jesienią zamknięta na trwałe. I nie miał na myśli tylko obiektów z grupy Zdrojowa.
– Niemcy najczęściej przyjeżdżają na Dolny Śląsk i Pomorze Zachodnie już po sezonie. Jeśli wtedy nadal będziemy mieli trudną sytuację epidemiczną i utrzymają się obawy wśród gości, jeśli chodzi o wyjazdy wypoczynkowe, to może się to skończyć dramatycznie... Większość przedsiębiorców nie ma już nadwyżek finansowych – powiedział.
Bon krokiem w dobrą stronę. Czy to wystarczy?
Współzałożyciel Zdrojowej Invest pozytywnie ocenił inicjatywę wprowadzenia bonu turystycznego, ale nie sądzi, by dzięki temu znacząco poprawiły się wyniki jakiegokolwiek podmiotu, tym bardziej jeśli chodzi o te większe i droższe.
– To bardziej inwestycja w szeroko rozumianą turystykę, która będzie wpływać na cały system naczyń połączonych. Szkoda, że ta pomoc będzie prawdopodobnie mniejsza, niż wcześniej zapowiadano. Mówiono o ponad 7 mld zł, teraz to 3 mld zł – zauważył, dodając, że jeśli faktycznie bony trafią do beneficjentów programu 500+, to zyskają na tym głównie właściciele apartamentów wakacyjnych, bo to z nich najczęściej korzysta wspomniana grupa klientów.
Sprawdź też: Hotelarze nie odczuli zmniejszenia obostrzeń.
Podobnego zdania byli samorządowcy – zarówno jeśli chodzi o ocenę samej inicjatywy, jak i o kwestię obiektów, z których usług będą korzystać beneficjenci bonu.
– To nie dotyczy podmiotów świadczących usługi na poziomie czterech czy pięciu gwiazdek. Staraliśmy się w ostatnim okresie, by takie hotele u nas powstały - i tak się stało. Ale to nie są dla nich klienci... Inne obiekty, apartamenty, pewnie będą miały większe wzięcie – powiedział prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz. – Po otwarciu granic już u nas widać wzmożony ruch turystów z Niemiec. A będzie ich więcej dzięki atrakcyjności polskich miejscowości. To powoduje, że prawdopodobnie tych turystów odzyskamy i sytuacja wróci przynajmniej do stanu sprzed epidemii.
Goście debaty mówili też o pomocy dla branży turystycznej ze strony państwa. Wójt Brennej Jerzy Pilch zauważył, że ze wsparcia w ramach tarczy finansowej skorzystało wiele przedsiębiorstw na terenie tej gminy.
– Były przypadki, że ta pomoc rekompensowała straty. Mimo to niektóre firmy składały wnioski o zwolnienie z podatku, które rozpatrujemy indywidualnie – poinformował.
Jan Wróblewski zwrócił natomiast uwagę, że jeśli małe podmioty dostały pomoc w ramach tarczy finansowej, to w przypadku dużych Komisja Europejska dopiero "przed chwilą" zatwierdziła programy pomocowe.
– Tak naprawdę żaden duży przedsiębiorca nie otrzymał jeszcze ani złotówki. Kilkaset tysięcy dofinansowania do pracowników, które dostaliśmy z ZUS-u, to nie są pieniądze, które miałyby dla nas znaczenie biznesowe. Samych składek ZUS mamy 1 mln zł miesięcznie – wyliczył.
Pomoc samorządowa – działania i oczekiwania
Wróblewski podkreślił, że liczył na znacznie większe wsparcie ze strony samorządów.
– Na razie opłaty są odraczane, a nic nie jest umarzane. W większości miejscowości, w których są nasze hotele, decyzje o umorzeniach nie zostały podjęte, a jeżeli są przesunięcia opłat, to na poziomie kilkudziesięciu tys. zł. A my płacimy przecież ok. 4 mln zł w podatkach lokalnych! Skala jest więc bardzo duża. Już widać, jakie są konsekwencje... W Kołobrzegu bezrobocie wzrosło o 100 proc., a w Świnoujściu - o 25 proc. Wszystkie takie decyzje mają swe konsekwencje – skomentował. I dodał:. –Część samorządów próbowała za wszelką cenę nie pomóc przedsiębiorcom, nie zdając sobie sprawy, że jeżeli np. hotel zostanie zamknięty, to - ze względu na skomplikowaną sytuację prawną - przez długie lata nie zostanie ponownie otwarty i będzie straszył w danej miejscowości. Brak umorzeń może spowodować w przyszłości bardzo duże perturbacje.
