Partnerzy portalu

Pandemia, wojna, inflacja. Turystyka odpiera kolejne kryzysy

W 2021 r. baza noclegowa w Polsce zmalała o 349 obiektów. Jak wynika z danych GUS, dziś jest ich 9942. Przyczyna? Branża turystyczna i hotelowa zmagały się z "nieurodzajem" spowodowanym pandemią oraz lockdownami i obostrzeniami. W tym roku wszyscy spodziewali się odbicia, odrobienia strat, tymczasem pojawił się kolejny kryzys związany z wybuchem wojny w Ukrainie. Choć są podmioty, które w związku z nią odrobiły pandemiczne straty, to najbliższa przyszłość jest niepewna...
  • Każdy kryzys - czy gospodarczy, czy społeczny - wpływa na turystykę. To, co w pandemii było polskim atutem, czyli bezpieczeństwo, dziś już nie ma takiej siły przekonywania dla zagranicznych turystów.
  • Przyczyną jest oczywiście konflikt zbrojny w Ukrainie i obawa, czy podróżowanie do Polski jest bezpieczne.
  • Jak mają się branże turystyczna i hotelarska, jak na ich kondycję wpłynęła pandemia, jaki wpływ ma - i zapewne jeszcze będzie mieć - wojna w Ukrainie? To wybrane wątki, którym w dyskusji "Turystka i hotelarstwo" uwagę poświęcili paneliści Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. 

Jak mówił Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego i przewodniczący rady nadzorczej Grupy Orbis, ostatnie dwa lata rzeczywiście były dla branży turystycznej i hotelarskiej niezwykle trudne.

- Przypominam, że w związku z pandemią mieliśmy trzy lockdowny, które spowodowały, że hotele ucierpiały. Kiedy wydawało się, że powoli wychodzimy na prostą, rozpoczął się konflikt zbrojny w Ukrainie, którego skutki odczuwa także branża turystyczna - przyznał Węgłowski.

Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego i przewodniczący rady nadzorczej Grupy Orbis (fot. PTWP)
Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego i przewodniczący rady nadzorczej Grupy Orbis (fot. PTWP)

Przytoczył dane Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, która co miesiąc przeprowadza wśród swoich członków ankietę (posiadają oni łącznie 570 hoteli - przyp. red.).

- Zadajemy im pytanie o nastroje, o to, kiedy spodziewają się odbicia w biznesie. W marcu, na pytanie dotyczące powrotu popytu na usługi hotelowe do poziomu z lat 2018-2019, 52 proc. hoteli wskazało, że nie wcześniej niż w 2024 r., a 38 proc. hotelarzy odpowiedziało, że po 2023 r. Niecałe 10 proc. wskazało bieżący rok... To oznacza, że już w tym pierwszym miesiącu trwania wojny w Ukrainie branża hotelarska nie czuła możliwości zwiększenia swego potencjału, możliwości biznesowych w okresie krótszym niż co najmniej rok - jeśli nie dwa lata - od dziś. A byli i tacy, którzy mówili o czasie po 2024 r. W efekcie można powiedzieć, że poziom satysfakcji z tego, co dzieje się na rynku, jest niski - mówił Ireneusz Węgłowski. 

Czytaj też: Najpierw pandemia, potem wojna. Turystyka i hotelarstwo w kryzysie

Tym większym zaskoczeniem są pozytywne wyniki hoteli w marcu.

- Branża hotelarska zanotowała wysoką frekwencję, dobre ceny, co oznacza, że ten dodatkowo wygenerowany popyt - spośród bądź to uchodźców, bądź pracowników korporacji wycofujących swoją działalność z Ukrainy - spowodował w wielu miastach i hotelach pozytywne skutki - zauważył prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego. 

Praca w turystyce? Ja się zastanowię... 

Rafał Szmytke, prorektor Szkoły Głównej Turystyki i Hotelarstwa Vistula, zwrócił uwagę na to, jak pandemia i spowodowana nią sytuacja w branży hotelarskiej wpłynęła na nastroje czy wręcz na życiowe plany młodych ludzi.  

- Mamy studentów z ponad 100 krajów i widzimy bardzo niepokojący dla nas trend. Otóż rynek turystyczny - ze względu na ostatnie dwa lata - nie wzbudza zaufania wśród młodych ludzi. Branża hotelowa została zamknięta jako pierwsza - w sposób bezwzględny i bez szerszego wytłumaczenia. Łącząc ją z gastronomią (bo przecież to jedno): nastąpił duży odpływ kadry z tych dwóch obszarów, a zainteresowanie młodzieży kształceniem na kierunku turystyka spadło. Ostatnie nasze badanie pokazuje, że ten trend powoli się zmienia, nie znamy natomiast jeszcze przełożenia, jak na proces tych zmian wpłynie wojna w Ukrainie. Jedno pewne - mamy jeszcze do "odpracowania" zaufanie pracodawców sektora - mówił Rafał Szmytke.

Rafał Szmytke, prorektor Szkoły Głównej Turystyki i Hotelarstwa Vistula (fot. PTWP)
Rafał Szmytke, prorektor Szkoły Głównej Turystyki i Hotelarstwa Vistula (fot. PTWP)

Jak zaznaczył, nie z ich winy cały sektor hotelarski stoi. I cierpi. 

- Ten sektor to usługa, a jej jakość wynika z jakości kadry. Z badań europejskich wynika, że owa jakość w ostatnich dwóch latach spadła, a to wynika z problemów kadrowych - fluktuacji i problemów z pozyskiwaniem pracowników do tego sektora - mówił prorektor Vistuli.  

Znaleźć pomysł na promocję 

Anna Salamończyk-Mochel, p.o. prezesa Polskiej Organizacji Turystycznej, przyznała, że przy wychodzeniu z pandemii POT zakładała sukcesywny powrót do sytuacji sprzed jej wybuchu. 

- Myśleliśmy, że w tym roku idziemy do przodu i będziemy mogli realizować nasze kampanie promocyjne na rynkach polskich i zagranicznych - bo o tego turystę szczególnie mocno walczymy - przyznała Anna Salamończyk-Mochel.

Czytaj też: Kierunki turystyczne zagoszczą w świętokrzyskich szkołach

Zaznaczyła też, że dwa lata pandemii bardzo mocno zintegrowały branżę turystyczną, a szczególnie hotelarską, co sprawdziło się podczas kryzysu wywołanego wojną w Ukrainie.

Anna Salamończyk-Mochel, p.o. prezesa Polskiej Organizacji Turystycznej (fot. PTWP)
Anna Salamończyk-Mochel, p.o. prezesa Polskiej Organizacji Turystycznej (fot. PTWP)

- Branża hotelarska kolejny raz pokazała jedność i stanęła na wysokości zadania - stwierdziła Salamończyk-Mochel. 

Przyznała jednak, że to, co w pandemii było atutem polskiej turystyki, czyli bezpieczeństwo - ponieważ Polska kojarzyła i kojarzy się z pięknymi terenami zielonymi, z agroturystyką, a co za tym idzie: niezwykle ważną w tym czasie możliwością zachowania dystansu - dziś już nie ma takiej siły przekonywania dla zagranicznych turystów. Przyczyną jest oczywiście konflikt zbrojny w Ukrainie i obawa, czy podróżowanie do Polski jest bezpieczne. 

- Zastanawiamy się, jak mówić o polskiej turystyce i jak przyciągnąć zagranicznego turystę. To trudne zadanie, jakie stoi przed Polską Organizacją Turystyczną. Stawiamy na elastyczność i chcemy mówić przede wszystkim o gościnności. Ta gościnność jest u nas cechą historyczną, jest też widoczna w gastronomii, a od lutego możemy ją widzieć poprzez gościnność i otwartość domów, mieszkań, hoteli na i dla uchodźców - stwierdziła p.o. prezesa POT. 

Egzamin z elastyczności zdany

Michał Kozak, prezes zarządu Hotelu Arłamów, stwierdził, że działanie - w związku z pandemią - w ciągle zmieniającym się otoczeniu prawnym było dla branży hotelarskiej prawdziwym wyzwaniem. 