Zobacz: Turystyka budzi się do życia. Niestety przyjezdni zapominają o przestrzeganiu wytycznych.
W kwestii pomocy dla branży turystycznej ze strony samorządu pozostali paneliści podkreślili, że JST udzielają jej głównie mniejszym przedsiębiorcom, by w ogóle nie zakończyli działalności. Wymiar tego wsparcia jest jednak ograniczony i wynosi tyle, na ile dana gmina może sobie pozwolić. Większym podmiotom, które oczekują pokaźniejszego wsparcia, pomóc powinien rząd.
– Przedsiębiorcy potrzebowali pomocy tu i teraz, żeby zachować miejsca pracy i płynność finansową, stąd nasze decyzje o zwolnieniach z podatku od nieruchomości – przypomniał burmistrz Karpacza Radosław Jęcek.
– Można oczekiwać od samorządu bardzo wiele. Pomagamy tym najmniejszym przedsiębiorcom, bo oni po prostu zaprzestali działalności. Gdybyśmy im nie pomogli, to dzisiaj już by ich nie było. Uważam, że hotele – małe i duże – powinny otrzymać pomoc na takim poziomie, na jakim ponoszą straty – skomentował Janusz Żmurkiewicz.
Gminy też mają oczekiwania – wobec państwa
Samorządowcy wskazali ponadto na własne oczekiwania wobec rządu.
– W tarczach pojawiły się rozwiązania pracownicze, zusowskie, ale zdecydowanie zabrakło wsparcia podatkowego. Samorządy nie otrzymały pomocy finansowej, która mogłaby zrekompensować kwoty zwolnień podatkowych – powiedział Jerzy Pilch. – W tarczach pojawiła się możliwość dopuszczenia do przyrostu zadłużenia finansowego gmin, ale - w mojej ocenie - to bardziej pułapka niż wsparcie. Bo przecież zadłużenie nie zniknie samo z siebie i finansowy problem za kilka lat może wrócić.
Wójt Brennej oczekuje od państwa konkretnej rekomendacji, która pozwoliłaby gminom realizować kalendarz imprez sportowo-turystycznych.
– To napędza branżę turystyczną i okołoturystyczną. Obecnie możemy organizować imprezy z udziałem do 150 osób, z których każda musi przedstawić zaświadczenie, że jest zdrowa. To bardzo trudne od strony organizacyjnej. Dławimy się trochę, część imprez odbywa się online, kameralnie, by ratować ten kalendarz, ale ciężko rozwinąć skrzydła tak, by turysta mógł przyjechać na konkretne wydarzenia, wykupić kilka noclegów i spędzić ten czas na wolnym powietrzu – zauważył Jerzy Pilch.
Radosław Jęcek oczekuje poluzowania reżimu finansów publicznych.
– Chodzi o zaprzestanie przez państwo narzucania nam, na co mamy wydawać pieniądze, a na co nie. Mam na myśli np. realizację budżetu obywatelskiego czy funduszu alkoholowego, gdzie ustawowo mamy określone sposoby wydawania tych środków – stwierdził burmistrz Karpacza. – W tej szczególnej sytuacji, kiedy pomogliśmy przedsiębiorcom, oczekiwałbym od rządu zgody, bym mógł swoim budżetem w sposób szczególny dysponować. To z całą pewnością ułatwiłoby nam pracę, a potrzebujemy tego dlatego, żeby pomóc firmom.
Zwrócił też uwagę na problem tzw. janosikowego.– Co miesiąc musimy odprowadzać do Skarbu Państwa ponad 80 tys. zł, a wyliczono to na podstawie koniunktury sprzed dwóch lat. Kompletnie nijak się to ma do warunków obecnych... Tutaj liczylibyśmy na dużo większe uelastycznienie zasad ze strony rządzących. Mamy tylko możliwość odroczenia, a więc wcześniej czy później trzeba będzie te pieniądze przelać. Dzisiaj ewidentnie widać po naszej miejscowości, że powinniśmy być nie płatnikiem, ale beneficjentem tegoż janosikowego – skwitował Radosław Jęcek.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.