- Ostatnie dwa lata dotknęły branżę hotelarską w sposób szczególny. Funkcjonowanie z dnia na dzień, ciągle na innych zasadach powodowało mnóstwo perypetii związanych z zarządzaniem przedsiębiorstwami hotelarskimi. Mam zespół 400 osób. Przeprowadzić go przez te czasy było niezwykle ciężko - i kiedy pojawiło się światełko w tunelu, pojawiły się też nowe okoliczności, w których trzeba było się odnaleźć... W przypadku takiego hotelu, jak Arłamów to niezwykle trudne, ale też wykonalne i cieszymy się, że hotel o takiej skali wykazuje dużą elastyczność w działaniach sprzedażowo-marketingowo-organizacyjnych - mówił Kozak.

Michał Kozak, prezes zarządu Hotelu Arłamów (fot. PTWP)
Michał Kozak, prezes zarządu Hotelu Arłamów (fot. PTWP)

Kiedy zdawało się, że kolejne zabiegi sprzedażowo-marketingowo-organizacyjne nie będą konieczne, przed branżą pojawiła się następna próba. 

- Po pierwszych dwóch miesiącach tego roku, które były dla nas bardzo dobre, przyszedł marzec - i wszystko się zmieniło - począwszy od tego, jak wygląda struktura naszych gości, skończywszy na tym, w jakich warunkach kosztowych przyszło nam działać. Sytuacja geopolityczna to jedna rzecz, sytuacja zdrowotna - druga, a sytuacja ekonomiczna - z punktu widzenia kosztów - to trzecia rzecz, której nie pomniejszałbym rangi wobec dwóch poprzednich, gdyż koszty tego, co potrzebujemy, żeby wykonywać dobrze usługę, szaleją. To wymaga ogromnej elastyczności - wskazał Michał Kozak. 

Szklanka do połowy pełna

Budujący optymizm w związku z możliwymi scenariuszami dotyczącymi przyszłości turystyki i polskiej branży hotelarskiej zaprezentował Zbigniew Gryglas, członek zarządu Polskiego Holdingu Hotelowego. 

- Mimo "plag egipskich", które nas dotknęły, jestem optymistą. Mój optymizm opieram na twardych podstawach. Po pierwsze: obserwujemy wśród klientów głód podróżowania i wypoczynku. Zgadzam się panią prezes Salamończyk-Mochel, że mamy dziś problem z wizją Polski jako kraju bezpiecznego. Dlatego kupuję pomysł, że powinniśmy stawiać na polską gościnność, którą zademonstrowaliśmy wobec naszych braci i sióstr z Ukrainy - powiedział Gryglas. 

Zbigniew Gryglas, członek zarządu Polskiego Holdingu Hotelowego (fot. PTWP)
Zbigniew Gryglas, członek zarządu Polskiego Holdingu Hotelowego (fot. PTWP)

Powołał się na raport, z którego wynika, że podsektor obiektów turystycznych wyszedł z pandemii "najbardziej suchą stopą". Choć nie wszędzie jednakowo...

- Najmniej ucierpiały obiekty, które były zlokalizowane w najbardziej atrakcyjnych miejscowościach. Tu można wskazać wybrzeże, Trójmiasto. To region, który nie odniósł większych szkód. Te najbardziej odczuły wielkie aglomeracje, jak Warszawa czy Kraków, ukierunkowane na klienta zagranicznego, a te przyjazdy były mocno ograniczone - mówił.

Czytaj też: Oto najbardziej turystyczne powiaty w Polsce

Pewnym źródłem optymizmu są też - w jego opinii - ruch w sektorze spotkań, konferencji i targów oraz biznesowa elastyczność.

- Jesteśmy bardzo elastyczni. Kiedy okazało się, że banki nie finansują pewnych przedsięwzięć, to sięgnęliśmy po inne formy finansowania. Dziś widzimy zainteresowanie inwestowaniem w turystyce. Zachowania banków traktuję jako barometr tego, co będzie się działo w przyszłości. Mamy na deskach kreślarskich sto projektów w dużych polskich miastach oraz około setki w miejscowościach turystycznych i prędzej czy później one będą realizowane. Pesymiści poczekają do 2024 r., optymiści nie będą zwlekać... Twierdzę, że to ryzyko się opłaci, bo polski klient jest "wygłodniały" dobrej oferty, którą coraz częściej prezentujemy - podkreślał członek zarządu Polskiego Holdingu Hotelowego. 

Pandemia, wojna, turystyka 

W dobie pandemii - dzięki narzędziom takim, jak bon turystyczny - część ruchu turystycznego została przekierowana na kraj i skorzystanie z hoteli w Polsce. W efekcie niejako stały się one beneficjentami bonu, osiągając wyniki na poziomie szczytowych lat 2018-2019. Mowa przede wszystkim o hotelach w miastach i miejscowościach turystycznych. Hotele miejskie znalazły się bowiem w zgoła odmiennej sytuacji... Wojna w Ukrainie spowodowała, że teraz to one notują wzrosty frekwencji. 

- Z marcowych wyników naszej ankiety wynika, że to hotele miejskie są beneficjentem aktualnej sytuacji. To, co się stało w Ukrainie, spowodowało większy ruch przyjazdowy do hoteli w miastach i to w szczególności w dużych miastach, jak Warszawa, Kraków, Katowice, Poznań, Wrocław. Te miasta skorzystały - mówił Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego i przewodniczący rady nadzorczej Grupy Orbis.

I wyjaśnił, dlaczego tak się dzieje.

- Są cztery kategorie klientów z Ukrainy. Pierwsza kategoria to ci, którym bezpłatne pobyty zaoferowano w odruchu pierwszej reakcji na to, co się stało. Druga grupa - wcale niemała i wcale nie w najtańszych hotelach - to klienci, których stać na pobyt komercyjny. Przyjeżdżali swoimi samochodami, zatrzymywali się w hotelach wszelkich kategorii i do dzisiaj płacą sami za pobyty. Trzecia grupa to personel firm wycofany Ukrainy i lokowany w hotelach - głównie w Krakowie. Ostatnia grupa to klienci lokowani w hotelach na podstawie umów podpisywanych z wojewodami bądź urzędami miast. Wszystkie te cztery grupy trafiały w szczególności do miast, w związku z czym marcowe wyniki hoteli są bardzo dobre: 1/4 nie przekroczyła 30 proc. frekwencji, ale obłożenie powyżej 50 proc. uzyskało aż 40 proc.; z kolei 20 proc. hoteli zanotowało frekwencję powyżej 70 proc. To bardzo dobre wyniki - świadczą o tym, że to przede wszystkim hotele miejskie były grupą, która odniosła korzyść z tragicznej sytuacji w Ukrainie. Część uchodźców wypełniła frekwencję, która do czasów wojny w związku z koronawirusem nie była najwyższa - szczególnie w lokalizacjach miejskich - mówił Węgłowski.

Czytaj też: Prezydent do Ukraińców: Nasze serca i domy są dla Państwa szeroko otwarte

Mimo dobrych wyników przyznał, że myśląc o przyszłości branży hotelarskiej w Polsce, ma pewne obawy. 

- Część tych uchodźców jedzie dalej, w głąb kraju - część opuszcza go, jadąc na zachód. Napływ z Ukrainy jest też obecnie mniejszy. W kontaktach z członkami naszej izby pojawiają się obawy, że maj, czerwiec, lipiec mogą być miesiącami, kiedy frekwencja z tego kierunku będzie się zmniejszać, a obliczaliśmy, że jest to ok. 18 punktów procentowych w skali lokalnej do frekwencji osiąganej przez hotel. Jeśli te obawy potwierdziłyby się, to możemy mieć do czynienia z sytuacją, że w miarę upływu czasu będzie coraz mniej klientów z rejonu Ukrainy. I pojawia się pytanie, czy mniejsza frekwencja  zostanie uzupełniona przez popyt na otwartym rynku, kształtowany przez turystów czy gości biznesowych. To pokaże czas... - stwierdził Ireneusz Węgłowski.

Pełen zapis sesji "Turystyka i hotelarstwo" podczas XIV Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach - poniżej.

 

KOMENTARZE0

Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!